sobota, 11 października 2014

#24 "Teraz albo nigdy"

Natalia

Kolację z Marcinem zaliczam do udanych, ale i tak nie zmieni to tego co o nim myślę. On jest po prostu dupkiem.

-Kochanie!
-Marcin...japa. Ile razy mam ci powtarzać, że ja na nic się nie zgodziłam? Bożeeeee czy to tak ciężko zrozumieć?-przewróciłam oczami.

Koło nas przeszła grupka jakiś chłopaków, którzy przyglądali się nam, dziwneee.

-Nie przewracaj na mnie oczami, a wy co się tak gapicie!? To moja dziewczyna, jest zajęta. Mam wam przeliterować czy wbić do głowy?!
-No i po co się tak unosisz, chłopcy pewnie szukają sali a ty wyskakujesz z jakimiś problemami. Macin ogarnij, plus nie jestem twoją dziewczyną!
-Oj przesadzasz, to co dzisiaj po szkole kino?- zapytał.
-Nie, mam naukę.
-Jasne, będę czekał na ciebie przed szkołą- mrugnął mi okiem i poszedł.

Oparłam się o szafki. Co za chłopak...Boże, mam go dość.

-A tobie co?- zapytała Angelika.
-Idę spać, obudź mnie jak to wszystko się skończy- westchnęłam.
-Przesadzasz, dasz radę. Nikt nie jest perfekcyjny.
-Dziękx Andzix. Co teraz mamy geografię?
-A kogo to obchodzi?- zaśmiała się.
-No mnie? Okay?
-Okay! Chyba angielski, z resztą nie wiem, zobaczymy jak dotrzemy pod klasę.

Kiedy doszłyśmy, usiadłyśmy na ławce.

-Napiłabym się herbaty....
-Czemu tak z dupy wypadasz z herbatą, wtf?!
-No co? Mówię co myślę- wzruszyłam ramionami.
-One less problem with out you- zanuciła Angelika.

Zadzwonił dzwonek.

-Dlaczego nie ma nikogo z naszej klasy?- zadziwiłam się.
-Faktycznie! Czekaj teraz mamy angielski!
-Nie, mamy chyba matematykę...
-Racja! O fuck, szybko na górę!!!



Konstancja
-Możesz mi powiedzieć co to jest?!
-Eeee telefon?- odpowiedziałam Michałowi.
-Moment, tylko odblokuje....Pytam co to jest!
-Zdjęcie.
-A kto na nim jest?
-Ja i Kacper...
-Co to ma być?!
-Nie będę rozmawiała z tobą w ten sposób....
-Bo co!?
-Bo na mnie wrzeszczysz debilu!!!

Wzięłam torbę i ruszyłam do szatni.Wiedziałam, że gdybyśmy kontynuowali dalej tą rozmowę to dalej było by tylko gorzej...Weszłam, przebrałam się i ruszyłam na salę gimnastyczną. Zdążyłam, akuratnie była zbiórka. Stanęłam w szeregu, obok Kacpra, no świetnie.

-Dlaczego nic nie mówisz?- szturchnął mnie.
-Hmmm?
-Trener od 5 minut czyta twoje nazwisko, a ty stoisz i nic nie odpowiadasz.
-Jestem! Ćwiczę! Obecna! Ćwiczę!
-Ćwiczysz na razie to tylko myślenie- mruknął nauczyciel.



Angelika

Wpadłyśmy zdyszane do klasy. Nauczycielki jeszcze nie było, ufff.

-Jak tam u Filipa?- zapytała Aśka.
-Jak tam u Mikołaja?- odparłam.
-A no wiesz dobrze nam się układa.
-Suka...
-Co powiedziałaś?
-Że jesteś suką i cię nie lubię- uśmiechnęłam się.
-Ja ciebie też.

Patrzyłyśmy się na siebie wyzywającym wzrokiem.

-A wy co robicie? Powaliło was?- zapytała przechodząca Natalia.
-Mnie nie ją tak!- tłumaczyłam.
-Relax, relax, relax- Natalia usiadła w naszej ławce.

Poszłam w jej ślady i nie patrzyłam już na Aśkę. Po chwili weszła nauczycielka i zaczęła tłumaczyć coś tam.

-Róże na górze- mruknęłam.
-Fiołki na dole- odpowiedziała Natalia.
-Tak mi się nie chce, że ja pierdole- zaśmiałam się.- Pamiętasz to dalej?
-No wow, takich rymowanek się nie zapomina.



*   *   *

Zadzwonił dzwonek wyszliśmy z klasy. Spotkałam Mikołaja, który przeszedł obok mnie jakby nigdy nic. Jakbym była nikim, jakbyśmy się już nie znali. O co jemu znowu chodzi?

-Mikołaj, zaczekaj!- zawołałam za nim.

Chciałam dowiedzieć się, czemu taki jest, czemu nagle stało się tak pusto.

-Nooo co jest?- zapytał.
-Możemy porozmawiać?
-Właśnie rozmawiamy.
-Nie tak, normalnie.
-Co według ciebie znaczy normalnie, hmm?- zapytał.
-Możemy się spotkać dzisiaj po szkole?
-A co na to twój chłopak?- wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo, krzywiąc się przy tym.
-Właściwie nie interesuje mnie to co on na to. Chcę z tobą porozmawiać!
-Niech będzie, dzisiaj po szkole.


*   *   *

Wyszłam ze szkoły z Natalią. Czekał na nas Mikołaj i Marcin. Popatrzyłam zdziwiona na Natalię, oni? Razem?

-Nie pytaj...- mruknęła Natalia.
-To my z Nati się zbieramy, miłej rozmowy- podsumował Marcin i po chwili już ich nie było.
-Kawiarnia?- zapytał Mikołaj.

Przytaknęłam głową, Po chwili siedzieliśmy już w przytulnym lokalu. I zapadła między nami cisza. To ja chciałam z nim porozmawiać, a przyszło co do czego i nie wiem jak zacząć. No, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo...

-Mikołaj, cieszę się, że się zgodziłeś na to spotkanie.
-Nie ma sprawy, to o czym chciałaś porozmawiać?

Nasze spojrzenia się spotkały. I to był ten stan kiedy uświadomiłam sobie, że tylko jego jedno spojrzenie potrafi mnie rozpierdolić. Czemu nie czuję się tak przy Filipie....?

-Halo Angelika żyjesz?
-Tak, tak przepraszam. Chciałam zapytać czemu jest tak jakbyśmy się nie znali? 
-A jest tak?
-A nie jest Mikołaj?
-Nie wiem, nie wiem dlaczego! Może dlatego, że jesteś w związku z typem którego nie lubię, nie cierpię. Może dlatego, że zależy mi na tobie i trochę dla mnie znaczysz. Sam już nie wiem.

Jego słowa uderzyły we mnie. 

Zależy mi na tobie. 
Zależy mi na tobie

Te słowa odtwarzały się w mojej głowie. 

-Naprawdę go kochasz?- zapytał.
-Ja, ja,ja - jąkałam się, nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.
-Okej rozumiem, jak będziesz znała odpowiedź to daj mi znać- powiedział i wyszedł.




Natalia

To śmieszne, że widząc Marcina czuję się jednocześnie wesoła i smutna. 

-To na jaki film idziemy?
-Obojętne mi to- wzruszyłam ramionami.
-Widzę, że pomysł z kinem ci nie odpowiada...W takim razie co byś chciała robić?- zapytał.
-Obojętne mi to.
-Wszystko nie może być ci obojętne- westchnął.
-Po prostu jestem zmęczona...
-Czym? Szkołą? Życiem? Mną?
-Najbardziej to szkołą, ale ty też mnie denerwujesz- uśmiechnęłam się.
-Wiesz co? Naprawdę cieszę się, że nie byłem na pierwszym miejscu rzeczy które cię denerwują- zaśmiał się.
-No i z czego się cieszysz?!
-Bo to taki drobiazg a tyle radości.
-Jesteś na drugim miejscu, zaraz po szkole kochany- odparłam.- A teraz czemu się uśmiechasz?!
-A co nie można już się uśmiechać?- spytał.
-Nie, nie można!
-Powiedziałaś do mnie KOCHANY.
-Marcin, serio?????
-Mam pomysł, wsiadaj do auta już wiem co będziemy robić!



Konstancja

-Możesz wyjść?
-Teraz?
-Tak, czekam przed twoim domem- odparł Michał.
-Dobra, zaraz będę- rozłączyłam się.- Mami! Wychodzę!

Wsiadłam do BMW. Czekała nas poważna rozmowa, wiedziałam że Michał będzie zły. Konstancja tylko oddychaj, tylko oddychaj.

-No więc...Wytłumaczysz mi tą sytuację ze zdjęcia?- zapytał.
-No bo to było tak, że wracaliśmy z zawodów i wolne miejsce było wolne tylko koło niego. Nie lubię go, ale nie umiem czarować, więc musiałam z nim siedzieć. Potem mi się przysnęło i tak powstało to oto zdj. Jesteś zły?
-Jestem bardzo szczęśliwy, nie widzisz?!
-Nie musisz być sarkastyczny...
-Ja? Sarkastyczny? Nigdy.
-Wiesz co, denerwujesz mnie!
-A mnie denerwuje ten koleś ze zdjęcia i obije mu mordę jak go tylko zobaczę.
-A rób co chcesz, jebie mnie to.



Adam

Ostatnio dużo rzeczy się zmieniło. Ewelina zna prawdę i nasza relacja po mału wraca do tej dawnej. Wsiadłem na motor i pojechałem do mojej byłej hmmm może obecnej dziewczyny?

-Cześć- powiedziała otwierając drzwi.

Uśmiechnąłem się i wszedłem do środka. Po 15 minutach trwaliśmy w niekończącej się wymianie zdań.

-Tęskniłem za tobą i naszymi rozmowami- przyznałem.
-Ja też- posłała mi uśmiech.
-Po mału będę musiał się zbierać.
-Do domu?- zapytała.
-Nie jadę jeszcze przejechać się z Mikołajem. Mówił, że miał ciężki dzień i chce pogadać.
-Racja, przyjaźń jest ważna.
-Ważna, ale nie najważniejsza...
-Do czego zmierzasz?
-Ty jesteś dla mnie ważniejsza- powiedziałem pewny siebie.- I to nigdy się nie zmieniło, nawet wtedy...
-Ciii nie kończ już- przytuliła mnie.

Staliśmy tak chwilę, a potem wyszedłem. Wsiadłem na motor, popatrzyłem w jej okno, a ona pomachała mi na pożegnanie. Ruszyłem w stronę domu Mikołaja.




Marcin


-Marcin, gdzie my jesteśmy?- zapytała.
-Jeszcze chwileczkę, o teraz- zatrzymałem auto.
-Wow, tu jest przepięknie- powiedziała i wyszła z auta.

Wiedziałem, że jej się spodoba. Byliśmy na moście, miejsce to było hmmm prawie magiczne. Wyglądało jakby każde marzenie się tutaj spełniało. Z oddali było widać światła miasta i w ogóle super.

-Natalia teraz posłuchaj, chcę ci coś powiedzieć.
-Dobrze słucham...
-Nie wiem kim my dla siebie jesteśmy. Czasami czuję, że jesteśmy sobie bardzo bliscy, ale potem odrzucasz mnie jakbym był ci obcy.
-Marcin, to nie tak. Po prostu to uczucie jest chujowe, to co do ciebie czuje nie podoba mi się...
-A mi za to podoba się wszystko. Podoba mi się twoje ciało, które czyni cię sexy. Podoba mi się twój uśmiech, który czyni cię najśliczniejszą dziewczyną, ale to twoja osobowość twój zadziorny charakter czyni się piękną!- podszedłem do niej.

I BOOM! Zadzwonił telefon. Nie odebrałem tylko pocałowałem ją. Pocałowałem tak jak ją kochałem. Czyli pocałunek był zajebisty, a telefon dzwonił i dzwonił.

-Odbierz może to coś ważnego- powiedziała.
-Nic nie jest ważniejszego od...
-Marcin kurwa odbierz!

Ah te kobiety...

-Halo, no tak z Natalią. Co ty kurwa pierdolisz? Konstancja to nie jest śmieszne! Nie kurwa nie- rozłączyłem się.- Wsiadaj szybko do auta.

Dziewczyna posłuchała mnie. Po chwili jechaliśmy 150 km/h wracając do miasta.

-Marcin, co się dzieje? Dlaczego tak szybko jedziemy? Zwolnij bo będzie wypadek? Marcin porozmawiaj ze mną, co się stało?
-Mikołaj miał wypadek.
-Ale jak to!? Żyje?
-Tak, jedziemy do szpitala....



___________________________________________________________

Wow, ten rozdział pisało mi się okropnie. Przepraszam za błędy, które są bo nawet nie mam zamiaru i siły tego sprawdzać. Miałam mały kryzys, dotyczył on braku weny. Doszło do tego, że nawet usunęłam bloga. Potem przywróciłam i oto jest nowy rozdział. Nie wiem czy się spodoba wam ta moja wizja, no ale cóż starałam się. Liczą się dobre chęci. Jeżeli czytasz to proszę zostaw po sb ślad, bo to bardzo pomaga, pozdrawiam

Natalia













wtorek, 26 sierpnia 2014

#23 "Prawda"

Ewelina

Byłeś dla mnie tlenem, to się teraz kurwa nauczę żyć azotem. Patrzyłam na Adama, który chodził sobie po szkole jakby nigdy nic. Jak byśmy nigdy nie byli razem. Imbecyl- tyle jestem w stanie o nim powiedzieć.

-O tu jesteś!- złapała mnie Karolina.- Chodź, mamy teraz spotkanie w sprawie tej piosenki.
-Eee o co ci chodzi?- zapytałam zaskoczona.
-A ty dalej o Adamie rozmyślasz? Myślałam, że odpuściłaś już sobie, chciałby to by przyszedł i pogadał. Przepraszam kochana, ale taka jest prawda.
-Wiem, jestem kretynką, ale nie mogę żałować tego, że byliśmy razem...
-Czemu?- zapytała.
-Nie można żałować, że było się szczęśliwą- powiedziałam stanowczo.

Weszłyśmy do sali, gdzie czekały dziewczyny. Oczywiście brakowało Aśki. Taaa pewnie jak zwykle chce mięć wielkie wejście. Ale debilka.

-Boże, pewnie wpadnie i dalej będzie się kłóciła o tą swoją piosenkę. Wariatka jedna- mruknęła Natalia.
-Nie ona nie jest wariatką, ona jest suką- poprawiła ją Angelika.
-Hahahahahaa o Boże hahahahah z tym to się akurat zgodzę w stu procentach- potwierdziła Konstancja.- Andzia piona!
-Jestem!- bum Aśka odwaliła drzwi i weszła.- To jak zdecydowałyście już, że moja piosenka jest lepsza?
-Nie! Śpiewamy piosenkę Eweliny!!!
-Moją!!!
-Eweliny!!!

I tak z jakieś dobre 5minut Konstancja kłóciła się z Aśką.

-Dobra, koniec tego. Załatwimy to inaczej- zaczęła Natalia.
-Jak?- krzyknęłyśmy wszystkie chórem.
-Papier, kamień, nożyce.
-Okej, to na 3- powiedziała Aśka.
-Ok i gramy do 3!

1,2,3 wygrała Natalia.

-Oł jee, oł jee!
-Nie zgadzam się! Oszukiwałaś!
-Przestań już zazdrośnico, śpiewamy piosenkę Eweliny i koniec.



*   *   *

-Dobra to robimy tak z nas umie śpiewać Ewelina i Karolina- zaczęła Konstancja.
-A Aśka?- zdziwiłam się.
-Jej nawet pod uwagę nie bierzemy, ona przegrała!
-Hahahahah dobre- dodała Angelika.
-Więc tak uzgodnijcie między sobą- wskazała palcem na mnie i Karolinę.- Która co śpiewa i jedziemy.



*   *   *

-Brawo dziewczyny, byłyście naprawdę świetne!- pogratulował nam nauczyciel.

I zadzwonił dzwonek. Wszyscy się zmyli. Bo to ostatnia lekcja. Nic dziwnego. Jako ostatnia wyszłam z klasy. Ruszyłam przez prawie pusty korytarz. Po chwili usłyszałam czyjąś rozmowę.

-Adam, proszę przemyśl to! Masz ogromny talent, nie zmarnuj go.

Momentalnie zatrzymałam się i słuchałam dalej.

-Ile razy mam powtarzać, że biologia mnie nie interesuje!?- odpowiedział chłopak, który był mi bliski.
-Twoje wyniki mówią co innego! Jesteś najlepszy w klasie, przemyśl moją propozycję.

Oho to chyba oznaczało koniec rozmowy...Czas na mnie. Szybko żeby mnie nie widział, szybko żeby mnie nie widział.

-Ewelina zaczekaj!- krzyknął.

Fuck.

-Emm cześć- tuż za mną rozległ się głos Adama.

O Boże.

-Mogę z tobą porozmawiać?- spytał.
-Po co?- moja odpowiedź była ostra jak nóż.
-Nienawidzisz mnie, prawda?- mruknął.
-Co? Jak możesz nawet tak mówić?! Po prostu, w końcu masz ochotę porozmawiać, a wcześniej nie miałeś- zapytałam.

Walczyłam ze sprzecznymi odruchami. Spojrzałam na Adama z irytacją, ponieważ w dalszym ciągu nie usłyszałam odpowiedzi.

-Chciałbym ci to wszystko wyjaśnić, ale nie dziś, bo nie wiem jak obrać to w słowa. Może jutro, znajdziesz trochę czasu?

Dla ciebie zawsze.

-Ta jasne, chyba mam trochę czasu- odparłam niby obojętnie.
-To chodź odwiozę cię do domu.


Konstancja

Wracaliśmy właśnie z zawodów i jakimś dziwnym kurwa trafem wolne miejsce znajdowało się obok Kacpra. Jej...Wygraliśmy (jak zwykle), a ja byłam tak zmęczona, że nawet nie miałam siły kłócić się z tym idiotą i po prostu usiadłam na siedzeniu obok niego.

-Spokojnie dziewczyno.

Niech cię szlag, Kacper. Najlepiej by było gdyby w ogóle się nie odzywał...

-Przestań się mną bawić, bo i tak ci się nie uda.
-Jasne-mruknął.- I za to cię lubię.

Zacisnęłam zęby, walcząc z chęcią zabicia go na miejscu.

-Czego chcesz?
-Ciebie.
-Jestem odporna na twoje wdzięki, poza tym mam chłopaka i jest mi z nim dobrze.
-Oł więc mam wdzięki, hmm? Mów dalej.
-Skończ tą szopkę Kacper!
-Oj przestań Kostka- roześmiał się.- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
-Właśnie przyjaciółmi- pozwoliłam by to słowo zawisło między nami.

Wsadziłam słuchawki w uszy. Z jednej strony, miałam ochotę go pobić, a z drugiej, czułam ulgę, że jest blisko. Pojebane to wszystko...Byłam tak zmęczona, że nie chciało mi się szukać poduszki, po prostu oparłam głowę na barku Kacpra. Nie wiem czy mu się to podobało czy nie. Obstawiam, że raczej to pierwsze ponieważ przyciągnął mnie do siebie i objął ręką. Choć raz do czegoś się przydał.



*   *   *

Obudziłam się dopiero gdy dojechaliśmy do domu. Oczywiście udawałam, że sytuacja z Kacprem nie miała miejsca. Cwana ja.

-Ej Kostka, czekaj!- krzyknął za mną, kiedy wyszłam z autobusu.
-Czego?!
-Pomyślałem, że moglibyśmy się razem zabawić...
-Zabawić? Razem?- przygryzłam wargę, żeby się nie roześmiać.
-Nie zaszkodzi nam- odparł cicho.

I wtedy wybuchłam śmiechem. No po prostu nie mogłam się powstrzymać. Masakra.

-Więc co myślisz o wspólnym spędzaniu czasu?- zapytał.
-Myślę, że przed chwilą udzieliłam odpowiedzi na twoje pytanie.
-Niezły cios, me serce krwawi o tu- wskazał.
-Co masz na myśli przez to spędzanie czasu?- zapytałam ciekawa.
-Wszyscy jesteśmy zaproszeni w piątek na imprezę do Edenu.
-Eeee wszyscy?
-Możesz wziąć znajomych- puścił mi oczko..- Dobra to ja zawijam, bo mama po mnie przyjechała.
-No papa.

Szukałam wzrokiem Michała, który miał po mnie przyjechać. Lewo, prawo nic. Hmmm, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do niego.

-Gdzie jesteś?- zapytałam, kiedy odebrał.
-Daj mi sekundę- powiedział i rozłączył się.

No to nieźle, mam nadzieję, że mnie nie wystawił. 1 sekunda minęła i właśnie wtedy jego czarne bmw stało centralnie przede mną.

-Ale jak ty?- zapytałam zdziwiona.
-Wsiadaj, bo mokniesz mi- powiedział i zabrał torbę ode mnie.
-Dziękuję.
-Nie ma za co, jak tam było?- zapytał.
-A no jak zwykle wygraliśmy- uśmiechnęłam się pod nosem



Natalia

Minął tydzień od ostatniego incydentu z Marcinem. On nic nie robił, a mnie to irytowało. Nie wiem czemu, ale w głębi, tak bardzo, bardzo głęboko liczyłam, że nadal będzie się starał a tu dupa.

-O Jezu schowaj mnie, zabierz mnie stąd- podbiegła do mnie Konstancja.
-Ale o co ci chodzi?- zapytałam.
-Potem ci powiem, ale zabierz mnie stąd!!!
-Dobra, nie musisz się tak drzeć...
-A sory, to chodźmy na wagary.

5minut później byłyśmy w drodze do Mc Donalda. Obiad w maku why not. Zamówiłyśmy, oczywiście ona stawiała, bo jest bogata, hahaha.

-No to o co chodzi mała?- zapytała.
-Mała to jest twoja...- nie dokończyła, bo popatrzyłam się na nią groźnie.
-Też tak sądzę, że nie chcesz kończyć, opowiadaj!
-Lepiej ci to pokażę...

Wyciągnęła telefon, na którym wyświetliła zdj. Na głównym planie widac było ją hahahahahahah lażącą na Kacprze, o chuj hahahahahah.

-Ale słodko.
-Chyba się porzygam- westchnęła,
-I przez to zdj siedzimy tutaj?- zdziwiłam się.
-Nieeee wcale cała szkoła nie ma tego zdjęcia, wcale Michał mnie nie zabije i nie Natalia wcale źle się z tym nie czuje.
-Ale ty tylko na nim sobie przysnęłaś, lol?!
-No wiem, ale...
-Ale co?!
-Nie nic, nieważne.
-Konstancjo Królewicz mów w tej chwili o co chodzi.
-Bo on zaprosił mnie na imprezę, która jest dzisiaj. Zaraz dzisiaj jest piątek taa?
-Piątek, piątunio- potwierdziłam.
-No i mogę zabrać was ze sobą...
-Jak to zabrać? Ty rozważasz jego propozycję? No nieźle,

Nie otrzymałam odpowiedzi na to pytanie. Po jakiś 2h zmyłyśmy się do domu.

-Halo, jest tu kto?- zawołałam wchodząc do domu.
-Natalia, twój głupi kolega znowu przyszedł- mruknęła niezadowolona Ania.

Kolega? Mój? Zaraz głupi? Marcin to na pewno on! Poszłam do kuchni, gdzie wygodnie sb zasiadał i rozmawiał z moją mamą. Powtarzam moją mamą, lol.

-Eeeee?- zdziwiłam się.
-O Natalia wreszcie wróciłaś, czemu nie przedstawiłaś nam wcześniej swojego chłopaka?- zapytała mama.

Spojrzałam na Marcina, który puścił mi oko i pomachał ręką. Nienawidzę go. CHCIAŁBYŚ- powiedziałam bezgłośnie.

-Słyszałam, że wybieracie się razem na wspólny wieczór, więc nie będę wam przeszkadzać.
-Woeczór, co?! Mamo? Marcin o co chodzi?
-Zapomniałaś już, że mamy dzisiaj randkę, idziemy na kolację- uśmiechnął się.
-Radzę ci się lepiej ubrać- pocinęła mnie mama.
-Czekam skarbie- pomachał mi Marcin.

Jak burza wpadłam do pokoju, wyrąbałam wszystko z szafy. Wybrałam prosty strój żeby sprawiać wrażenie obojętnej na to wszystko, hehe. Po chwili byłam już na górze, a po dłuższej chwili siedzieliśmy w ekskluzywnej restauracji. Jednym słowem, wow. Ma chłopak gust.

-Dlaczego tak na mnie patrzysz?- zapytałam.
-Bo jesteś piękna. Lubię patrzeć na pięknych ludzi.
-Hęęę?
-A jakiś czas temu postanowiłem nie odmawiać sobie życiowych przyjemności.

Zapadła cisza, ale nie podobała mi się więc podjęłam próbę ponownej rozmowy.

-Zupełnie omotałeś moją mamę.
-Tak a twój tato jest fanem tej samej drużyny piłkarskiej. Myślisz, że mnie polubili?
-No pewnie. A z resztą kodo to obchodzi, to tylko rodzice.
-To twoi rodzice! Poza tym lubię być lubiany...Zwłaszcza jeśli to rodzice mojej dziewczyny.
-Przepraszam!? Jakiej dziewczyny!?
-No ta ja cię kocham, ty mnie więc na co czekać?
-No nie wiem...może najpierw byś zapytał mnie co o tym sądzę, hmmm?

Byłam zła, bardzo zła. Co ten kolo sobie wyobraża!?

-Ty podobasz się mi, ja tobie, więc...
-Przepraszam bardzo, ale ja nigdy nie powiedziałam, że mi się podobasz. Halo!?
-Skarbie, ja nawet nie musiałem pytać, widać to po tobie.



Ewelina

Zadzwonił mój telefon.

-Jesteś w domu?- zapytał Adam.
-Hm, nie- odpowiedziałam.
-Znam odpowiedź, bo jestem pod twoim domem.
-Ale my i tak już chyba będziemy wracać.
-Super. Do zobaczenia za chwilę.

Kiedy wjechaliśmy na podjazd Adam siedział na frontowych schodach. Trzymał w rękach bukiet czerwonych róż, które dopiero co zaczęły rozkwitać. Wstał ze schodów, podał mi bukiet i zapytał:

-Masz ochotę się przejść?
-Jasne, niedługo wrócę- powiedziałam do dziadków.
-Byle nie późno, i Adamie liczę na to, że jesteś przyzwoitym młodzieńcem i odprowadzisz mi wnusię do domu- pogroziła mi babcia.
-Oj Zosiu chodź do domu, daj młodym się wyszaleć- zaśmiał się dziadek

Chyba czułam się trochę lepiej ze świadomością, że za chwilę dowiem się wszystkiego. Czy to będzie ulga? Nie wiem, ale się dowiem! Szliśmy, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że niosę ze sobą ten bukiet. Idiotka skarciłam się w myślach, mogłam dać je dziadkom.

-Jakieś 2lata temu, zanim przyjechałaś do dziadków miałem przyjaciela.
-Miałeś?- zdziwiłam się.
-Tak, bo on już...Z resztą zacznijmy od początku. A więc przyjaźniliśmy się od małego. Mówią, że pasje łączą ludzi i tak było z nami. Liczyły się tylko motory, motory i motory. W prezencie na urodziny dostaliśmy te upragnione maszyny, więc postanowiliśmy je wypróbować.
-Iiii?
-Ten wieczór zapamiętam do końca życia, ponieważ był najgorszym jaki kiedykolwiek przeżyłem.
-Wypadek?- zapytałam, ale znałam odpowiedź.
-Tak, dlatego rozumiem co ty czułaś kiedy straciłaś rodziców. No więc, zanim przyjechała karetka on już nie żył, a ja stałem i się patrzyłem. Nie potrafiłem, nie mogłem nic zrobić!

Zerknęłam na niego i zobaczyłam spływającą łzę. Adam nigdy przy mnie nie płakał, nigdy! To była porażka, widziałam łzy własnego chłopaka, znaczy byłego, ach to takie skomplikowane, fuck. Jebać dumę, pomyślałam i przytuliłam go. Staliśmy tak wtuleni w siebie. Mi to nie przeszkadzało.

-Adaś, a co z bio-chem'em?- zapytałam, ciekawa czy rozważa propozycję od nauczycielki.
-Nie ma takiej opcji, nawet o tym nie myślę- powiedział stanowczo.
-Ale dlaczego? Twoi rodzice są lekarzami, a ty masz do tego talent!
-Ewelina nie rozumiesz?! Jak mogę być lekarzem i ratować innych ludzi skoro nie potrafiłem uratować swojego przyjaciela!
-Byłeś wtedy młody, nie wiedziałeś co robić. Proszę przemyśl tą propozycję. To wielka szansa dla ciebie. Byłbyś wspaniałym lekarzem.
-Pomyślę...
-Znajdziesz odpowiedź...Wierzę w ciebie!






Nigdy tak ciężko nie pisało mi się rozdziału. Naprawdę to była masakra...Jest rozdział, niesprawdzony, więc przepraszam za błędy. Przepraszam też, że nie komentowałam waszych nowych rozdziałów. Nie miałam czasu, ale staram się to nadrobić. Dlatego tych którzy to przeczytali, proszę o zostawienie po sobie śladu i napisaniu jeżeli chcecie o komentarz ode mnie pod waszymi postami napiszcie to, bo na serio już nie mam pojęcia, tyle tego do nadrobienia.

Natalia ;)













sobota, 26 lipca 2014

#22 "Testy"

Angelika

-Dobra ogarnijcie tą dupę! Trzeba coś zaśpiewać!- krzyczała Karolina.
-Ja uważam, że powinnyśmy zaśpiewać piosenkę Eweliny- powiedziała Natalia.
-Ja też- poparłam ją.
-A ja nie! Ona jest chujowa...- zaczęła Aśka.

Za jakie qwa grzechy jesteśmy z nią w grupie?! Za jakie się pytam!? Nie cierpię gdy trzeba być miłym dla kogoś komu tak na prawdę ma się ochotę dać w pysk...

-Chujowa to jesteś ty- odezwała się Konstancja!
-Jestem lepsza od was wszystkich razem wziętych!- pisnęła Aśka.
-Nie sądzę...- mruknęłam.
-Dobra myślę, że na dzisiaj wystarczy już tego- odprała Karolina.- Nie dogadamy się. Maybe jutro coś nam się uda.
-To ja wychodzę, papaa- nasza wielka diva wstała.
-No, no spierdalaj- pomachała jej Natalia ze sztucznym uśmiechem.

Zebrałyśmy wszystkie rzeczy i wyszłyśmy. Przed szkołą czekał na mnie Filip. Podeszłam do niego i pocałowałam na przywitanie.

-To jak, kolacja dzisiaj?- zapytał.
-Nie wiem czy mam ochotę...
-Wczoraj mówiłaś, że to dobry pomysł...
-Kobieta może zmienić zdanie w każdej chwili, z każdego powodu lub bez powodu!
-No tak, zapomniałem- zaśmiał się i otworzył mi drzwi do auta.- To co robimy dzisiaj?
-Nie wiem, ja planuję naukę do testów.
-A racja testy, zapomniałem! Fuck!



Konstancja

Znakiem zapytania jest moja przyszłość, a dokładnie jutrzejsze testy. Nie chce mi się juz uczyć, poza tym i tak teraz nic nie wkuję. Przebrałam się i wyszłam z domu. Szłam w kierunku kawiarni, w kórej byłam umówiona z Kacprem.

-Kawa czy sex?
-Zdecydowanie kawa- odparłam do Kacpra, którego spotkałam po drodze.
-Jesteś pewna? Tak w stu procentach?- pytał.
-No to raczej, że jestem pewna ty idioto! Mam chłopaka!
-Co przezywasz?! On nie musiałby o tym wiedzieć...
-Daj sobie spokój i tak ci się nie uda- odparłam pewna siebie.
-Walcze jeśli mi zależy, a kiedyś mi się uda i mnie pokochasz, a ja będę srał ze szczęścia- zaśmiał się i otworzył mi drzwi do kawiarni.
-Bez żadnych planów na przyszłość proszę...
-Kobiety potrzebują ciągłych zapewnień, nawet gdy coś jest pewne.
-Oho specjalista się znalazł- mruknęłam.

Sekundę po tym jak znaleźliśmy się w środku, poczułam, że mam ochotę na dobrą kawę.

-Zamów kawę, a ja zajmę stolik.
-A, a, a kochanie umówiliśmy się, że stawiamy sobie nawzajem!
-Cóż na większości planet to chłopak stawia dziewczynie- zaczęłam.
-Ale ja nie jestem twoim chłopem! Poza tym nie jesteśmy na randce, więc nie muszę za ciebie płacić!
-To chyba przesada.
-Opowiedz mi o tym...Jakie są twoje odczucia?

Podeszłam do lady nie zwracając uwagi na mojego towarzysza. Zamówiłam sobie kawę, zapłaciłam i odeszłam do stolika. Chłopak stał nieruchomo, a na jego ustach błąkał się ten sam nieznośny uśmieszek. Miałam ochotę sprzedać mu takiego gonga, który starłby ten głupi uśmieszek...Po kilku minutach, dosiadł się do mnie.

-Tu jest zajęte- powiedziałam.
-To strata czasu i tak mnie stąd nie wygonisz- uśmiechnął się i napił kawy.

Starałam się ukryć zainteresowanie i irytacje, które mimowolnie pojawiały się na mojej twarzy.

-A wiesz to bo...?
-Bo znam cię, jesteś słaba.
-Właśnie popełniłeś największy błąd swojego życia! Wypluj to!

Chłopak posłusznie wypluł kawę na stolik.

-Nie kawę imbecylu! To była przenośnia, masz mnie przeprosić!
-A no to przepraszam- zaśmiał się i zaczął ścierać stolik.
-Jezu, jesteś obrzydliwy!
-A tobie się to podoba, wręcz cię to kręci- dodał.
-Nie możesz w ten sposób mówic, bo tak na serio nie wiesz co lubię.
-Znamy się jakieś 1o lat. Tak często cię widuję i spotykam. Uwierz ja dużo wiem.
-Co?!- emocje zaczynały we mnie kipić.

Nie wiedząc jak dać im upust, rzuciłam w niego solniczką. Chłopak złapał ją w locie.

-Tak jest- potwierdził Kacper.- Widzę, że masz z tym problem.
-No no coś ty...nie mam żadnego...
-Może się zaprzyjaźnimy?- zapytał ze śmiechem.
-Wolałabym wziąć kąpiel z tosterem.
-Wiedziałem, że powiesz coś w tym stylu. Nie martw się ja też nie miałem zamiaru, po prostu cię sprawdzałem.
-Dobra, w porządku. Za dwa dni zawody.
-Tak wiem, ale co za problem. Nasza sztafeta i tak wygra!
-Pamiętasz? Jak w podstawówce obiecaliśmy sobie wszyscy, że kiedyś będziemy najlepsi?- zapytałam uśmiechając się na to wspomnienie.
-Mieliśmy przetrwać wszystko...I udało się!




Marcin

Sala taneczna. Natalia odbijająca się w każdym lustrze. O masakra.Dziewczyna włączyła muzykę. Zamykam oczy, wyglądała jakby świetnie znała ten utwór. Tańczy, a każdy jej ruch jest idealnie zatańczony. Kiedy utwór się kończy, tłum- ja szaleje. Zaczyna bić brawo i skandować jej imię. Nie mogę przestać na nia patrzyć.

-Jestem pod wrażeniem! Totalnie mnie zamurowałaś!
-Ehe, uważaj bo uwierzę. Już nie raz widziałeś jak tańczę...
-Ale nie tak! To było niesamowite, miałaś tyle energi w sobie, wow!
-Mniejsza, co tu robisz?
-Czekam na ciebie, idziemy uczyć się do egzaminów.
-Jakich egzaminów qwa?!
-Są jutro ty głuptasku, musimy się pouczyć.
-Fuck! Zapomniałam! Ale czekaj hahahaha ty i nauka?- śmiała się.
-No co robię to dla ciebie- odparłem.- Musimy spędzać razem czas.
-Nie musimy!
-Musimy! Zbieraj się.
-Grozisz mi?
-Tak, a co boisz się?- zapytałem.
-Jakoś nie bardzo...
-Kurde, to musimy coś z tym zrobić...
-To już twój problem- wzruszyła ramionami.
-Już wiem. Będziemy się uczyc i uczyc!
-Jej, jej, jej!- włączyła radio.

Przęłączyła na RMF MAX, oczywiście nie obyło się bez mojego marudzenia "nie zmieniaj mi tu nic". Widać było, że miała to w dupie. Leciało akurat K2 ft. Buka - 1 moment 

-Jezu, to tu leci, o mój Boże!- mówiłam sama do siebie.
-Też to lubię i zdziwko też mam. Kurde, patrz jak do siebie pasujemy!- zaśmiałem się.
-No jak kreskki i kkółka....


Marcin zz niewiadomych mi przyczyn niespodziewanie przyspieszył. Jechaliśmy szybko.

-Eeee może zwolinisz?- poprosiła.
 -Nie E.
 -Może jednak?
-Nie E.
 -Ty frajarze zatrzymaj to auto bo jedziemy we chuj wszybko, czaisz ?!

Zaśmiałem się pod nosem.

-Nie mogę, ponieważ nie chcesz się ze mną uczyć.
-No i ?
-Dojedziemy, wprowadze cie do domu, pouczymy się i wystko będzie okeej.
-Wprowadzisz mnie?
-No siłą, bo nie sądzę abyś sama była chętna- zaśmiałem się.
-Macin dobijasz mnie.
-Nie moja wina, że nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, że potrzebujemy siebie nawzajem- ciągnąłem.- Mamy wybór. Możemy pomóc sobie albo zrobić coś przykrego.
-Skącz opowiadać te farmazony.
-A żebyś wiedziała, że skończyłem! Właśnie dojechaliśmy.

Wysiadłem z auta i otworzyłem drzwi Natalii.

-Wysiądziesz sama, czy mam cię wyciągnąć?- zapytałem i wyciągnąłem do niej ręce.
-Zabieraj łapy psycholu!
-Natalia...
-Nie dotykaj mnie. Zostaw mnie w spokoju.
-Natalia!
-Marcin chyba się nie zrozumieliśmy ostatnio, więc po prostu wykrzyczę ci to w mordę ZOSTAW MNIE W SPOKOJU.

No to było mocne...W ogóle skąd ona ma tyle siły. Minęła mnie i sama udała się w kierunku drzwi mojego domu. Jest dobrze, nie zostawiła mnie jeszcze.

-Natalia czekaj ja też idę, przecież to mój dom- zawołałem i udałem się za nią.

Weszliśmy do środka, dziewczyna udała się do salonu. Walnęła się na kanape, czuła się jak u siebie w domu.

-Chcesz coś do picia or jedzenia?- zapytałem udając dobrego gospodarza.
-Nie dzięki. Dawaj te książki...Im szybciej zaczniemy tym szybciej stąd wyjdę.



*   *   *

PARTY HARD. Uczymy się już od jakiejś godziny. Koniec świata.

-Ej Nati....
-NIE MÓW DO MNIE NATI!!!
-Nie lubisz tego?- zapytałem ciekwy.
-Jest mi to obojętne, ale tak do mnie nie mów!
-Dlaczego?
-Dobra, weź mnie zostaw...
-Skoro już szczerze gadamy to...- zacząłem.
-To jesteś jebanym oszustem i wbij to sobie do głowy.
-Dzięki, to wiele dla mnie znaczy.
-Taka prawda, było mówić, że lubisz lecieć na kilka frontów...Ale teraz już mnie to jebie.
-Ja, przepraszam za tamto. To nie tak, zależy mi na tobie- mówiąc to patrzyłem jej prosto w oczy.
-Dobry dowcip Marcinku- zaśmiała się.
-Mówiłem to na poważnie.
-Za późno, bo ja już nic nie czuję. Miałeś szansę, ale teraz myślę, że jesteś zwykłym chujem.
-Nie, nie, nie ! To nie może tak być! Kurwa, nie! Rozumiesz !?

Dziewczyna wstała. Nasza nauka właśnie dobiegła chyba końca. Ubrałą się i ruszyła w kierunku drzwi.

-Nigdy nie życzyłam ci źle i wciąż życzę ci dobrze- powiedziała.- Proszę...Zostaw mnie wreszcie. Idź w swoją stronę i trzymaj się ode mnie z daleka. I uwierz wyjdzie nam to na dobre.
-Poczekaj! Ja tak nie umiem! I tak dalej będę starał się o twoje przebaczenie- powiedziałem stanowczo.
-Nauczysz się tego...Ja i tak nic nie zauważę.

I wyszła. Zostawiła mnie samego z wojną w myślach. No to ładnie.



Mikołaj

Pierdole te wszystkie testy. Ci ludzie nie mają już chyba nic do roboty...Nie nauczyłeś się, chodź napiszemy test. Szedłem przez korytarz i zobaczyłem Angelike z Filipem. Staram się już miec  na nich wyjebane, przyzwyczaiłem się do ich widoku. Ale i tak dalej jestem zazdrosny, bo chyba mi na niej zależy, ale ona kocha jego nie mnie. Jej wybór. W ogóle ta cała zazdrośc jest chujowa.

-Mikołaj, hej!

Od razu poznałem ten piskliwy głos. Aśka, masakra.

-Siema.
-Gdzie idziesz?- zapytała.
-Tam gdzie cię nie ma, skarbie.
-Wiesz co...po tym wszystkim co przeszliśmy myślałam, że zostaniemy przyjaciółmi. To takie moje malutkie marzenie...
-Marzenia się nie spełniają.

I stoję tak i czekam na jej reakcję. Wiem, że to było chamskie, ale cóż poradzic. Po chwili zobaczyłem przyglądającą się Angelika. A dokładniej patrzyła na nas. Hmmm ciekawe...

-Ale wiesz co, możemy dzisiaj się spotkac. Jakiś wypad do restauracji, relax przed jutrzejszymi testami. Co ty na to?- zapytałem.

Miałem już plan.

-Ty tak na poważnie?- zapytała z nadzieją.
-Yep, serio, serio.
-Jestem za, przyjedziesz po mnie?
-Tak, a może weźmiemy jeszcze kogoś ze sobą.

I wtedy wiedziałam już, że z Aśką nie ma tak łatwo. Ona uśmiechnęła się w bardzo dziwny sposób, który nie oznaczał nic dobrego.

-Spokojnie, ja załatwię nam odpowiednie towarzystwo- powiedziała.



*   *   *

-Powiesz mi w końcu kogo zaprosiłaś?- męczyłem Aśkę.

Właśnie wchodziliśmy do jakiegoś lokalu, także wybranego przez nią.

-Oj zobaczysz, to niespodzianka!

Usiedliśmy przy stoliku.

-Mikołaj to co mi zrobiłeś zabolało.
-Oj. Mnie też często coś boli, poza tym wszystko się kiedyś kończy- na mojej twarzy pojawił się niewinny uśmiech.
-Nie, ty po prostu lubisz bawic się cudzymi uczuciami. I nie wiem jak ty to robisz, bo ja bym tak nie mogła.
-Ha, odezwała się ta lepsza co wcale nie robisz wszystkim na złośc.
-Bo nie robię.
-Robisz.
-Nie E.
-Tak.
-Nie E.
-Tak.
-Musimy skończyc, bo niespodziewanka dla ciebie właśnie przyszła- powiedziała i uśmiechnęła się złośliwie.

3,2,1 w drzwiach zobaczyłem Filipa i Angelikę. Nie mogłem znieśc tego jak ona kurwa na niego patrzyła. 

-Tutaj!- zawołała ich Aśka.

3,2,1 Angelika zobaczyła mnie, była tak zdziwiona, że martwiłem się czy z nią wszystko ok.

-Mikołaj? Co ty tu robisz?- zapytała.
-Siema Angelika, to samo co ty- odpowiedziałem.
-Eee, że przyszedłeś tu na kolecję, tak?
-Przyszedłem, nom.
-I my mamy jeśc ją tak wszyscy razem?- dziwiła się.
-Mi to w niczym nie przeszkadza, siadajcie!- cieszyła się Aśka i popatrzyła na mnie z satysfakcją w oczach.

Jeszcze qwa nie wygrałaś ty szmatwo jebana! 

-To po prostu beznadziejny przypadek, ale teraz na to nic nie poradzimy.
-Właśnie siadajmy- powiedział Filip po czym odsunął krzesło Angelice.

Jebany gentelman. On mnie wkurwia.

-Wiec jak tam wam się układa w związku?- zapytała Aśka i wiedziałem, że robi mi to na złośc.
-No właśnie opowiadajcie!- poparłem.

Angelika patrzyła w stół i nie miała zamiaru się odezwac, więc został tylko Filip.

-A u was jak?- zapytał.
-Odpowiadasz pytaniem na pytanie.
-Po co pytacie jak i tak się nie lubimy.
-Racja, więc chyba nie chcę wiedzieć- rozmyśliłem się.
-Jesteśmy szczęśliwi i oby tak dalej- odparł chłopak i sięgnął po menu.
-No to gratulacje- uśmiechnąłem się sztucznie.
-Co zamawiamy?- zapytał Angeliki.
-A wy co? Polecacie coś?
-My już złożyliśmy zamówienie- odparła Aśka.
-Złożyliśmy?- zapytałem zdziwiony.

Wow, niezła jest. Nawet nie wiem kiedy ona to zrobiła. Ogarnęło mnie dziwne uczucie.



Karolina

Kolacja z rodzicami poszeła jakby nigdy nic. Potem ruszyłam do siebie na górę. Nagle dostałam sms'a.

Od: Nieznany

Nie wystrasz się, ale w twoim pokoju jest chłopak.

Ten sms zatrzymał mnie na korytarzu przed drzwiami do pokoju. Nie znałam numeru. A może to dziewczyny się wygłupiają? Ale w tej chwili to nie było śmieszne. Ostrożnie otworzyłam drzwi. Jeśli ktoś naprawdę byłby w środku, to po co uprzedzałby mnie, zanim wejdę? Zamknęłam drzwi i włączyłam drzwi.

-Tobie faktycznie brak instynktu samozachowawczego- usłyszałam znajomy głos.
-Paweł o Jezuuu! Debilu zmieniłeś numer?- zapytałam.
-Nie, chciałem cię przestraszyć skarbie.
-No to ja zawsze będę damą w potrzebie, a ty będziesz mnie ratował, ok?
-Ciebie zawsze- zachichotał i objął mnie w tali.

Przysunął do swojej piersi.

-Brakowało mi dziś ciebie- powiedziałam kiedy mieliśmy się pocałować.
-Wiesz, brak czasu i te zajebane testy...
-No jutro część dalsza- mruknęłam.

Nasze usta pasowały do siebie. Wtuliłam się mocniej w błaganiu o więcej. Jego ciało tak bardzo różniło się od mojego. Był twardy tam gdzie ja miękka. Dawało mi to poczucie bezpieczeństwai niepokój.



__________________________________________________

Wybaczcie mi, wiem że są błędy ale nie chce mi się ich poprawiać x DDDD Rozdziału długo nie było, ale to wszystko bo są wakacje i mam też inne rzeczy do roboty. Postaram się dodawać regularnie. Proszę o pozostawienie po sb śladu.

Natalia ;)

PS: Jeżeli nie zostawiłam komentarzu pod waszymi blogami, to znaczy że wgl nie przeczytałam z braku czasu. Teraz to nadrabiam ! :)










poniedziałek, 30 czerwca 2014

#21 "Zakład"

Angelika

-Jak tam u ciebie, lepiej już?- zapytałam Natalię, w drodze do szkoły.
-Pytasz się mnie czy jest mi lepiej. Nie wiem czy odpowiedzieć, czy zignorować to pytanie.
-Odpowiedz mi szczerze, bo pytam serio.
-Człowieku, mój cały świat runął w gruzach!!!
-Hmm czyli zależy ci na nim?- drążyłam temat.
-Już nie.
-To dobrze, bo zaraz będziemy ich mijać.

Szłyśmy w stronę klasy. Z oddali zobaczyłam gromadę idących chłopaków. Od razu dało się poznać, że to koszykarze. Chłopcy byli bardzo wysocy, ale co gorsza do tej klasy chodzi Mikołaj i Marcin. Mamy problem! Zbliżyłyśmy się do siebie, patrzyłyśmy przed siebie, udając że ich nie widzimy.
3,2,1 minęłyśmy ich.

-Ufff, ale ulga- mruknęłam.
-W końcu powiedziałaś coś miłego.
-To nie było miłe!
-Bo nie miało być miłe, powiedziałam ci prawdę- wzruszyłam ramionami.

Dotarłyśmy pod klasę, gdzie na Andzie czekał jest super, idealny chłopak- Filip. Rzygam, rzygam tęczą. Lubię, gdy ludzie są szczęśliwi, ale w tej chwili mi to przeszkadza. Nawet bardzo, nie poprawka okropnie! Najgorsze jest to, że część mnie ciągle ma nadzieje...Ale no problem, nadzieję zawsze można zabić i ja już się o to postaram.

-Chodź ze mną do Filipa- zaproponowała.
-Wolałabym sobie wbić widelec w oko niż siedzieć z wami- odparłam obrzydzona.
-Natalia! No chodź, przecież nie będziesz tu siedzieć sama.
-Kanapka z serem.
-Co kanapka z serem?- zapytała zdziwiona Angelika.
-Yhgggg nie wołajcie mnie, nawet tu nie podchodźcie, bo zwymiotuję wam na buty. A wątpię w to, że Filip lubi chodzić w obrzyganych butach, nie? A kanapka z serem, po to żebyś wiedziała co zjadłam na śniadanie, bo jak to wrócę na pewno nie będzie wyglądać tak samo jak wcześniej.
-Filip nie lubi i bardzo by nie chciał...-odpowiedział na moje pytanie.
-No to pacanie stój tam gdzie stoisz, rób sobie z Angeliką co chcesz tylko nie zbliżajcie się do mnie!



*   *   *

Po wyczerpującym dniu w szkole, jedyne o czym marzyłam po przyjściu do domu, to walnąć się na moje łóżko. To było najlepsze co mogłam zrobić, bo ostatnio mój humor bardzo szwankuje.

Motor, motor nawet spoko motor. Szkoda tylko, że za nimi nie przepadam. Są okej i tyle. Nigdy na niego na pewno nie wsiądę. Idę drogą, widzę wypadek. Motocyklista, leży na ziemi i krwawi. Podbiegam, ściągam mu kask. 

Aaaa! Te sny są zbyt realne...Motocyklistą był Marcin. Przekręciłam się na plecy i patrzyłam w sufit. Został on ostatnio moim ziomem, bo da się z nim dogadać. Wolałabym jednak żeby ten sen się nigdy nie spełnił. Mimo tego, że tak mnie zranił...

-Nataliaa! Aaaaa weź go ode mnie, weź go!- krzyczała Ania, która wpadła do mojego pokoju.
-Kogo?- zapytałam biorąc ją na kolana.
-Rafała, on opowiada mi taki kawał, który nie chce się skończyć! Ja nie chcem!
-O Natalia wstałaś co za zaskoczenie...Opowiedzieć ci kawał- zapytał Rafał.
-No dawaj cwaniaku!
-Nie, nie wiesz co robisz Natalia no!- szarpała mnie siostra.
-Easy, easy mała damy sobie radę. Dawaj ten kawał!- powiedziałam.
-Ok, zaczynam. 
Był sobie Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. No i ten Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu pomyślał sobie: 
-Muszę sobie znaleźć żonę. Najlepiej poszukać na zamku.- No i Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu pojechał w stronę zamku. Ale po drodze przejeżdża przez wioskę i zatrzymują go wieśniacy: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-A to pewnie do zamku jedziesz? 
-No tak 
-To jedź tam.- powiedzieli wieśniacy. No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu pojechał w stronę zamku. No ale przed wjazdem do zamku, przed bramą zatrzymują go strażnicy i pytają: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-A to przejeżdżaj.- No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu wjechał. Zostawił konia w stajni i udał się w stronę sali tronowej. No ale przed salą tronową znów Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu (teraz bez konia) zatrzymali strażnicy, którzy spytali: 
-Rafał, skończ, my już nie chcemy!!!
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-A to wchodź!- 
No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu wchodzi do sali i pada u stóp króla. No ale że ten stary i ślepy to nie widzi że to Czarno-czerwony Rycerz i pyta: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-No i czego chcesz?!- 
-No chciałbym prosić o rękę twojej córki- 
-Aaaa, no spoko. Ale widzisz, u nas jest taka zasada: kto chce córkę króla za żonę musi zabić smoka.- 
Na to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu mówi: 
-Rafał zaraz zamknę ci jadakę, skończ już!!!- krzyczałam.
-Spoko.- No i poszedł. Wyszedł z sali tronowej, wziął konia i wyjechał tenCzarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu z zamku. No ale po drodze znów przejeżdża przez wioskę, a że wieśniaki głupie i go nie poznają, to pytają: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Aaaa, to tyyy! Pewnie do smoka jedziesz? To w tamtą stronę- 
No i Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu ruszył w stronę groty smoka. Jedzie, jedzie, aż dojeżdża. Ale tam stoją strażnicy, którzy pilnują, aby nikt tam nie wchodził do środka. No i jak go zobaczyli to zaraz zapytali: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Pewnie chcesz smoka pokonać co?- 
-No raczej!- odpowiada Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu i wchodzi do środka. Tam leży smok, wielki, brzydki i zły. Zaraz jak Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu wchodzi do środka smok się budzi i zdziwiony pyta: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ha! I pewnie chcesz mnie zabić?- 
-A jakże!- odpowiada Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu i rusza do walki. Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu ze smokiem walczą i walczą, aż w końcu smok pada martwy. No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu ucina głowę smoka, pakuje do kieszeni i wychodzi. Wsiada na konia i jedzie do zamku. No ale znów po drodze trafia do wioski. No a że Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu cały był umazany krwią smoka więc go wieśniacy nie poznali i pytają: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Aaa, to znów ty! No to jedź. Powodzenia.- 
No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu jedzie, dojeżdża do bram zamku. No ale że strażnicy głupi, to pytają znów: 
-KONIEC. KONIEC, CHCEMY KONIEC!!!
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-A to wjeżdżaj.- Tak też Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu zrobił. Zostawił konia i idzie w stronę sali tronowej. No ale że się zmieniła warta przed drzwiami to się strażnicy pytają: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-No to wchodź, król już czeka. 
No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu wchodzi. No ale że król stary i ma sklerozę to się pyta: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-No to co, pokonałeś smoka?- 
-No pewnie- powiedział Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu i wyjął głowę smoka. 
-To spoko, ale wiesz, ja właściwie to nie mam córki.


Walnęłam sobie ręką w czoło. Jaki głupi kawał. O masakra!

-Nigdy więcej nie opowiadaj kawałów Rafał!- powiedziałam stanowczym głosem.
-Ale ja chciałem wam opowiedzieć jeszcze jeden. Mam taki fajny o twarogu! 
-Zamknij się! Zamkniej się ty idioto!- krzyczała Ania.
-Okej, to wam opowiem!
-Nie opowiadaj ty idioto! Zamknij się, zamknij się ty wielki idioto!- darła się mała, a ja stałam zdziwiona skąd ona zna w ogóle takie słowa.
-Zawsze będę was kochać- wyznał Rafał.- Uwielbiam jak się na mnie wnerwiacie. Kocham was!
-Rafał to był najmilsza rzecz jaką powiedziałeś, ale założe się, że za chwile powiesz, że żartowałeś...
-Dokładnie, nara frajerki!- zaśmiał się i wyszedł.

Tylko zabić tego małego gnoja. Ma tylko 13lat, a już taki cwany.



Marcin

Trzeba ogarnąć dupę i ponieść konsekwencje tego co zrobiłem. Muszę ją odzyskać, bo jest dla mnie ważna! Pojechałem do kwiaciarni i kupiłem największy, najdroższy bukiet jaki był. Cel podróży ----> DOM NATALII. To nie będzie łatwe zadanie. Zaparkowałem, wysiadłem i zapukałem do drzwi.

-A pan to?- zapytał młody chłopak, który otworzył mi drzwi.
-Pan? Wyglądam tak staro? Marcin, jest twoja siostra?- zapytałem.
-Mam dwie, o którą chodzi?
-Pedofilem nie jestem, więc zawołaj tą starszą.
-Natalia jakich kochaś do ciebie!- zawołał i poszedł zostawiając otwarte drzwi.

Po kilku secundach zeszła Natalia. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji i przypuszczam, że to moja wina... Chociaż nie jej mina wyglądała jakby wyobrażała sobie moją głowę nabitą na długi kij.

-Czego chcesz?- zapytała.
-Tylko ciebie- odparłem pewny siebie.
-Tak właśnie ostatnio to pokazałeś...Więc jeżeli nie masz nic do powiedzenia, nie żebym cię wyganiała, ale wypierdalaj.
-Proszę, to dla ciebie- podałem jej bukiet czerwonych róż.

Dziewczyna ziewnęła, wzięła bukiet róż ode mnie. Poszła z nim do kluchni wróciła z kochem na śmieci w ręce, w którym znajdował się mój bukiet.

-Tyle dla mnie znaczysz- uśmiechnęła się ponuro.

Zaśmiałem się, ona jest zdecydowanie tą jedyną! Ta dziewczyna mnie zaskakuje! Jesteśmy tak różni, ale bardzo podobni.

-Nie jestem w stanie zrozumieć co cię tak bawi. Właśnie dałam ci do zrozumienia, że dla mnie jesteś zerem. Dotarło to do ciebie?
-Przestań. Zachowujesz się tak niegrzecznie- zaśmiałem się.
-Od teraz tylko takie zachowanie jest odpowiednie w stosunku do ciebie. A jeżeli za chwile nie chcesz stracić zębów to spierdalaj z mojego domu gnoju!

Przerwała na chwile, by zobaczyć czy jej słowa do mnie dotarły. Otóż dotarły, ale w dalszym ciągu stałem oparty o futryne uśmiechając się ja głupi do sera. Wnerwiona dziewczyna udała się do siebie do pokoju. Postanowiłem na dzisiaj dać spokój z przeprosinami, ale jutro będzie część druga. Odzyskam ją!



Konstancja

-Zobaczysz, zrelaxujesz się i zapomnisz o wszystkim!- namawiałam Natalie.
-Jak basen ma mi pomóc zapomieć o tym imbecylu?
-Normalnie, popływamy tak żebyś ledwo zipiała, ale ledwo zipienie równa się nie myslenie. Pasi ci?
-No nie wiem...
-Nie pierdol i chodź!
-Dobra to za pół godziny pod basenem.




*   *   *


Pływałyśmy w tą i z powrotem. Tyle, że ja robiłam to dużo szybciej od Natalii. Bywa.

-No proszę, a na trenigu tak nie zasuwasz- usłyszałam znajomy głos.
-Kaper, powiedziałabym, że miło cię widzieć, ale musiałabym skłamać- odparłam.

Nade mną stał Kacper Lodarski- kolega z klasy. 

-Kacper?- zdziwiła się Natalia.- Co ty tutaj robisz?
-O Natalia, hej.- wskazał na swoją koszulkę.

W gimnazjum zdawaliśmy na ratownika, nic dziwnego, że zastałysmy go na basenie. Chłopak podarował nam jeden ze swoich usmiechów. 

-To debilu co ty tutaj robisz?! Ludziu pilnuj, a nie!- warknęłam, bo nie przepadam, za jego towarzystwem, wystarczy mi te 9h dziennie.
-Easy, easy bro. Norbert jest, a ty się obijasz. Do pływania, a nie!
-Kij ci w oko! O Boże jak jest Norbert to pewnie wyrwał już połowę basenu- zaśmiałam się.

Chłopacy z mojej klasy mają porypane gry. Opowiedziałabym, ale szkoda o nich wspominać. Zaśmiałam się, bo w mojej wyobraźni pojawił się obraz Norberta, który wyrywał kolejne laski. Natalia tylko obserwowała nas i śmiała.

-Założę się, że czasu i tak nie poprawiłaś!
-Coś ty powiedział!? Masz jakiś problem? Bo ja nawet teraz mogę to zrobić!
-Bujaj się mała, bo i tak nie dasz rady- zaczął.

I to były te słowa, które dają mega siłe. Tego mi było trzeba.

-Mózg ci stanął w poprzek? Zdążyłabym przepłynąć, wyskoczyć i napić się herbaty zanim byś mnie dogonił frajerze!
-No chyba nie...
-Chyba tak! Może to sprawdzimy?- zaproponowałam.
-Już, moment. Norbert!- zagwizdał.- Pilnuj, bo muszę coś udowodnić!


Chłopak ściągnął strój ratownika i wskoczył do wody.

-Aaa zimna!- zaczął skakać.
-Ja wyjdę i będę sędziować- powiedziała Natalia.
-No już, wiadomo, że powiesz że ona wygrała. Jesteście przyjaciółkami, halo!? Gwoździu chodź tutaj!
-Jak zapłacisz!- zawołał z drugiego końca basenu.
-Japa! Nie przekrzykiwać się idioci! Chodź tutaj albo gonga dostaniesz!
-Z kobitkami biję się tylko na gołe klaty- powiedział Norbert, który właśnie podszedł.
-Stary sprawa wygląda tak, pilnujesz ludzi, a jak będziemy kończyć to patrzysz czy Natalia nie oszukuje. To tyle!
-Cały basen na mojej głowie, hmmm w sumie ostatnio i tak stałem się człowiekiem pracy, luz- wzruszył ramionami.
- Dobra no to przygotowani? Okeeeej... Na miejsca..... Piiiiiiiiiiiiip - zagwizdała Natalia.
- Hahahaha frajer już mnie wyprzedził. Niech się zmęczy, a ja go później dogonię - pomyślałam i zaśmiałam się w duchu.

Pływaliśmy sobie tak już ze 2 i pół minuty. Dobra, nawrót. Równe 200 metrów. No to skarbie zaczynamy zabawę. Przyspieszyłam i już po 50 metrach zrównałam się z nim. Hoho, ktoś tu się chyba zmęczył - znów się zaśmiałam w duchu. - Boże, dlaczego on nie odpuszcza... kiedyś nie był taki dobry. Płynęliśmy 14 basen, czyli jeszcze tylko 2! Te ostatnie, teraz liczy się tylko żeby płynąć jeszcze szybciej niż na początku. Nim się obejrzałam finiszowaliśmy. 

3,2,1 ściana.

-Kto wygrał?- zapytaliśmy równo.
-Konstancja!- pisnęła Natalia.
-Wygrał Kacper- powiedział Norbert.
-Konstancja!
-Kacper!
-Konstancja!
-Kacper!

My odpoczywaliśmy i patrzyliśmy jak ta dwójka się kłóci.

-Remis?- zapytała w końcu Natalia.
-Dobra, remis!- zgodził się Gwoździu.
-Idioci- zkwitował Kacper.
-Dokładnie, co wy w ogóle robiliście skoro nie wiecie kto był pierwszy?
-Japson! To nie wasz interes, jak to był zakład to po prostu idźcie na kawę i po sprawie. Ja zawijam, cza ludzi pilnować- powiedział Norbert.- Pa Natson!
-Yo, to ja już idę do szatni, a wy tu sobie pouzgadniajcie...- zaczęła Natalia.

Zmroziłam ją wzrokiem. Jaka szmatwa, przecież dobrze wiedziała, że nie lubię przebywac w jego towarzystwie! 

-Ale chamówaaa- powiedziałam pod nosem.
-No chyba ty- odpowiedział Kacper wychodząc z wody.
-Liż mi pięty frajerze, to ja byłam pierwsza!
-Chyba w snach, to kiedy stawiasz tą kawę kochanie?
-Kochanie? Kopnąć cię z łokcia?! I ja nic nie stawiam, bo to ja wygrałam!
-Hmm ciekawie się zapowiada, wiesz ile już dałaś mi tych gróźb? I żadnej nie spełniłaś, za słaba jesteś- zaśmiał się.

Ja jestem słaba? Rozumiem, że to było wyzwanie. Typek stał i wycierał się ręcznikiem. Podeszłam, ziewnęłam. Pchnęłam go jedną ręką. Gość wpadł do basenu razem z ręcznikiem.

-Hej! Nie ma skakania do wody!- krzyknął Norbert ze stanowiska ratownika.

Co mnie zdziwiło, bo przy nim stała i gadała Natalia. Uuuu no nieźle.

-Żadnych skoków jasne! Zrozumieliśmy!- odkrzyknęłam i wleciałam do wody.

Pewnien mądry człowiek chwycił mnie za Kostki i byłam w wodzie.

-I co się szczerzysz?- naskoczyłam na niego.- Ja przynajmniej nie wpadłam z ręcznikiem.
-Fuck! Zabiję cię!- powiedział, kiedy zauważył, że mam rację.
-Nie ty jeden- zaśmiałam się i wyszłam z basenu.
-Hej, czekaj! Co z tą kawą?- zapytał.
-Może być jutro i stawiamy sobie nawzajem skoro był remis- odpowiedziałam i poszłam po Natalię.



Mikołaj

-Spóźniłeś się!- powiedziałem do Filipa kiedy wszedł.
-Wiem, musiałem pożegnać się z Angeliką- wzruszył ramionami.

Wiedziałem o tym, ale i tak byłem zły. Nie ja byłem wkurwiony! Dlaczego ona jest taka łatwa? Dlaczego mu się dała? Dlaczego się zgodziła? Czy ona musi być taka pusta.

-Chuj mnie to obchodzi co robiłeś! Dzisiaj my prezentujemy piosenkę!- odparłem.
-A dziewczyny kiedy?- zapytał Michał.
-Chuj mnie to obchodzi. My dzisiaj a ten cwel się spóźnia!
-Uważaj na słowa cieniasie!
-Ja jestem cieniasem!? No błagam! To ty jesteś tancerzykiem, jeszcze brakuje ci legginsów i Jezioro Łabędzie.
-No, no spierdalaj.

Mam ochotę mu zajebać, ale trzeba nam go, bo musimy tą piosenkę zaśpiewać. Wnerwia, mnie bo chodzi z Angeliką, a ja zaczynałem już do niej startować. Prawie była moja, fuck! Mogłem od razu do łóżka ją cisnąć. Przygotowaliśmy sprzęt i akuratnie do klasy zaczęli schodzić się ludzie.

-No dobrze, chłopcy zaprezentują nam swoją piosenkę, a dziewczyny za tydzień! No to dajcie czadu!- powiedział nauczyciel.

-May our hearts be full like our drinks tonight- zaczęłem śpiewać.
May we sing and dance till we lose our minds
We are only young if we seize the night
Tonight we own the night
Tonight we own the night

-La la la la la- potem Michał, który nie chciał się dużo udzielać w tym projekcie.
La la la la la
La la la la la la
La la la la la
La la la la la
La la la la la la

-When my time is over, lying in my grave- znowu ja.
Written on my tombstone, I want it to say

-This man was a legend, a legend of his time- kolej Filipa.
When he was at a party, the party never died


-Hey, everybody's got a dream so what do you say- no i Marcin, który wymyslił piosenkę.
Are we making history?


Refrenik- wszyscy razem.

May our hearts be full like our drinks tonight
May we sing and dance till we lose our minds
We are only young if we seize the night
Tonight we own the night
Tonight we own the night

La la la la la
La la la la la
La la la la la la
La la la la la
La la la la la
La la la la la la


Dokończyliśmy piosenkę.

-Super, chłopaki! Świetnie!- bił brawo nauczyciel.
-Yeah, gratulacje należą się Marcinowi, który wymyślił piosenkę.
-Sam ją wymysliłeś?
-Ja, eee- Marcin złapał się za kark.- Tak sam, sam.
-Gratulacje! Piosenka jest świetna! Na prawdę! Dziewczyny, teraz macie wysoką poprzeczkę musicie ich pobić.



__________________________________________________________________


Kacper Lodarski- kolega z klasy Konstancji. Ratownik, lubi grać w kosza. 











Przepraszam za błędy, które na pewno są, ponieważ zrąbał mi się laptop. Długo zeszło z tym rozdziałem, ponieważ wena nie dopisywała, ale tak czasami bywa. Dziękiuję za każdy pozostawiony komentarz!

Natalia ;)