piątek, 30 stycznia 2015

#27 "Pobudka"

Konstancja

Wyszłam z treningu. Dzisiaj piątek, jutro urodziny Angeliki, a ja jeszcze nie mam prezentu. Fuck.

-Kostka! Zaczekaj!
-Nie mam dla ciebie czasu- odparłam i szybko ruszyłam do domu.

Obiecałam sobie, że będę trzymała się z daleka od Kacpra. Po pierwsze nie lubię go, a po drugie Michał się wkurwia o niego. Pół godziny później przeglądałam co ciekawego leci w telewizji. W tej chwili dokonywałam najtrudniejszego wyboru tego dnia.

4fun.tv czy MTV?

Po bardzo intensywnych przemyśleniach wybrałam MTV. I gdy już usadowiłam się wygodnie na kanapie, w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam widząc w progu, osobę której nie powinno tu być.

-Konstancja co ty sobie...

Zamknęłam drzwi, nie dając mu możliwości dokończenia zdania. Wróciłam do salonu.

-Konstancja! Otwórz te drzwi!
- Nie ten dom! Pomyłka- krzyknęłam i pod głosiłam muzykę.

Po chwili mój telewizor się wyłączył. Sam. Zaczęłam rozglądać się za pilotem i znalazłam go. Był w ręce złego chłopaka.

-Myślałam, że mamy samozatrzaskowe drzwi- powiedziałam patrząc na niego.
-Klucze pod wycieraczką?
-Czego chcesz Kacper?- zapytałam.
-No cóż dawno się do mnie nie odzywałaś. Martwiłem się.
-Martwiłeś?- zaśmiałam się.- Niby czemu?
-Przyjaźnimy się.

To rozbawiło mnie jeszcze bardziej. Błogosławię twoje poczucie humoru Kacprze.

-Gówno prawda. Może chodzimy do jednej klasy już kilka lat, ale nie znamy się. Nic o mnie nie wiesz.
-Właśnie dlatego poznamy się.
-Matko, ta znajomość nie ma szansy. Nie jesteśmy do siebie podobni pod żadnym względem. Idź sobie, nie mam nastroju na to całe gówno z tobą.
-Nigdzie nie pójdę Konstancja.

Zakryłam dłonią oczy. Czy ten człowiek się nigdy nie odwali?

-Miałem kiedyś pieska.
-I co z tego?- zapytałam nie rozumiejąc co ma to wspólnego.
-Miał na imię Kostek.
-Poważnie nazwałeś tak psa?

Poprawiłam się na kanapie.

-Tak.
-No dobra i co z nim?-zapytałam.
-No nie wiem.
-Jak to nie wiesz?! To twój pies.
-Powiem ci jak bardziej się poznamy...
-Żartujesz sobie ze mnie?
-No, ale przyznaj, że cię zaciekawiłem- uśmiechnął się.
-Trochę- wzruszyłam ramionami.
-No to własnie ja mam dziwne wrażenie, że jesteśmy do siebie podobni i oboje potrzebujemy zmiany.

Popatrzyłam przed siebie. Może miał rację...Chłopak wyciągnął telefon.

-Co robisz?
-Ubieraj się idziemy na imprezę, chce ci pokazać jaki jestem.
-Ja nie idę.
-No dawaj, co innego masz w planach. Jest piątkowy wieczór a ty siedzisz i oglądasz programy muzyczne, no błagam...

Posłał mi jeden ze swoich uśmiechów, któremu wiele dziewczyn nie może się oprzeć. W sumie, czemu nie? Raz się żyje.



*   *   *

Jechaliśmy taksówką, przez oświetlone miasto. Mój wzrok parę razy obserwował osobę siedzącą obok mnie. Dzieliła nas pusta przestrzeń, bo chyba on chciał utrzymać dystans. Z zamyślenia wyrwały mnie otwierające się drzwi. Kacper podał mi rękę, pomagając przy wysiadaniu. Usłyszałam muzykę, a moim oczom ukazał się ogromny neonowy napis.

-Co to za klub?- zapytałam.
-Ze striptizem.
-Pojebało cię? Nie wejdę tam.

Chłopak wybuchł głośnym śmiechem, zwracając na siebie uwagę kilku ludzi.

-Żartowałem, nie zabrał bym cię do klubu ze striptizem.

Stałam osłupiała. Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął do wejścia. Szłam równo z nim. Kiedy weszliśmy do klubu muzyka była tak głośna, że uszy aż bolały.

-Zaraz się przyzwyczaisz- krzyczał do mojego ucha.

Chwilę później znaleźliśmy się przy ogromnym barze.

-Co podac?-zapytał barman.
-Whisky, a dla niej słabego drinka.
-Z lodem?- zapytał mnie barman.
-Wezmę to co on- powiedziałam zerkając na Kacpra.
-Nie nie weźmie tego- odpowiedział.
-Dlaczego?
-Bo masz za słabą główkę na alkohol tego typu, poza tym upicie cię nie znajduje się na mojej dzisiejszej liście.
-Ale...
-Z lodem- zwrócił się do barmana.- Tak ma być lekki.
-Zawsze taki jesteś?- zapytałam.
-Jaki?
-Musisz wszystko kontrolować?
-W zasadzie to tak.

Byłam ciekawa jaki jest, chociaż bałam się jak wpłynie to na nasze relacje. Splotłam ręce i położyłam na kolanach.

-O co chodzi Konstancja?-zapytał kładąc rękę na moich plecach.

Było źle, Nie mogło być już gorzej.

-Powiedz o czym myślisz- powiedział.

Odwróciłam się do niego i okazało się, że patrzę w jego oczy. Był nachylony do mnie i prawie stykaliśmy się czołami. Nie jest dobrze, jedyne o czym w tej chwili myślałam to jak smakują jego usta. Nachylił się do mnie jeszcze bardziej. Oblizał dolną wargę. Cholera! Chciał mnie pocałować! Zamknęłam oczy czekając na pocałunek, ale wtedy przez myśli przeleciał mi obraz mojego chłopaka. Michał. Momentalnie otworzyłam oczy. Chciałam mu powiedzieć żeby przestał, ale uprzedziła mnie brunetka, która rzuciła się na Kacpra.

-Kacper! Matko gdzieś ty się podziewał?- obsypywała go pocałunkami.

Jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia.

-Kaśka, czego chcesz do cholery?- zapytał wnerwiony.
-Ostatnio dobrze się bawiliśmy...
-Myślisz, że mam ochotę na powtórkę?- wybuchnął śmiechem.- Nie jestem tu sam.
Nie zauważyłam- powiedziała zerkając na mnie.- Osobiście uważam, że stać cię na coś lepszego Kacper. Bez urazy oczywiście.

Aha. Kacper wstał z krzesła.

-Spierdalaj Kaśka, jak już mówiłem, nie jestem tu sam. Papa.
-Co-o?- wyjąkała.
-Wypierdalaj, nie chcę cię widzieć w pobliżu.
-Ale...
-Wynocha!




Karolina

Był piątkowy wieczór. Siedzieliśmy z Pawłem u mnie w domu. Szukaliśmy sobie zajęcia. Postanowiłam, że oglądniemy film.

-Hej znalazłam coś!-Zawołałam do Pawła.

Wysunął głowę przez drzwi, a potem podszedł zobaczyć moją zdobycz.

-Nieźle.
-Prawda? Nie można się nudzić oglądając film o....- odwróciłam płytę.- Rybach?
-Masz coś do Nemo?- roześmiał się.- To klasyk.
-To jest o rybach....
-Te ryby są wyjątkowo fajne!
-A ten o czym jest?- uniosłam w górę inny egzemplarz z napisem "Piękna i Bestia".
-Disney....to ja podziękuję- skrzywił się.
-Dlaczego?
-Bo gdyby ktokolwiek się dowiedział, nie miał bym życia.
-Nikomu nie powiem. Obiecuję- prosiłam i w końcu Paweł poddał się kiwając głową.
-Ale muszę się poświęcać- westchnął udając powagę.

Zaczęliśmy oglądać, ale co chwilę przerywałam nasz seans zadając pytania. Byłam ciekawa jak on na nie odpowie.

-Ciekawe ile Bella ma lat- zastanowiłam się głośno.
-Pewnie w twoim wieku- zaśmiał się.
-Hej! To,że jestem rok młodsza od ciebie nie jest śmieszne! A ta bestia jest super! Prawda?
-Muszę na to odpowiadać?
-Dlaczego wszystkie naczynia mówią?
-To jest służba księcia, a tamta żebraczka rzuciła czar- zerknął na mnie z ukosa.- Nie wierzę, że to wiem, o Boże...

Uśmiechnęłam się ze zwycięstwem. Tu cię mam cwaniaku.

-Szkoda, że prawdziwe życie nie jest jak świat Disneya- westchnęłam ciężko.
-Spokojnie, nasze akurat przypomina.
-To fakt- uśmiechnęłam się dziękując Bogu w duchu.



Angelika

-Angelika przyjdź do szpitala!
-Co się stało?- zapytałam Natalię.
-Mikołaj- powiedziała i się rozłączyła.

Szybkim tempem znalazłam sobie szofera w postaci Filipa. Już po chwili wsiadałam do jego auta. Nie czekałam aż chłopak otworzy mi drzwi tylko wypadłam i ruszyłam biegiem do szpitala. Wpadłam jak oszalała i postanowiłam nie czekać na windę. Ruszyłam po schodach. Znajdując się na piętrze, gdzie leżał Mikołaj musiałam wyglądać jak po przebiegnięciu maratonu. Stanęłam przed salą Mikołaja, przełknęłam ślinę i weszłam do środka. Stanęłam jak wryta. Łóżko było puste. Wszystko już było dla mnie jasne. Odszedł. Po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Stałam z dziwnym uczuciem i nie wiedziałam co teraz ze sobą zrobić.

-Co jest? Czemu płaczesz?- zapytał wchodzący Filip.

Wskazałam głową na łóżko. Byłam zła. Zaczęłam okładać pięściami Filipa.

-To twoja wina! Twoja! Two-twoja!- wrzeszczałam.

Kopałam i biłam go jak popadnie, a on w odpowiedzi na mnie wrzasnął.

-Uspokój się do jasnej cholery! Przestań! Pytałaś pielęgniarek?

Zaprzeczyłam kręcąc głową. I ruszyłam na korytarz. Zaczepiłam jakąś panią w białym kitlu.

-Przepraszam, co z chłopakiem, który tutaj leżał? Czy on...
-Nie- zaśmiała się.- Wybudził się i przenieśliśmy go na inny oddział.
-Dziękuję.

Znów biegłam jak oszalała. Czułam obecność Filipa za sobą.

-Przecież nie zapytałaś na jaki oddział go przenieśli!
-A no tak....
-Za mną.

Poprowadził mnie do odpowiedni oddział. Zobaczyłam Natalię.

-Marcin jest u niego- powiedziała.- Możesz wejść.
-Okeej- wzięłam oddech i weszłam do środka.

Pierwsze co to zobaczyłam chłopaka, który żył. Ufff. Potem Marcina, który wstał od razu jak weszłam. Ruszył w kierunku drzwi, chcąc zostawić nas sam na sam. Chyba...Spojrzałam w oczy chłopaka i zobaczyłam w nich ciekawość. Tylko czego? Rzuciłam się na niego, oczywiście uważając żeby go dodatkowo go nie poturbować.

-Tak się cieszę!
-Przepraszam, ale kim jesteś?- zapytał.

Moja oczy momentalnie się rozszerzyły.

-Ty? Ty nie pamiętasz mnie?- zapytałam jąkając się.
-Nie za bardzo...a powinienem?

Nie odpowiedziałam mu. Było mi po prostu przykro. Chyba to zauważył, bo odezwał się przepraszająco.

-Wiem tylko, że jesteś Angelika tak?- widząc moje kiwnięcie, kontynuował-Marcin mi powiedział, że zaraz przyjdziesz i wspomniał, że powinienem bardzo cię lubić.

Wstałam z jego łóżka z zażenowaniem. On nic nie pamięta....To chyba koniec mojej wizyty i tak na nic się tu nie przydam...

-Muszę iść- powiedziałam i wyszłam.




Marcin

Zobaczyłem Angelikę, która wyszła z sali Mikołaja. Dopiero przyszła, poza tym nie takie miny powinni mieć ludzie, którzy dowiedzieli się, że ich ukochani wracają do zdrowia. Ruszyła do wyjścia, a Natalia i Filip za nią. No to ja w przeciwnym kierunku. Wszedłem do Mikołaja i wybudziłem go z rozmyślań.

-Odpowiedz na moje pytanie- powiedziałem surowo.
-Huh?...- podniósł brwi ze zdziwieniem.
-Dlaczego doprowadziłeś ją do takiego stanu?
-Jeśli to wszystko, to możesz już wyjść...
-Co ona ma takiego w sobie, że zawsze złościsz się o nią, albo na nią?
-Nic takiego- wzruszył ramionami.
-Co jej zrobiłeś? Jak wychodziła, wyglądała jak duch.
-Powiedziałem, że jej nie pamiętam.
-Co kurwa zrobiłeś?!
-Słyszałeś.
-Dlaczego?
-Żeby było ciekawie.
-Mikołaj! Dlaczego?
-Po co mam jej robić kłopoty? Niech będzie szczęśliwa z Filipem. Łatwiej jej będzie beze mnie.

Zaśmiałem się głośno, na co spojrzał na mnie zaciekawiony. Od kiedy zrobił się taki szlachetny? Miłość robi różne rzeczy z ludźmi.

-Wiesz co....Ty troszeczkę pospałeś sobie w tym szpitalu i wiele rzeczy się zmieniło- odparłem.
-Tak wiem, ty i Natalia.
-Nie o to mi chodziło. Poza tym skąd wiesz?- zapytałem.
-No nie wiem? Może dlatego, że weszliście do mnie za ręce? Stara Natalia prędzej wydłubałaby sobie oko niż wzięła cię za rękę.
-Punk dla ciebie stary- uśmiechnąłem się.- Ale mamy ten poziom już za sobą. No, ale wracając do tematu...Angelika nie jest z Filipem.
-Nie jest?- zapytał obojętnie.
-Nie.
-Dlaczego?-zapytał.
-Zapytaj jej, chociaż nie wiem czy teraz ci się to uda....- ruszyłem do drzwi zostawiając go samego.

Wyszedłem ze szpitala i zobaczyłem Natalię czekającą na mnie. Był już wieczór. Podszedłem do niej i poprowadziłem do swojego auto. Opuściliśmy parking szpitala, a następnie ruszyliśmy w stronę domu Natalii. Po chwili byliśmy na miejscu. Wysiadłem by otworzyć jej drzwi.

-Czemu cię tak długo nie było?- zapytała.
-Musiałem zapytać jeszcze o coś Mikołaja.
-Szkoda mi Angeliki, tyle czekała aż on się obudzi, a on jej nie pamięta...
-W tym cały urok...On jej nie nie pamięta.
-Słucham?
-Skłamał.
-Czemu niby?
-Pytaj się mnie, a ja ciebie....Nie jestem jasnowidzem, chociaż pewnie fajnie wyglądał bym w tych ciuchach- uśmiechnąłem się.

Pochyliłem głowę. Dziewczyna zadrżała czując moje usta na jej szyi.

-Jesteśmy pod moim domem- skarciła mnie, jednocześnie wplotła palce w moje włosy.

Mój oddech stał się cięższy. Nasze ciała się zetknęły. Po chwili moje ręce znajdowały się na jej tali.

-Jesteś pewna, że możemy sobie na to pozwolić?- zapytałem.
-Nie- westchnęła.- Moi rodzice są w domu. Pewnie na mnie czekają.
-Wszystko mi jedno- wymruczałem do jej ucha.
-Marcin, nie dzisiaj- uśmiechnęła się i pocałowała mnie.

Potem zobaczyłem już tylko jej tył. Weszła do domu, a ja odjechałem.



Ewelina

Wróciliśmy od Mikołaja. Adam był cichy, ale widać że szczęśliwy. Wchodząc do domu, zauważyłam że dziadków nie ma. No tak! Mówili, że jadą dzisiaj odwiedzić siostrę dziadka. Wrócą jutro. Po chwili poczułam czyjeś dłonie na swojej tali.

-Co robisz?- zapytałam zaintrygowana.
-Mam zamiar udowodnić mojej dziewczynie, jak bardzo ją kocham- przekręcił mnie do siebie i ujął moją twarz w dłonie.
-Jak mnie nazwałeś?- pragnęłam usłyszeć to jeszcze raz.
-Moją dziewczyną- powiedział miękko.

Uśmiechnęłam się, Sprawy między nami wreszcie się układały.Delikatnie zsunął mi bluzę z ramion. Jego dotyk, dobrze mi znany, zaskoczył mnie. Poczułam się jakby robił to pierwszy raz. Gdy znaleźliśmy się blisko siebie, dotarło do mnie, po jak cienkiej linie stąpaliśmy. Nie mogłam uwierzyć, że udało nam się przetrwać tak długo, bez intymności. Powietrze było naładowane elektrycznością, a my już się nie hamowaliśmy. Wzięłam rękę Adama i położyłam na swojej piersi, chciałam pokazac mu jak szybko bije moje serce.

-Nie bój się- szepnął.

Przytulił mnie mocno i zanurzył twarz w moich włosach. Moje kolana zrobiły się miekkie, wiec chwycił mnie w ramiona, Układając na łóżku. Pochylił się po mału aż nasze ciała pasowały do siebie jak kawałki układanki.

-Cholera!- Adam nieoczekiwanie zerwał się na równe nogi.
-Co się stało?- ogarnęło mnie skrępowanie.
-Nie mam przy sobie żadnego zabezpieczenia. Nie sądziłem, że będzie potrzebne.
-Daj spokój- przyciągnęłam go z powrotem do siebie.

Jeszcze przed minutą było tak przyjemnie, a teraz poczułam jak czar pryska. Adam stanowczo oparł się moim awansom.

-Ewelina, nie możemy zdać się na szczęście. Musimy być odpowiedzialni.

Usiadłam wzdychając. Dałam się ponieść czarowi do tego stopnia, że wszystko inne przestało się dla mnie liczyć.

-Czy to naprawdę ma aż takie znaczenie?- zapytałam.
-Oczywiście! Jesteś pewna, że chcesz zajść w ciążę? Właśnie teraz?
-No dobrze- zgodziłam się.- Masz rację, o ile o to chodzi...
-A o co innego może chodzić?
-Tak długo unikaliśmy tej kwestii....że...czy ty w ogóle postrzegasz mnie w ten sposób?

Adam jęknął głośno.

-Zwariowałaś? Oczywiście, że tak.

Uniosłam głowę i popatrzyłam w jego oczy.

-Więc mi to okaż.
-Ewelina proszę...- zaczął, ale mu przerwałam.
-Nie- odparłam.- Bez wymówek. Chcę żebyś mi udowodnił jak bardzo mnie kochasz.

Przyglądał mi się przez chwilę. Jednym zwinnym ruchem uniósł mnie i przyciągnął do siebie. Jego pocałunek był długi i głęboki. Całowaliśmy się całą wieczność. Czas stanął w miejscu. Kiedy rozłączyliśmy się, usta Adama wylądowały na mojej szyi.

-Masz jeszcze jakieś wątpliwości?- wyszeptał.

Zatraciliśmy się w miłosnym uścisku. Namiętność wypełniała powietrze.

-Błagam, nie przerywaj- wymruczałam.
-Nie mam zamiaru- odchylił głowę, a jego oczy błyszczały.
-Ale...co z ...
-Będę uważał- spojrzał na mnie.

Nasza pierwsza noc upłynęła na odkrywaniu magicznego królestwa, w którym nie liczyło się nic poza nami. Byłam świadoma jego ciepła i dotyku na mojej skórze.




______________________________________________________________

Kto czyta komentuje, żeby było wiadomo, że jest dla kogo pisać i żeby było mi miło :)
Przepraszam za błędy, bo wiem że są. Proszę o komentarze i do następnego, bo pomały zbliżamy się do końca opowiadania. Buziaki
Natalia ;)







wtorek, 13 stycznia 2015

#26 "Fight trough some bad days"

Konstancja

Po mimo tego co się działo, miałam dobry humor. Powinnam czuć się źle z tym, że Mikołaj leżał nadal w śpiączce.Grudzień zaczynał się a on już prawie miesiąc leżał w śpiączce i się nie budził. Przebrałam się w krótkie spodenki, do tego bluzkę i skarpetki za kolana. Puściłam eskę i zaczęłam sprzątać dom podśpiewując pod nosem Faydee- Can't Let Go. 

-Even if i try, I can;t, I can;t sleep at night!
-Fajnie tańczysz- powiedział Michał stojący w przedpokoju.
-Kto cię wpuścił?- zapytałam.
-Sam się wpuściłem- uśmiechnął się złośliwie.- Przy okazji fajne rękawiczki na nogi.

Spojrzałam na swoje skarpety za kolano w renifery. Może były obciachowe, ale lubiłam je.

-Po pierwsze to są skarpetki, a po drugie nie możesz wpuszczać się sam do mojego domu.
-Wiem, ale jak zobaczyłem przez okno twój pseudo taniec to musiałem tu wejść- zaśmiał się.
-Pseudo?- podniosłam brwi.

Pseudo. Jak mu zasadzę gonga w łeb to będzie miał pseudo siwe oko. Zaśmiałam się na ten pomysł.

-Pojeb- mruknęłam.
-Oj dobra nie złość się, pomóc ci sprzątać?- zapytał.
-Ty i sprzątanie? Jasne...
-A co? Już nie mogę sprzątać? Bo co? No zobacz jaki jestem uroczy- zaczął mrugać oczami.
-Tyle uroku co zdechła mucha. Czego chcesz?- zapytałam.
-O ile pamiętam to jesteśmy razem. Czy tak dziewczyna powinna zwracać się do swojego najukochańszego, najprzystojniejszego chłopaka?- zapytał.
-O ile pamiętam ostatnio na mnie nawrzeszczałeś za jakieś durne zdjęcie- oparłam się o futrynę.- Plus jesteś za bardzo pewny siebie.
-Jestem wystarczająco pewny siebie żeby stwierdzić, że jesteś we mnie głęboko, nieodwracalnie zakochana.
-Wow, może jeszcze jeden przysłówek, bo ich mało...
-Może nieodparcie?- zastanawiał się.

Wywróciłam oczami i wymamrotałam.

-Jestem zaskoczona, że wiesz co to przysłówek.
-Ej! Czy ty mnie obrażasz?!
-Może...
-Nieważne, wracając do tego zdjęcia...Wiesz co następnym razem mu zrobię jak zbliży się do ciebie?
-Przecież nie czytam ci w myślach, powiedz mi.
-Wiesz gdzie on ma głowę a gdzie dupę? Albo nie odpowiadaj na to pytanie- powiedział po chwili zastanowienia.- Cóż następnym razem te dwie części się ze sobą spotkają.
-Ohhh, Michał już mówiłam rób co chcesz...
-No to pomogę ci sprzątać!
-No to bierz mopa, będziesz zmywał podłogę- wydałam polecenie.

Ściągnął kurtkę i buty. On będzie mył podłogę, a ja będę ścierać kurze. Chwyciłam szmatę i pronto.

-Michał?
-Tak?
-To jest miotła, a nie mop- zaśmiałam się.
-Też fakt...
-Nigdy nie myłeś podłogi?- zapytałam.
-W sumie... to nie- wzruszył ramionami.
-A wiesz jak wygląda mop?
-Miałem wziąć mopa, a wziąłem miotłę, więc domyśl się.

Zaczęłam śmiać się na cały dom. NIE  W Y T R Z Y M A M. Jak można nie wiedzieć jak wygląda mop?

-No i co się śmiejesz? My w domu mamy panią Dorotkę, ona wszystko robi...
-No tak zapomniałam, kto bogatemu zabroni...- westchnęłam przypominając sobie, że jego rodzice mieli w chuj kasy, a ja zastanawiałam się czasami skąd oni ją biorą.- Łap!- rzuciłam mu ścierkę i pronto.- Ja umyję podłogi, a ty ścieraj kurze.
-Dobra- kiwnął głową.
-Psikasz, potem ścierasz. Wiesz tak góra i dół, góra i dół- tłumaczyłam.
-Debilko, przecież wiem jak ściera się kurze...
-Michał ty nie wiedziałeś jak wygląda mop.
-No to co z togo?
-Gówno.

Po jakiś dwóch godzinach skończyliśmy, a dom prawie lśnił. Ma się ten talent. Na polu było już ciemno, a my siedzieliśmy u mnie w pokoju i piliśmy herbatę.

-Ciemno już, będę się zbierał- powiedział Michał.
-Nie...poczekaj!

Podniósł brwi w górę, czekając na to co powiem.

-Zostaniesz ze mną?- zapytałam.
-Zgoda- odparł i wrócił z powrotem na łóżko.- Konstancja?
-Tak?
-Dlaczego twoja poduszka wygląda jak mop?- zapytał z powagą.
-O mój Boże, Michał to nie jest mop! To poduszka, podobna do mopa, ale nim nie jest.





*   *   *

Wykrzyczane z gniewem "KONSTANCJO WIECZOREK!" i męski śmiech były tym, co wyciągnęło mnie z głębokiego snu. Mama stała w drzwiach mojej sypialni ubrana w szlafrok, z rozdziawioną buzią. 
- Co? - wymamrotałam.


 Moja twarda poduszka się poruszyła. Spojrzałam w dół i poczułam, jak moje policzki płoną. Michał był ciągle w moim łóżku. I częściowo na nim leżałam. O mój Boże nie...

- To nie to, na co wygląda.
- Nie? - Mama założyła ramiona na piersi. 


Zaczęłam się podnosić, ale ramię Michała zacieśniło się na mojej tali. Miałam ochotę umrzeć na tysiąc sposobów. Odepchnęłam go. Nie dał się. Uchylił powieki.

- Mmm, z czym ty masz problem?- mruknął.
 Popatrzyłam znacząco na przejście. Zmarszczył brwi, odwrócił głowę i zamarł. - O, wow, niezręczne. - Odchrząknął i puścił moją talię. - Dzień dobry, pani Wieczorek.
-Dzień dobry Michał, skoro już wstaliście to zapraszam na śniadanie- powiedziała moja mama.
-Tak właściwie, to ja będę się zbierał - wstał i ubrał koszulkę, która leżała na ziemi.- Dzisiaj szkoła, muszę wrócić do domu, po książki.
-Nie wiem czy zdążysz już 7.30- odparła moja mama.

Uśmiechnął się cwaniacko, a ja już wiedziałam o czym myśli. Zważając na to z jaką prędkością on jeździ, to zdąży jeszcze wstąpić na kawę do restauracji.

-Do zobaczenia w szkole.
-Ta...cześć- westchnęłam i rzuciłam się z powrotem na łóżko, zakrywając głowę poduszką.

Teraz czeka mnie super rozmowa z mamą. O yeah, to jest to o czym marzę z rana.

-O nie nie ma mowy! W tej chwili widzę cię na dole Konstancjo!- mama ściągnęła ze mnie kołdrę.



Mikołaj

Jakaś dziewczyna siedziała na blacie w toalecie, a ja całowałem ją w najlepsze. Za chwilę ją zaliczę i po sprawie. Po chwili moją zabawę przerwała jakaś laska.

-Hej niunia przyłączasz się, albo spadaj- powiedziałem.
-Nie jednak podziękują za japońskie porno- odpowiedziała i wyszła

Zaśmiałem się w duchu. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że to Angelika, moja Angelika. Ciekawe co myślała jak mnie wtedy zobaczyła. Przez wejście Angeliki dziewczyna, którą chciałem wtedy przelecieć spłoszyła się. Pamiętam tą złość, która ogarnęła mnie, rany...
Wypadłem z WC z nadzieją, że znajdę dziewczynę, która mi to zniszczyła. Szczęście dopisało mi wtedy bo stała ona wtedy dokładnie przed wejściem do toalety. Widząc mnie kipiącego złością, uśmiechnęła się pod nosem.

-Co ty kurwa robisz?- zapytała zdziwiona.
-Przez ciebie mi uciekła, więc odbieram to ci mi zabrałaś- odpowiedziałem i położyłem ręce po obu stronach jej głowy. Byłem dużo wyższy, więc pewnie czuła się jak w klatce.

-Dobra koleś rozumiem, że jesteś napalony i w ogóle, ale jak masz problem to idź do kibla i sobie zwa..- nie dokończyła, bo ją pocałowałem.

Wszystko fajnie, ale to było takie szczeniackie zagranie! Brawo Mikołaj! Gdybym wtedy wiedział, że to była Angelika, to wow. 
Dziewczyna jednak, nie zamierzała mi się poddać, bo po chwili poczułem ból. Ugryzła mnie w wargę. Śmiesznie wyglądał skok, który wtedy wykonałem, aby odsunąć się od niej.

-Suka!- warknąłem.
-No Mikołaj widzę, że przywitałeś się z Angeliką- powiedziała Natalia, która właśnie się pojawiła.

Wtedy ta wiadomość, była ciosem poniżej brzucha. Popatrzyłem na nią wzrokiem wzrokiem bez wyrazu, ona była tak samo zdziwiona jak ja. 

-Natalia- szepnęła i uśmiechnęła się do niej.

Coś wtedy zabolało, że to do niej pierwszej się odezwała. A ja? to mnie zostawiła zaraz po pocałunku. Halo no?!

-Witam z powrotem- powiedziała blondynka, nawet na nią nie patrząc.



Natalia

Siedzieliśmy wszyscy na stołówce, brakowało Mikołaja, ale dołączył do nas Filip. Wyjaśnili sobie wszystko z Angeliką i już chyba nie byli razem. Poza tym poznaliśmy historię z Aśką i tak dalej, Bla, bla bla.

-Ciasteczko?- zapytał Marcin.
-Jasne- odpowiedziałam.
-Chodź i weź. 


Marcin umieścił połowę ciastka między tymi pełnymi, stworzonymi do pocałunków ustami. Zastanawiałam się co zrobić, czy wziąć je od niego i zachować się jak zakochany kundel z tej bajki o spaghetti. Po chwili chwycił ciasteczko. W jego oczach był błysk, jakby właśnie wygrał jakąś bitwę. 

-Czas minął- powiedział i zjadł ciastko.

Gapiłam się na niego oniemiała.

-Hej, wiem że bardzo podobam się dziewczynom, ale nie musisz się tak na mnie gapić! Jestem cały twój- uśmiechnął się i puścił do mnie oko.
-Wcale się nie gapiłam..
-Jasne- zachichotał.
-Od kiedy wy? Razem?- zapytała Karolina.
-Odkąd mnie pierwszy raz ujrzała- odparł Marcin, a ja przewróciłam oczami.- Wiecie jestem taki romantyk, ale bardziej ukryty. Wziąłem ją na przejażdżkę na most i wtedy...
-I wtedy dowiedzieliście się o Mikołaju?- dokończył Paweł.

Kiwnęliśmy głowami i zapadła niezręczna cisza. Nie wiem o czym inni myśleli, ale ja modliłam się w duchu, żeby on w końcu się obudził. Jutro jego urodziny i jak dalej tak pójdzie to swoją 17 będzie obchodził podłączony do maszyn w szpitalu, nawet nie wiedząc, że dzisiaj jego urodziny.

-Nie martwcie się, wszystko będzie dobrze- powiedział Adam.- On potrzebuje trochę czasu.
-A jeśli on się nie wybudzi?- zapytała cicho Angelika, ale wszyscy ją usłyszeli.
-Obudzi- Filip chwycił jej dłoń.
-Popieram go, on potrzebuje czasu żeby jago organizm się zregenerował- tłumaczył Adam.


Zadzwonił dzwonek i wszyscy się zebrali, ja też, ale zatrzymał mnie Marcin.

-Tak?- zapytałam.
-Chciałbym cię dzisiaj zaprosić na kolację- powiedział.
-Marcin, już przecież byliśmy raz na kolacji- westchnęłam.
-No i co? Ta będzie u mnie w domu.
-No dobrze.
-Przyjadę po ciebie o 18.



*   *   *

Stałam przed lustrem i przyglądałam się swojemu odbiciu. Chyba wyglądałam ok. 

-Wybierasz się gdzieś?- zapytała mama.
-Tak, Marcin zabiera mnie do siebie.
-I dlatego wystroiłaś się jak stróż w Boże Ciało?
-Mamo hahahah oo, znaczy będzie kolacja- odpowiedziałam.
-Wy dwoje wyglądacie na bliskich sobie- popatrzyła się znacząco.- Ty i Marcin.
-Tak chyba go kocham...
-Chyba?
-Mamo! Nie będę rozmawiać z tobą o takich rzeczach- westchnęłam i ubrałam kurtkę.
-Dlaczego?
-Bo nie.

Usłyszałam jak Marcin zatrąbił, tzn czekał już na mnie w aucie.

-Muszę już iść.
-Poczekaj! Zabezpieczacie się?
-Mamo pa- pożegnałam się i wyszłam.



*   *   *

-Wow, czy ty to?
-Czy ja co?- podniósł brwi.
-Zaaranżowałeś to?- wskazałam na świece.
-Może- uśmiechnął się.

Uśmiechnęłam się i odsunęłam włosy do tyłu.

-Dziękuję, jest to bardzo...
-Fantastyczne?

Roześmiałam się.

-Romantyczne, bardzo romantyczne i fantastyczne też.

Rzuciłam okiem na stół. Jego dom był tak duży, że mogliśmy sobie pozwolić żeby zjeść w jadalni z widokiem na ogród.

-Tak długo jak myślisz, że jest to fantastyczne, to znaczy że było warto. Poza tym jak dzisiaj wspomniałem jestem ukrytym romantykiem.

Zjedliśmy kolację, którą przygotowała jego gosposia. Po sposobie w jaki o nie opowiadał była mu bliska. Pewnie zajmowała się nim, bo jego rodziców wiecznie nie ma w domu. To przykre...Dania były wyśmienite. Po zjedzeniu przenieśliśmy się do jego pokoju. Zauważyłam pianino stojące w rogu, podeszłam do niego i zobaczyłam, że nie schował kilku kartek. Na nich znajdował się tekst, nie dokończony ale był świetny.

-Co robisz?- zapytał.
-Czytam...i to jest świetne!
-Nie powinnaś tego czytać, to jeszcze nie skończone eee..

Biedny zawstydził się chyba, bo zaczął się strasznie mieszać.

-Ten tekst jest super, zagrasz mi?
-Nie.
-Marcin no proszę...
-Oh no dobra.

Zabrał mi kartki i siadł do pianina. Muzyka którą grał była przepiękna.

-"Cause we've got- śpiewał.-One life to live, one love to give, one chance to keep from falling. One heart to break, one soul to. take us, not forsake us. Only Only,Only One"




Angelika

Dzisiaj 6 grudnia. Mikołajki i urodziny Mikołaja. O ironio, gorzej być nie może. Weszłam na piętro oddziału na którym leżał. Nie lubiłam szpitali, tak samo jak muzyki country. Pachniały śmiercią i środkami do dezynfekcji. Bolała mnie głowa, od płaczu w nocy. Weszłam do jego sali.

-Wszystkiego najlepszego- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

Nic mi nie odpowiedział. A szkoda. Był w śpiączce, więc nie winię go za to. Żałuję tylko, że wcześniej sobie nie wyjaśniliśmy uczuć, które do siebie darzymy. Żałuję, że wtedy nie powiedziałam mu, że się przeprowadzam. Może nasze losy inaczej by się wtedy potoczyły.

-Obudź się, tęsknię- westchnęłam.

Mówienie chyba nie miało sensu, bo on i tak tego nie słyszał. Eh.

-Angelika? Możemy?- zapytała Natalia z Marcinem, którzy stali w drzwiach.
-Tak, jasne wchodźcie.
-Wszystkiego najlepszego, wracaj do nas!- powiedziała Natalia i położyła prezent obok tego mojego.
-Stary czekamy tu na ciebie, bierz dupę w troki i wracaj do nas- powiedział Marcin ze smutną miną.

Po chwili w sali Mikołaja było tak tłoczno jak na wyprzedaży w galerii. Byliśmy wszyscy. Potem zaśpiewaliśmy mu sto lat, a jeszcze potem zostaliśmy wyrzuceni przez ochroniarza, cytując SZPITAL TO NIE JEST MIEJSCE ZABAW.




_________________________________________________________

Kolejny rozdział do kolekcji . Czytajcie, komentujcie bo miło na serduszku się robi. Zadawajcie pytania jeśli czegoś nie wiecie, chętnie odpowiem. Buźka,
Natalia.

sobota, 3 stycznia 2015

#25 "Stronger than your past"

Ewelina

Usłyszałam dźwięk, który oznaczał, że wysiadam z windy. Szybko, szybko. Minęłam kilka pielęgniarek, moje oczy rozchodziły się na wszystkie strony szukając Adama. Po chwili zauważyłam jakąś postać siedzącą na ziemi. Pobiegłam w tamtym kierunku.

-Adam? O Boże Adam, nic ci nie jest?- rzuciłam się na kolana i przytuliłam go.

Chłopak siedział wpatrzony w ścianę, nawet nie zareagował. Jego wzrok był taki pusty i to łamało mi serce.. Miał trochę poobijaną twarz i rozcięty łuk brwiowy, ale i tak prezentował się dobrze.

-Adam? Opowiedz mi co się stało, proszę.
-Nie- oczy Adama rozszerzyła panika.- Nie mogę.
-Nic nie rozumiem. Co się stało? Co z Mikołajem halo powiedz mi no!
-Mieliśmy wypadek- schował twarz w moim ramieniu.- Myślałem...Myślałem, że to już koniec, było tyle krwi, a ja stałem i nie mogłem się ruszyć. Wszystko mi się przypomniało...

Chłopak zaczął łkać w moje ramię, nie przejmowałam się tym, że miałam na sobie mój ulubiony sweter, bo to nie było teraz ważne!

-I? Co było dalej?- dopytywałam.
-Musiałem ogarnąć się i zacząć coś robić, bo nie mogłem stracić przyjaciela po raz drugi.
-Brawo, jestem z ciebie dumna. Kochanie, chodź niech obejrzy cię doktor.
-Nie mogę.
-Dlaczego nie chcesz żeby obejrzał cię doktor?-zapytałam.
-Nie ruszę się stąd dopóki nie dowiem się co z Mikołajem!
-No dobrze spokojnie- usiadłem obok niego, starając dodać się mu otuchy.

Po kilku minutach na oddział weszli Michał, Konstancja i Angelika, która trzymała się tak samo jak Adam.

-Co z Mikołajem?- zapytała Konstancja.
-Operują go- odpowiedział Adam.
-A co z tobą?- zapytał Michał.- Ciebie też powinni zbadać.
-To samo mu mówiłam, ale uparł się i nie przebada się dopóki nie dowie się co z Mikołajem.

Potem dojechała do nas reszta. Siedzieliśmy tam wszyscy razem, było nas sporo. Po 2h wyszedł lekarz. Był to starszy pan z siwymi włosami.

-Który z was reanimował go?- zapytał stanowczo.
-Ja- odezwał się Adam.- Co z nim?
-Przy reanimacji złamałeś mu żebro, ale dzięki tobie żyje. Gratulacje chłopcze, Mikołaj musiał zostać wprowadzony w śpiączkę, nie wiemy kiedy się obudzi. A teraz chodź ze mną- wskazał na Adama.- Ciebie też trzeba obejrzeć.



Mikołaj

Widziałem siebie jak biegnę chodnikiem do domu obok. Na początku wydało mi się to dziwne. Jakim cudem mogłem patrzyć na młodszego siebie, tak jakbym oglądał film w kinie? Nie wiedziałem co się dzieje, ale szybko skupiłem się na akcji, która miała miejsce.
Drzwi otworzyła młodsza Angelika. Wyglądała na szczęśliwą, widząc mnie stojącego przed jej drzwiami. Ile my wtedy mieliśmy lat? Jakieś 13 chyba.
W ogóle jak ja byłem ubrany? Angelika zaśmiała się przez coś co właśnie powiedziałem. Ona nadal śmieje się tak jak wtedy!

-Tęskniłam za tobą!- wykrzyknęła.
-Rany- spojrzałem na nią zakłopotany.- Byłem tylko na tydzień u babci...
-Tydzień to o wiele za długo, nudziło mi się- wyznała.

Słowa odbijały się echem w mojej głowie, a w sercu czułem ulgę? Ulgę tym, że rozmawialiśmy a nikt nam nie przeszkadzał. To nie jest sen, tylko raczej wspomnienie. I to jest ten dzień, kiedy widziałem ją po raz ostatni. Potem wyjechała bez słowa.

-Idziesz ze mną na basen? A jutro może wymyślimy coś innego- zaproponowałem.

Angelika posmutniała.

-Tak idę dzisiaj, a jutro, a jutro się zobaczy- wpuściła mnie do domu i zniknęła w swoim pokoju.

Po chwili pojawiła się gotowa. Wyszliśmy. Wyciągnęła do mnie rękę, a ja bez wahania chwyciłem ją za nią. Teraz wydawało mi się to śmieszne, ale wtedy trzymanie za rękę było poważne.
Po chwili znaleźliśmy się na basenie, pływaliśmy. Potem zmęczona Angelika usiadła na brzegu. Wyglądała na smutną i tak jak pamięta młody Mikołaj usiadł obok niej. Po chwili przyłożył czoło do jej czoła.

-Mikołaj czekaj...- przerwała stanowczo.

Młody moja krew nie poddawał się. Uśmiechnął się i pocałował ją. Zaśmiałem się na myśl o tym jak fatalnie skończył się mój pierwszy pocałunek. Dziewczyna wstała i uciekła z łzami w oczach. Potem już nigdy się nie widzieliśmy.
Znajomość odnowiła się ostatnio, ale i tak nie była taka jak wtedy...



Tydzień później...
Natalia

Sprawy między mną a Marcinem pozostały niewyjaśnione. Mikołaj miał wypadek i w dalszym ciągu leżał w śpiączce. A nasz pocałunek wtedy na moście, pozostał tylko wspomnieniem.

-Natalia, Marcin do ciebie!- zawołała mama.- Prosi żebyś zeszła

Mój umysł pędził równo sercem, ale zarazem w myślach odhaczałam powody, dla których Marcin mógłby chcieć być z nią sam na sam? Ubrałam się i wyszła przed dom.Na polu było ciemno, więc nie mogłam dostrzec wyrazu jego twarzy, żeby ocenić, czy jest poważny. Sądząc po postawie, był spięty

-Co jest?- zapytałam.
-Możemy się przejść kawałek?
-Jasne. A co będziemy robić?
-Rozmawiać.

Przełknęłam z trudem ślinę.

-Chciałem porozmawiać o nas. Co do mnie czujesz?

Zawahałam się. Co, na litość boską, miałam odpowiedzieć? Że jest najprzystojniejszym najatrakcyjniejszym, chłopakiem, jakiego poznała w życiu? Że jest chłopakiem, o jakim marzyła?Tylko jak mogłabym się do tego wszystkiego przyznać? Zrobił ku mnie krok, a ja cofnęłam się o krok.

- Boisz się mnie?
- A powinnam?
- Zamierzam cię pocałować- wyznał.
- Nie uważasz, że najpierw powinieneś zapytać o pozwolenie?

Pokręcił głową.

-Gdybym zapytał, mogłabyś odmówić.
-Hahahah, Marcin, którego znam nigdy nie pytał by dziewczyny o pozwolenie.

Dotknął palcem mojego podbródka. Umilkłam, czując, że przesunął palec w dół na szyję. Na ramionach wyskoczyła mi gęsia skórka i cała zadrżałam.

-Natalia- szepnął.
-Marcin- odszepnęłam.
-Masz racje- zaśmiał się i mnie pocałował.

Dałam się ponieść zmysłowej fali, kurczowo wtulona w Marcina i jego ściśle ją oplatające ramiona. Jego wargi były słodkie i niepohamowane.

-Marcin...
-Cały czas o tobie myślę. I nie chodzi tylko o seks. – skrzywił się. – Co jest wręcz... dziwne.

Poczułam ucisk w piersi. Czyżby ten łamacz kobiecych serc sam wpadł w sidła miłości?

-Zależy ci... na mnie?-zapytałam.
-I to bardzo. – popatrzył na mnie zły – Nie czułaś, kiedy cię całowałem?

Fala gorąca oblała moje policzki.

-Cóż, na pewno twój pocałunek był... namiętny. Ale z oczywistych powodów. Masz duże doświadczenie, więc....– umilkłam, kiedy położył mi palec na ustach.
-Natalia
-Tak?– wyszeptałam w opuszek jego palna, co złościło mnie.

Kiedy on zdejmie mi tą łapę w moich ust, lol?!

- Pocałunek był namiętny, bo się w tobie zakochuję....

Serce mi podskoczyło i odsunęłam się. Przyglądnęłam mu się, wyglądał teraz tak niewinnie.

– To... to mało prawdopodobne- westchnęłam.
– Poczułem coś do ciebie już od dawna o tym wiem.

Przełknęłam ślinę. Ona też coś do niego czuła i to od dawna.Kącik jego ust uniósł się i w policzku pokazał się uroczy dołek.

-Ostatnio sama się rzuciłaś w moje objęcia. Oddawałaś moje pocałunki. I to z dość dużą żarliwością.
-To było ostatnio.
-Jesteś piękna, kiedy się złościsz.
-Nie myśl sobie, że złapiesz mnie na takie coś. Jezu mam ochotę na ciebie nakrzyczeć, ale potrafię nad sobą zapanować.
-Rozumiem- uśmiechnął się złośliwie.- W takim razie nie będziesz krzyczeć kiedy będziemy się kochać?

Rozdziawiłam usta.

-Co takiego?

Skrzywił się

-Wcale nie jestem przekonany, że powstrzymasz się przed krzykiem...
-Marcin! Jesteśmy na środku jakiegoś zadupia, w ogóle nie wiem gdzie jesteśmy, a ty mi mówisz o kochaniu?! Pojebało cię?
-Dobra, dobra. Kiedyś sprawdzę jak tam z twoim krzykiem i skończą się twoje noce bez krzyku.

Serce mi załomotało. Prychnęłam.

-Nie tak łatwo zaciągnąć mnie do łóżka.

Marcin parsknał śmiechem. Kiedy zorientowałam się , że ja też się uśmiecham, dotarło do mnie, do czego to zmierza. To jest miłość!


Angelika

Całymi dniami siedziałam przy Mikołaju a on nadal się nie budził. Właśnie wychodziłam za szpitala, kiedy przede mną zatrzymało się znane mi auto. Filip! Wsiadłam i przylgnęłam do niego.

-A więc to tak- szepnął.- Wiedziałem, że cię tu znajdę.

Musnęłam palcami jego usta, a on pochylił głowę i pocałował ją. Jedyne, o czym mogła myśleć, to jak cudownie jej z Filipem. Ale też, jak bardzo to jest nie w porządku. Ale też, jak bardzo to jest nie w porządku, bo kochała Mikołaja. Gwałtownie odsunął się od niej. Otworzyła oczy i wiedziała, że wszystko zepsuła. Miała jedną jedyną szansę na szczęście z innym chłopakiem, niemal idealnym, ale schrzaniła sprawę. Wyciągnęła do niego ręce w desperackiej nadziei, że uda jej się pozbyć tej idiotycznej fiksacji na punkcie Mikołaja. Filip uniknął jej objęć i zacisnął zęby. Zapalił auto i jechali, poznała drogę, która prowadziła do jej domu. Filip nie powiedział ani słowa przez całą drogę. Zaparkował przed jej domem.

-Filip! Przepraszam, słyszysz?
-Co się zmieni w naszej sytuacji za pięć minut? Albo za pięć lat? Mógłbym czekać na ciebie całe życie, a ty i tak kochałabyś Mikołaja.
-Ale ciebie też kocham – wyjąkałam
-Wiem, że mnie kochasz – powiedział ze smutkiem. – Ale nie tak jak jego.
-Może nie tak samo, ale to nie znaczy, że kiedyś... – przerwała.

Nie było żadnego „kiedyś”. KochałaM Mikołaja.W moich oczach wezbrały gorące łzy. Filip miał rację. Filip był zawsze na drugim miejscu. Pokiwałam głową i gapiłam się na swoje dłonie, nie
widząc ich jednak. Pozwoliłam popłynąć łzom. Za Filipa, za siebie, za Mikołaja, ale przede wszystkim dlatego, że miała serdecznie dość.

-Jesteśmy przyjaciółmi? – spytał po długim milczeniu.
-Chyba...Jeżeli mi wybaczysz.
-To nie ja mam ci wybaczać. Posłuchaj mnie teraz uważnie...

Kiwnęłam głową, na znak, że słucham.

-Na początku byłem z tobą, tylko dlatego, że Aśka mnie o to poprosiła- wyznał, a dla mnie był to wielki cios.
-Ale, ale dlaczego?
-Poprosiła mnie o to, wiesz, że ja, ona i Konstancja kiedyś się przyjaźniliśmy. Teraz zostałem jej tylko ja- wzruszył ramionami.- Jest dla mnie ważna, dlatego zrobiłem to o co prosiła. Jednak potem zacząłem coś do ciebie czuć...
-Przeprasza....
-Słuchaj, przecież to ja ciebie pocałowałem. Sam się w to wpakowałem. A zdawałem sobie sprawę, że nie powinienem.
-Ale ja chcę kochać cię mocniej – powiedziałam powoli i zamilkłam.

Bałam się mówić dalej. Zebrałam się w sobie i odsunęłam, żeby spojrzeć mu w oczy.

-Tak-szepnął. -Do następnego razu, kiedy zobaczyłabyś Mikołaja. Ale wiesz przecież o tym.

Chciałam powiedzieć, coś w stylu, że już nigdy nie będę na niego patrzyć, ale to było bez sensu.

-Dziękuję, że powiedziałeś mi prawdę- nachyliłam się i pocałowałam go w policzek.- Przepraszam.

I wyszłam z samochodu.



Mikołaj

Obróciłem się na bok i otworzyłem oczy. Zobaczyłem przed sobą małą śpiącą dziewczynkę, jej plecy podnosiły się i opadały w rytm oddechu. 
To Angelika pomyślałem. Ale zaraz nie byliśmy w pokoju. Byliśmy w namiocie, rozłożonym na plaży. Zaraz przecież my mieliśmy zaledwie 6lat. Przyglądnąłem się tej scenie.
Przypomniało mi się, jak kiedyś będąc jeszcze brzdącami byliśmy na wakacjach i zapragnęliśmy spać na plaży. I to właśnie ta sytuacja, zaśmiałem się w duchu. Mały Mikołaj wyszedł z namiotu, śmieszyło mnie jak bardzo starał się nie obudzić Angeliki.

-Mamusiu- zawołał.- Mamusiu chce mi się siku.


Mamusiu? Siku? Wybaczyłem sobie w myślach to słownictwo, wiedząc, że to odległe wspomnienie.

-Tak Mikołaju? Dobrze już pójdziemy, a reszta przypilnuje Angeliki.- złapała mnie za rękę i poszliśmy. 

Zauważyłem, że nasi rodzice musieli siedzieć tutaj całą noc, spełniając naszą zachciankę.

-A jutro pójdziemy na lody? 
-Nie jutro wracamy do domku- powiedziała smutno.- Dobrze ściągaj portki i rób swoje.
-Ughym- mruknąłem.- Ughym
-Co jest synku?
-Mamo odwróć się
-Już dobrze, dobrze.

Po potrzebie, którą załatwiłem mama pomogła mi się obrać i wróciliśmy.



____________________________________________________________

W końcu udało mi się coś tutaj napisać. Opornie mi to szło, więc przepraszam za błędy i w ogóle za wszystko. Miłego czytania!

Natalia