poniedziałek, 30 czerwca 2014

#21 "Zakład"

Angelika

-Jak tam u ciebie, lepiej już?- zapytałam Natalię, w drodze do szkoły.
-Pytasz się mnie czy jest mi lepiej. Nie wiem czy odpowiedzieć, czy zignorować to pytanie.
-Odpowiedz mi szczerze, bo pytam serio.
-Człowieku, mój cały świat runął w gruzach!!!
-Hmm czyli zależy ci na nim?- drążyłam temat.
-Już nie.
-To dobrze, bo zaraz będziemy ich mijać.

Szłyśmy w stronę klasy. Z oddali zobaczyłam gromadę idących chłopaków. Od razu dało się poznać, że to koszykarze. Chłopcy byli bardzo wysocy, ale co gorsza do tej klasy chodzi Mikołaj i Marcin. Mamy problem! Zbliżyłyśmy się do siebie, patrzyłyśmy przed siebie, udając że ich nie widzimy.
3,2,1 minęłyśmy ich.

-Ufff, ale ulga- mruknęłam.
-W końcu powiedziałaś coś miłego.
-To nie było miłe!
-Bo nie miało być miłe, powiedziałam ci prawdę- wzruszyłam ramionami.

Dotarłyśmy pod klasę, gdzie na Andzie czekał jest super, idealny chłopak- Filip. Rzygam, rzygam tęczą. Lubię, gdy ludzie są szczęśliwi, ale w tej chwili mi to przeszkadza. Nawet bardzo, nie poprawka okropnie! Najgorsze jest to, że część mnie ciągle ma nadzieje...Ale no problem, nadzieję zawsze można zabić i ja już się o to postaram.

-Chodź ze mną do Filipa- zaproponowała.
-Wolałabym sobie wbić widelec w oko niż siedzieć z wami- odparłam obrzydzona.
-Natalia! No chodź, przecież nie będziesz tu siedzieć sama.
-Kanapka z serem.
-Co kanapka z serem?- zapytała zdziwiona Angelika.
-Yhgggg nie wołajcie mnie, nawet tu nie podchodźcie, bo zwymiotuję wam na buty. A wątpię w to, że Filip lubi chodzić w obrzyganych butach, nie? A kanapka z serem, po to żebyś wiedziała co zjadłam na śniadanie, bo jak to wrócę na pewno nie będzie wyglądać tak samo jak wcześniej.
-Filip nie lubi i bardzo by nie chciał...-odpowiedział na moje pytanie.
-No to pacanie stój tam gdzie stoisz, rób sobie z Angeliką co chcesz tylko nie zbliżajcie się do mnie!



*   *   *

Po wyczerpującym dniu w szkole, jedyne o czym marzyłam po przyjściu do domu, to walnąć się na moje łóżko. To było najlepsze co mogłam zrobić, bo ostatnio mój humor bardzo szwankuje.

Motor, motor nawet spoko motor. Szkoda tylko, że za nimi nie przepadam. Są okej i tyle. Nigdy na niego na pewno nie wsiądę. Idę drogą, widzę wypadek. Motocyklista, leży na ziemi i krwawi. Podbiegam, ściągam mu kask. 

Aaaa! Te sny są zbyt realne...Motocyklistą był Marcin. Przekręciłam się na plecy i patrzyłam w sufit. Został on ostatnio moim ziomem, bo da się z nim dogadać. Wolałabym jednak żeby ten sen się nigdy nie spełnił. Mimo tego, że tak mnie zranił...

-Nataliaa! Aaaaa weź go ode mnie, weź go!- krzyczała Ania, która wpadła do mojego pokoju.
-Kogo?- zapytałam biorąc ją na kolana.
-Rafała, on opowiada mi taki kawał, który nie chce się skończyć! Ja nie chcem!
-O Natalia wstałaś co za zaskoczenie...Opowiedzieć ci kawał- zapytał Rafał.
-No dawaj cwaniaku!
-Nie, nie wiesz co robisz Natalia no!- szarpała mnie siostra.
-Easy, easy mała damy sobie radę. Dawaj ten kawał!- powiedziałam.
-Ok, zaczynam. 
Był sobie Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. No i ten Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu pomyślał sobie: 
-Muszę sobie znaleźć żonę. Najlepiej poszukać na zamku.- No i Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu pojechał w stronę zamku. Ale po drodze przejeżdża przez wioskę i zatrzymują go wieśniacy: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-A to pewnie do zamku jedziesz? 
-No tak 
-To jedź tam.- powiedzieli wieśniacy. No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu pojechał w stronę zamku. No ale przed wjazdem do zamku, przed bramą zatrzymują go strażnicy i pytają: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-A to przejeżdżaj.- No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu wjechał. Zostawił konia w stajni i udał się w stronę sali tronowej. No ale przed salą tronową znów Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu (teraz bez konia) zatrzymali strażnicy, którzy spytali: 
-Rafał, skończ, my już nie chcemy!!!
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-A to wchodź!- 
No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu wchodzi do sali i pada u stóp króla. No ale że ten stary i ślepy to nie widzi że to Czarno-czerwony Rycerz i pyta: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-No i czego chcesz?!- 
-No chciałbym prosić o rękę twojej córki- 
-Aaaa, no spoko. Ale widzisz, u nas jest taka zasada: kto chce córkę króla za żonę musi zabić smoka.- 
Na to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu mówi: 
-Rafał zaraz zamknę ci jadakę, skończ już!!!- krzyczałam.
-Spoko.- No i poszedł. Wyszedł z sali tronowej, wziął konia i wyjechał tenCzarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu z zamku. No ale po drodze znów przejeżdża przez wioskę, a że wieśniaki głupie i go nie poznają, to pytają: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Aaaa, to tyyy! Pewnie do smoka jedziesz? To w tamtą stronę- 
No i Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu ruszył w stronę groty smoka. Jedzie, jedzie, aż dojeżdża. Ale tam stoją strażnicy, którzy pilnują, aby nikt tam nie wchodził do środka. No i jak go zobaczyli to zaraz zapytali: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Pewnie chcesz smoka pokonać co?- 
-No raczej!- odpowiada Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu i wchodzi do środka. Tam leży smok, wielki, brzydki i zły. Zaraz jak Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu wchodzi do środka smok się budzi i zdziwiony pyta: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ha! I pewnie chcesz mnie zabić?- 
-A jakże!- odpowiada Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu i rusza do walki. Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu ze smokiem walczą i walczą, aż w końcu smok pada martwy. No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu ucina głowę smoka, pakuje do kieszeni i wychodzi. Wsiada na konia i jedzie do zamku. No ale znów po drodze trafia do wioski. No a że Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu cały był umazany krwią smoka więc go wieśniacy nie poznali i pytają: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Aaa, to znów ty! No to jedź. Powodzenia.- 
No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu jedzie, dojeżdża do bram zamku. No ale że strażnicy głupi, to pytają znów: 
-KONIEC. KONIEC, CHCEMY KONIEC!!!
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-A to wjeżdżaj.- Tak też Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu zrobił. Zostawił konia i idzie w stronę sali tronowej. No ale że się zmieniła warta przed drzwiami to się strażnicy pytają: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-No to wchodź, król już czeka. 
No to Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu wchodzi. No ale że król stary i ma sklerozę to się pyta: 
-Stój! Kto jesteś?! 
-Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-Ach Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu?? 
-Tak, Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu. 
-No to co, pokonałeś smoka?- 
-No pewnie- powiedział Jestem Czarno-czerwony Rycerz na czarno-czerwonym koniu i wyjął głowę smoka. 
-To spoko, ale wiesz, ja właściwie to nie mam córki.


Walnęłam sobie ręką w czoło. Jaki głupi kawał. O masakra!

-Nigdy więcej nie opowiadaj kawałów Rafał!- powiedziałam stanowczym głosem.
-Ale ja chciałem wam opowiedzieć jeszcze jeden. Mam taki fajny o twarogu! 
-Zamknij się! Zamkniej się ty idioto!- krzyczała Ania.
-Okej, to wam opowiem!
-Nie opowiadaj ty idioto! Zamknij się, zamknij się ty wielki idioto!- darła się mała, a ja stałam zdziwiona skąd ona zna w ogóle takie słowa.
-Zawsze będę was kochać- wyznał Rafał.- Uwielbiam jak się na mnie wnerwiacie. Kocham was!
-Rafał to był najmilsza rzecz jaką powiedziałeś, ale założe się, że za chwile powiesz, że żartowałeś...
-Dokładnie, nara frajerki!- zaśmiał się i wyszedł.

Tylko zabić tego małego gnoja. Ma tylko 13lat, a już taki cwany.



Marcin

Trzeba ogarnąć dupę i ponieść konsekwencje tego co zrobiłem. Muszę ją odzyskać, bo jest dla mnie ważna! Pojechałem do kwiaciarni i kupiłem największy, najdroższy bukiet jaki był. Cel podróży ----> DOM NATALII. To nie będzie łatwe zadanie. Zaparkowałem, wysiadłem i zapukałem do drzwi.

-A pan to?- zapytał młody chłopak, który otworzył mi drzwi.
-Pan? Wyglądam tak staro? Marcin, jest twoja siostra?- zapytałem.
-Mam dwie, o którą chodzi?
-Pedofilem nie jestem, więc zawołaj tą starszą.
-Natalia jakich kochaś do ciebie!- zawołał i poszedł zostawiając otwarte drzwi.

Po kilku secundach zeszła Natalia. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji i przypuszczam, że to moja wina... Chociaż nie jej mina wyglądała jakby wyobrażała sobie moją głowę nabitą na długi kij.

-Czego chcesz?- zapytała.
-Tylko ciebie- odparłem pewny siebie.
-Tak właśnie ostatnio to pokazałeś...Więc jeżeli nie masz nic do powiedzenia, nie żebym cię wyganiała, ale wypierdalaj.
-Proszę, to dla ciebie- podałem jej bukiet czerwonych róż.

Dziewczyna ziewnęła, wzięła bukiet róż ode mnie. Poszła z nim do kluchni wróciła z kochem na śmieci w ręce, w którym znajdował się mój bukiet.

-Tyle dla mnie znaczysz- uśmiechnęła się ponuro.

Zaśmiałem się, ona jest zdecydowanie tą jedyną! Ta dziewczyna mnie zaskakuje! Jesteśmy tak różni, ale bardzo podobni.

-Nie jestem w stanie zrozumieć co cię tak bawi. Właśnie dałam ci do zrozumienia, że dla mnie jesteś zerem. Dotarło to do ciebie?
-Przestań. Zachowujesz się tak niegrzecznie- zaśmiałem się.
-Od teraz tylko takie zachowanie jest odpowiednie w stosunku do ciebie. A jeżeli za chwile nie chcesz stracić zębów to spierdalaj z mojego domu gnoju!

Przerwała na chwile, by zobaczyć czy jej słowa do mnie dotarły. Otóż dotarły, ale w dalszym ciągu stałem oparty o futryne uśmiechając się ja głupi do sera. Wnerwiona dziewczyna udała się do siebie do pokoju. Postanowiłem na dzisiaj dać spokój z przeprosinami, ale jutro będzie część druga. Odzyskam ją!



Konstancja

-Zobaczysz, zrelaxujesz się i zapomnisz o wszystkim!- namawiałam Natalie.
-Jak basen ma mi pomóc zapomieć o tym imbecylu?
-Normalnie, popływamy tak żebyś ledwo zipiała, ale ledwo zipienie równa się nie myslenie. Pasi ci?
-No nie wiem...
-Nie pierdol i chodź!
-Dobra to za pół godziny pod basenem.




*   *   *


Pływałyśmy w tą i z powrotem. Tyle, że ja robiłam to dużo szybciej od Natalii. Bywa.

-No proszę, a na trenigu tak nie zasuwasz- usłyszałam znajomy głos.
-Kaper, powiedziałabym, że miło cię widzieć, ale musiałabym skłamać- odparłam.

Nade mną stał Kacper Lodarski- kolega z klasy. 

-Kacper?- zdziwiła się Natalia.- Co ty tutaj robisz?
-O Natalia, hej.- wskazał na swoją koszulkę.

W gimnazjum zdawaliśmy na ratownika, nic dziwnego, że zastałysmy go na basenie. Chłopak podarował nam jeden ze swoich usmiechów. 

-To debilu co ty tutaj robisz?! Ludziu pilnuj, a nie!- warknęłam, bo nie przepadam, za jego towarzystwem, wystarczy mi te 9h dziennie.
-Easy, easy bro. Norbert jest, a ty się obijasz. Do pływania, a nie!
-Kij ci w oko! O Boże jak jest Norbert to pewnie wyrwał już połowę basenu- zaśmiałam się.

Chłopacy z mojej klasy mają porypane gry. Opowiedziałabym, ale szkoda o nich wspominać. Zaśmiałam się, bo w mojej wyobraźni pojawił się obraz Norberta, który wyrywał kolejne laski. Natalia tylko obserwowała nas i śmiała.

-Założę się, że czasu i tak nie poprawiłaś!
-Coś ty powiedział!? Masz jakiś problem? Bo ja nawet teraz mogę to zrobić!
-Bujaj się mała, bo i tak nie dasz rady- zaczął.

I to były te słowa, które dają mega siłe. Tego mi było trzeba.

-Mózg ci stanął w poprzek? Zdążyłabym przepłynąć, wyskoczyć i napić się herbaty zanim byś mnie dogonił frajerze!
-No chyba nie...
-Chyba tak! Może to sprawdzimy?- zaproponowałam.
-Już, moment. Norbert!- zagwizdał.- Pilnuj, bo muszę coś udowodnić!


Chłopak ściągnął strój ratownika i wskoczył do wody.

-Aaa zimna!- zaczął skakać.
-Ja wyjdę i będę sędziować- powiedziała Natalia.
-No już, wiadomo, że powiesz że ona wygrała. Jesteście przyjaciółkami, halo!? Gwoździu chodź tutaj!
-Jak zapłacisz!- zawołał z drugiego końca basenu.
-Japa! Nie przekrzykiwać się idioci! Chodź tutaj albo gonga dostaniesz!
-Z kobitkami biję się tylko na gołe klaty- powiedział Norbert, który właśnie podszedł.
-Stary sprawa wygląda tak, pilnujesz ludzi, a jak będziemy kończyć to patrzysz czy Natalia nie oszukuje. To tyle!
-Cały basen na mojej głowie, hmmm w sumie ostatnio i tak stałem się człowiekiem pracy, luz- wzruszył ramionami.
- Dobra no to przygotowani? Okeeeej... Na miejsca..... Piiiiiiiiiiiiip - zagwizdała Natalia.
- Hahahaha frajer już mnie wyprzedził. Niech się zmęczy, a ja go później dogonię - pomyślałam i zaśmiałam się w duchu.

Pływaliśmy sobie tak już ze 2 i pół minuty. Dobra, nawrót. Równe 200 metrów. No to skarbie zaczynamy zabawę. Przyspieszyłam i już po 50 metrach zrównałam się z nim. Hoho, ktoś tu się chyba zmęczył - znów się zaśmiałam w duchu. - Boże, dlaczego on nie odpuszcza... kiedyś nie był taki dobry. Płynęliśmy 14 basen, czyli jeszcze tylko 2! Te ostatnie, teraz liczy się tylko żeby płynąć jeszcze szybciej niż na początku. Nim się obejrzałam finiszowaliśmy. 

3,2,1 ściana.

-Kto wygrał?- zapytaliśmy równo.
-Konstancja!- pisnęła Natalia.
-Wygrał Kacper- powiedział Norbert.
-Konstancja!
-Kacper!
-Konstancja!
-Kacper!

My odpoczywaliśmy i patrzyliśmy jak ta dwójka się kłóci.

-Remis?- zapytała w końcu Natalia.
-Dobra, remis!- zgodził się Gwoździu.
-Idioci- zkwitował Kacper.
-Dokładnie, co wy w ogóle robiliście skoro nie wiecie kto był pierwszy?
-Japson! To nie wasz interes, jak to był zakład to po prostu idźcie na kawę i po sprawie. Ja zawijam, cza ludzi pilnować- powiedział Norbert.- Pa Natson!
-Yo, to ja już idę do szatni, a wy tu sobie pouzgadniajcie...- zaczęła Natalia.

Zmroziłam ją wzrokiem. Jaka szmatwa, przecież dobrze wiedziała, że nie lubię przebywac w jego towarzystwie! 

-Ale chamówaaa- powiedziałam pod nosem.
-No chyba ty- odpowiedział Kacper wychodząc z wody.
-Liż mi pięty frajerze, to ja byłam pierwsza!
-Chyba w snach, to kiedy stawiasz tą kawę kochanie?
-Kochanie? Kopnąć cię z łokcia?! I ja nic nie stawiam, bo to ja wygrałam!
-Hmm ciekawie się zapowiada, wiesz ile już dałaś mi tych gróźb? I żadnej nie spełniłaś, za słaba jesteś- zaśmiał się.

Ja jestem słaba? Rozumiem, że to było wyzwanie. Typek stał i wycierał się ręcznikiem. Podeszłam, ziewnęłam. Pchnęłam go jedną ręką. Gość wpadł do basenu razem z ręcznikiem.

-Hej! Nie ma skakania do wody!- krzyknął Norbert ze stanowiska ratownika.

Co mnie zdziwiło, bo przy nim stała i gadała Natalia. Uuuu no nieźle.

-Żadnych skoków jasne! Zrozumieliśmy!- odkrzyknęłam i wleciałam do wody.

Pewnien mądry człowiek chwycił mnie za Kostki i byłam w wodzie.

-I co się szczerzysz?- naskoczyłam na niego.- Ja przynajmniej nie wpadłam z ręcznikiem.
-Fuck! Zabiję cię!- powiedział, kiedy zauważył, że mam rację.
-Nie ty jeden- zaśmiałam się i wyszłam z basenu.
-Hej, czekaj! Co z tą kawą?- zapytał.
-Może być jutro i stawiamy sobie nawzajem skoro był remis- odpowiedziałam i poszłam po Natalię.



Mikołaj

-Spóźniłeś się!- powiedziałem do Filipa kiedy wszedł.
-Wiem, musiałem pożegnać się z Angeliką- wzruszył ramionami.

Wiedziałem o tym, ale i tak byłem zły. Nie ja byłem wkurwiony! Dlaczego ona jest taka łatwa? Dlaczego mu się dała? Dlaczego się zgodziła? Czy ona musi być taka pusta.

-Chuj mnie to obchodzi co robiłeś! Dzisiaj my prezentujemy piosenkę!- odparłem.
-A dziewczyny kiedy?- zapytał Michał.
-Chuj mnie to obchodzi. My dzisiaj a ten cwel się spóźnia!
-Uważaj na słowa cieniasie!
-Ja jestem cieniasem!? No błagam! To ty jesteś tancerzykiem, jeszcze brakuje ci legginsów i Jezioro Łabędzie.
-No, no spierdalaj.

Mam ochotę mu zajebać, ale trzeba nam go, bo musimy tą piosenkę zaśpiewać. Wnerwia, mnie bo chodzi z Angeliką, a ja zaczynałem już do niej startować. Prawie była moja, fuck! Mogłem od razu do łóżka ją cisnąć. Przygotowaliśmy sprzęt i akuratnie do klasy zaczęli schodzić się ludzie.

-No dobrze, chłopcy zaprezentują nam swoją piosenkę, a dziewczyny za tydzień! No to dajcie czadu!- powiedział nauczyciel.

-May our hearts be full like our drinks tonight- zaczęłem śpiewać.
May we sing and dance till we lose our minds
We are only young if we seize the night
Tonight we own the night
Tonight we own the night

-La la la la la- potem Michał, który nie chciał się dużo udzielać w tym projekcie.
La la la la la
La la la la la la
La la la la la
La la la la la
La la la la la la

-When my time is over, lying in my grave- znowu ja.
Written on my tombstone, I want it to say

-This man was a legend, a legend of his time- kolej Filipa.
When he was at a party, the party never died


-Hey, everybody's got a dream so what do you say- no i Marcin, który wymyslił piosenkę.
Are we making history?


Refrenik- wszyscy razem.

May our hearts be full like our drinks tonight
May we sing and dance till we lose our minds
We are only young if we seize the night
Tonight we own the night
Tonight we own the night

La la la la la
La la la la la
La la la la la la
La la la la la
La la la la la
La la la la la la


Dokończyliśmy piosenkę.

-Super, chłopaki! Świetnie!- bił brawo nauczyciel.
-Yeah, gratulacje należą się Marcinowi, który wymyślił piosenkę.
-Sam ją wymysliłeś?
-Ja, eee- Marcin złapał się za kark.- Tak sam, sam.
-Gratulacje! Piosenka jest świetna! Na prawdę! Dziewczyny, teraz macie wysoką poprzeczkę musicie ich pobić.



__________________________________________________________________


Kacper Lodarski- kolega z klasy Konstancji. Ratownik, lubi grać w kosza. 











Przepraszam za błędy, które na pewno są, ponieważ zrąbał mi się laptop. Długo zeszło z tym rozdziałem, ponieważ wena nie dopisywała, ale tak czasami bywa. Dziękiuję za każdy pozostawiony komentarz!

Natalia ;)

środa, 18 czerwca 2014

#20 "Rozmowa"

Konstancja

Tak to zwykle jest. Trzeba wszystko wziąć w swoje ręce. Byłam wkurwiona na maksa. Jak tylko zobaczę tego chuja to mu jajca ukręce! W prawo, w lewo i nie, nie przechodzę przez przejście dla pieszych. Szukam tego gnoja. Już nie żyje... Nie martw się Nati. Ja cię tu obronie. Nie żebyś potrzebowała pomocy, ale skoro jesteś w rozsypce, to na mnie zawsze możesz liczyć. JEB! Rozwaliłam drzwi od szkoły na oscież, tak mocno, że aż przewróciło doniczkę.

-Konstancja ty wandalu- usłyszałam ten głos, którego szukałam.


Zmierzyłam go wzrokiem. Tu jesteś ty chuju. Nie masz życia.

-Marcin jedno szybkie pytanie co zrobiłeś Natalii?!
-Sprawy osobiste...

Łup, chycił w łeb. Ode mnie, hehe dobrze ci tak!

-Za co to!?
-Pojebało cię?
-To sprawa między mną a nią, nie wtracaj się, ok?
-Jebnać ci piętą w czoło?! Czy powiesz mi w końcu o co wam poszło.
-To nie było miłe. Była po prostu w złym miejscu o złym czasie...
-Aha i mówisz to z takim spokojem w głosie?
-A co mam płakać?
-Płakać to dopiero będziesz jak ci wyjebię takiego gonga, że nie wstaniesz. Albo nie lepiej takiego, że przypomnisz sobie jak postępuje się z dziewczyną! Ale z ciebie dupek!
-Tak wiem, wiem jaki okropny jestem, ale chciałbym to zmienić. Żałuję, ok?
-Na pewno żałujesz?- zapytałam podejrzliwie.
-Na sto procent, nie chciałem żeby tak wyszło. Czuję to samo co ona!
-Tylko nie jestem pewna czy ona po tym wszystkim cokolwiek czuje...
-Czuję się z tym tak kurwa źle, nie potrafię zapomnieć to był najgorszy dzień mojego życia. Wyznałem miłość i za równo zostałem odrzucony, poszedłem się najebać, ale mi nie wyszło bo dziewczyna, którą darzę tak dużym uczuciem, nie wiem nawet jak to jest możliwe...w każdym razie wyznała mi, że czuje to samo. I to wszystko zdarzyło się kurwa nie w tym momencie! Ci u góry to chyba sobie ze mnie jaja robią...Pomóż mi, pomóż mi ją odzyskać!
-Słuchaj, ja przede wszystkim muszę skupić się na Natalii. Owszem przyjaźnię się z tobą, ale jak bym miała wybierać, czyli tak jak teraz to wybrałabym ją. Choćby się srało i paliło będę zawsze za nią. W dalszym ciągu uważam cię za gnoja, bo dziewczyna wygląda jakbyś własnoręcznie wyrwał jej serce. Chcesz pomocy, szukaj jej u Angeliki.
-Nie pójdę do niej, bo dostanę kazanie i taką zjebę...Gorszą nawet od twojej...
-Róbta co chceta, ja muszę spadać, yo.




Karolina

Leżałam na łóżku w pokoju Pawła i uśmiechałam się sama do siebie.

-Uwielbiam patrzeć na twój uśmiech- powiedział wchodząc.

Bo Paweł taki uczynny, poszedł nam nalać coś do picia.

-Serio?- zapytałam.
-Tak, a jeszcze bardziej lubię się do cb przytulać. Jesteś wszystkim co mam.
-Mmm. Dziękuję.
-Za co?- zapytał.
-Za to, że jesteś- uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego ramiona.
-Kurwa w taki momencie, serio?- wyciągnął dzwoniący telefon.- Nie nie jestem z nimi. No z Karoliną yyy u mnie w domu, a co? No nie wiem, sprawdź w Pandemonium, bo jest piątek wieczór. No to heja.
-Kto to?- zapytałam ciekawa.
-Konstancja szuka Michała bo coś tam, coś tam. Na czym my to skończyliśmy?
-Mogę ci przypomnieć- zaśmiałam się po czym cmoknęłam w usta.
-Zawsze będę cię kochał- wyznał.
-Zawsze to trochę długo...Może się jeszcze wiele rzeczy zdarzyć...
-Serio. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie- mówiąc patrzył mi prosto w oczy.
-Jejuuu ja ciebie też kocham. Jezu i to tak bardzo, bardzo, bardzo! Szkoda, że innym nie układa się tak dobrze jak nam...
-Mówisz o Ewelinie i Adamie?- zapytał.
-Taa widać, że oboje cierpią. Tęsknią za sobą...A wystarczyłaby tylko szczera rozmowa...
-Kochanie ja sam nie wiem co jest Adamowi. Ostatnio stał się ulicznym fighterem i o wszystko się wścieka. Nawet ja nie znam jego tajemnicy...
-Dobra ja będę po mału zawijała, bo tata zaraz po mnie przyjedzie- przytuliłam go i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
-Karolina...
-Hmm?
-Nikt nie przytula tak jak ty!
-Kochanie życzę ci jeszcze raz powodzenia w jutrzejszym meczu! Będę twoją fanką numer jeden!
-Będziesz moją jedyną fanką, bo inne się dla mnie nie liczą.



Konstancja

Piątek wieczór. Racja...Pandemonium to starzał w dziesiątkę! Akuratnie jak podeszłam pod klub, chłopcy wychodzili. Wychodzili ale nie sami...Zmierzyłam ich towarzyszki gniewnym wzrokiem.
Byłam zazdrosna, i to bardzo. O to, że Michał poświęcał innym laską swoją uwagę, której ja teraz tak potrzebowałam. W ogóle zazdrość jest chujowa.

-O Michał, Konstancja przyszła! No to ładnie...- zaczął Mikołaj.
-Was też miło widzieć...Widzę, że fajnie się bawicie...

I stałam tak, czekałam na głos, rękę Michała, a on jak za złość nic się nie odzywał. Stał i patrzył w asfalt. A tak poza tym to nie mogłam kurwa znieść tego jak jedna z babek na niego patrzyła. Wyjebię jej za chwilę...Albo nie lepiej po prostu sobie pójdę.

-Konstancja czekaj! To nie tak!
-Nie musisz mi się tłumaczyć...Albo nie właśnie musisz, tłumacz się!
-Poszedłem z chłopakami do klubu, bo to był ciężki tydzień. Sama wiesz jak to jest...
-Dobra powiedz po prostu, że poszedłeś się najebać i po problemie.
-No właśnie nie po problemie, bo jesteś wkurwiona.
-Wkurwiona aż para z niej uchodzi- dodał Mikołaj.
-Japa!
-Co mam się nie odzywać! Może ja chcę się odzywać! A poza tym sama wiesz jak to jest się porządnie najebać. Pamiętasz wakacje?- zapytał Mikołaj.
-Morda! Ja już z tym skończyłam!
-Każdy tak mówi...A potem do tego wraca...
-Kurwaaa ja mówię, skończyłam! Dotarło?! Czy mam ci to wbić to tego pustego łba!?
-Dobra Michał, to my pozwolimy wam sobie spokojnie pogadać...Pa.

Marcin i Mikołaj się ulotnili. W sumie to do nich podobne.

-Odprowadzę cię do domu- zaproponował.
-Nie dzięki poradzę sobie sama. Ty lepiej idź do domu i wytrzeźwiej...
-Nie, odprowadzę cię.

I tak szliśmy w ciszy. Po chwili chłopak odpalił sobie papierosa. Fuuu nie cierpię tego zapachu...Palił papierosa i patrzył na mnie.

-Po co to palisz?- zapytałam.
-Jak zapalę to jest cicho i lepiej jest...Przepraszam, ja nie chciałem żeby tak wyszło.
-Tsaa...ale tak wyszło. Nic już na to nie poradzisz...
-Mało rzeczy wiem, ale jestem pewny tego, że cię kocham. Wszystko się ułoży zobaczysz...
-Ja ciebie też, a teraz chciałabym żebyś mówił mi prawdę. Mów wszystko, ale kurwa...nie kłam!
-Dobrze, a ty obiecaj, że zaopiekujesz się takim zerem jak ja, ok?
-Nie jesteś zerem!
-Racja, jestem totalnym dnem.
-To dobrze się składa, że umiem pływać- przytuliłam go.



Natalia

Sobota po południu. Nie ma to jak wstać z myślą, że musisz pokazać się przed tyloma ludźmi. Pewnie spotkam jeszcze "pana którego imienia nie można wymawiać". I nie to nie jest Voldemort!
Teraz za chuja nie cieszę się, że zajęłyśmy 3 miejsce. Bo musimy iść i zatańczyć na tym zasranym meczu. Chuj by to strzelił! Wyszłam z domu i spotkałam się z dziewczynami.

-Jak sobie radzisz. Wiemy wszystko...- zaczęła Karolina.
-Wydaje mi się, że nie można normalnie funkcjonować z rozdartym sercem, ale wszystko spoko!
-Teraz ci jest smutno, ale za niedługo przejdzie...
-Nie przejdzie, ale teraz nie mam siły na kłótnie. Chcę to zatańczyć i iść do domu.

Stanęłyśmy na środku, nie obeszło się bez gwizdów i tym podobnych rzeczy. Ogarnęłam wzrokiem trybuny i zastałam to czego tak się bałam. Mój wzrok przyklejony był do Marcina. Dziewczyny szturchnęły mnie, bo okazało się, że już zaczęłyśmy. Upss? Zaczęłam tańczyć, starałam się nie patrzeć w jego stronę. W tańcu mogłam sobie pozwolić na luksus bycia sobą. Tego nie da się opisać jak się czułam tańcząc...to trzeba po prostu przeżyć! Nic już się nie liczyło, nic nie było ważne- tylko taniec.

-Dziękujemy dziewczynom! A teraz na boisko zapraszamy naszych zawodników!- po tych słowach zmyłyśmy się do szatni.
-Było zajebiście, lepiej być nie mogło!- cieszyła się Angelika.

Ona śmieje się cały czas, a ja od kilku dni dławię się łzami. Odlot...Poprzebierałyśmy się i było po wszystkim. Ja oczywiście z moim humorem, który nie opuszcza mnie od kilku dni wychodziłam ostatnia. Zamknęłam drzwi i spotkałam kogoś, koga tak usilnie chciałam unikać.

-Musimy porozmawiać- zaczął Marcin.
-My chyba już nie mamy o czym...
-Natalia, ja przepraszam.
-Nie przepraszaj, bo dalej będzie tak samo. Wiedziałam na co się piszę i, że nasz związek nie ma przyszłości...

Nastała chwila niezręcznej ciszy.

-Chcę wiedzieć na czym stoję- powiedział.
-Na podłodze- odparłam.
-Pytam poważnie.
-To ja ci poważnie odpowiadam, nasz związek nie ma szans...
-Ale patrz zawsze możesz zostać masochistką...

Taa i będę sama siebie ranić, na pewno...

-To się nie uda.
-Wybaczysz mi kiedyś?
-Tak już wybaczyłam.
-Serio?
-Nie. Wypierdalaj!



Ewelina

-Dawać chłopcy!- krzyczał Karolina.

Ja tam wolałam siedzieć cicho i obserwować co dzieje się na boisku. Moim głównym celem, który obserwowałam był Adam. Mój były. Codziennie za nim tęsknię i nie wiem czy on o tym wie...

-Jak się czujesz? Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe, ale może postaraj się nie płakać, bo pokażesz mu, że bez niego nie jesteś w stanie nic zrobić- zaczęła Karolina.

Bingo! Trafiłaś przyjaciółko! Bez niego nie istnieję...

-Nie płaczę. Po prostu cierpię...Najgorsze, że nie mogę się do niego przytulić wtedy, kiedy tego potrzebuję...
-Oj skarbie, nie bój się. Za niedługo to się zmieni, obiecuję...- pocieszała mnie.
-Nie obiecuj, czegoś czego nie możesz spełnić.
-Co nie mogę?! Ja wszystko mogę! Poza tym widać, że bardzo cierpicie. OBOJE.
-Tsaaa.
-A teraz wstań, idź do wc zrób najlepszy makijaż i nie waż się nikomu pokazywać, że rozpierdala cię od środka!
-Nie rozkazuj mi, dobra?!
-Nie. Właśnie muszę ci rozkazywać bo staczasz się na dno, a ja mam zamiar cię wyciągnąć.
-Po co to robisz?- zapytałam ciekawa.- Przecież to nie twój problem.
-Chuj cię to obchodzi. Znaczy poprawka, jesteś moją przyjaciółką i nie mogę już patrzyć na ciebie w takim stanie. Zajebałabym Adamowi, ale przypuszczam, że chcesz żeby był cały i jakoś wyglądał jak do siebie wrócicie...
-O ile wrócimy...Ale masz rację idem to toalety zrobić z sobą porządek. Zaraz wracam.

Wstałam i ruszyłam do łazienki. Oczywiście musiałam iść aż do szkoły. Kiedy weszłam zobaczyłam, że nie jestem sama. Mam towarzystwo.

-A tobie co?- zapytałam, gdy zauważyłam zapłakaną Aśkę.
-Gówno? Nie widzisz?!
-Jedyne co widzę to to, że płaczesz, a pytam dlaczego?
-I ty myślisz, że ci powiem?!
-Myślę, że tak, bo nie wyglądasz na kogoś kto ma dużo przyjaciół...Wybacz, ale to prawda, więc śmiało wyżal się.

Chwilę lustrowała mnie wzrokiem. Jej miny zmieniały się co sekundę. Mogła by się wziąć w garść! Paradoks, bo myśli o tym dziewczyna z którą nie jest najlepiej. Nie mogę...

-Jesteś do dupy!- krzyknęła na mnie.
-Ja? A to niby czemu? Kurwa nie jestem do dupy, to ty jesteś do dupy!
-Bo obrażasz mnie gdy mam zły humor, chamsko...
-Dobra, nie pitol. Mów o co chodzi, bo wyglądasz słabo, a nie sory ty wyglądasz okropnie...
-Uważasz, że wyglądam okropnie bo jestem zapłakana? To wybacz, ale ty wyglądasz dziesięć razy gorzej i to od początku tygodnia!
-Masz szczęście, że cenię sobie szczerych ludzi, bo już dawno dławiłabyś się wodą z umywalki- powiedziałam. Mów o co chodzi!
-Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o chłopaka albo pieniądze.
-Stawiam na chłopaka, bo na biedną nie wyglądasz- przyznałam, patrząc na nią.
-Mikołaj, zostawił mnie dla tej suki- mruknęła.
-Angeliki? Ona nie jest suką- broniłam swojej przyjaciółki.
-Jest, bo mi go zabrała!
-Widocznie, nie potrafiłaś utrzymać go przy sobie. Dla pocieszenia powiem ci, że za autobusem i chłopakiem się nie biega, bo będzie następny.
-Wkurwiasz mnie.
-To ty mnie wkurwiasz!- oburzyłam się.
-Ja ciebie, chyba ty mnie! A ty czemu chodzisz jak pojebana od kilku dni? Czyżby kłopoty w raju?
-Yep, dokładnie. To wszystko jest trudne...
-Life is brutal kochana...
-Dobra, chyba nie będziemy tu siedzieć wiecznie, robimy makijaż i wychodzimy stąd jak nowo narodzone!
-Ja wychodzę pierwsza, a ty 2 minuty po mnie. Przecież nie mogę się pokazać z taką łajzą jak ty...
-Ja ci kurwa dam łajze za chwile. Te 2minuty, które będę tu siedzieć czekając aż wyjdziesz daję ci na ulotnienie się z moich oczu, bo jak cię zobaczę to masz wpierdol- powiedziałam wnerwiona.
-Ja mam wpierdol? Za co?!
-Za to żeś się chuju krzywo wylał!
-Jak ja nie mam chuja! Pojebało cię.
-Nie wiem i mnie to nie interesuje. Czas start!

I takim oto sposobem pozbyłam się Aśki. Ta dam!



_____________________________________________________________

W końcu rozdział po krótkiej przerwie. Nie wyszedł do końca tak jakbym chciała, ale przynajmniej jest! Bo to chyba najważniejsze. Przepraszam, za błędy. Nie mam czasu sprawdzić.

Natalia ;)




wtorek, 3 czerwca 2014

#19 "Wyznania"

Ewelina

Czasem trzeba kogoś zranić, żeby mu pomóc. I to był błąd, bo tym samym skrzywdziłam siebie. Ja chyba po prostu nie zasługuję na Adama. Wyszłam z domu. Nowy dzień, nowe cierpienie.

-Co ci jest?- zapytała Angelika, która złapała mnie przed szkołą.
-Nic wszystko w porządku, po prostu nie czuję się najlepiej- wymusiłam uśmiech.

Muszę być silna, pomimo tego, że w środku czuję się pusta. Pusta ale silna!

-Rozmowa jest dobra. Możesz mi zaufać- powiedziała Angelika.

Nawet nie umiem porządnie oszukiwać!!! Co ze mną jest nie tak?!

-U mnie na prawdę wszystko ok- westchnęłam zrezygnowana.
-Po co to mówisz? Jak i tak znam prawdę.
-Bo chcę skończyć temat.
-Człowiek często śmieje się, żeby nie musiał płakać, ale ty tak nie rób! Masz pełno przyjaciół, skorzystaj z ich pomocy. I zobaczysz wszystko będzie dobrze- pocieszała mnie.

Nie oszukujmy się. Nie będzie dobrze. On nie przyjdzie do mnie i nie powie mi o co chodzi. Skąd to wiem? Bo mijamy się korytarzami, nawet nie patrząc na siebie. Zawsze mnie to dziwiło: dwoje ludzi, którzy wiedzieli o sobie wszystko, nagle przestają się znać...

-Ze mną i Adamem koniec, ale ja i tak będę na niego czekała- odpowiedziałam jej patrząc w stronę mojego ex.

I właśnie wtedy złapaliśmy kontakt wzrokowy. Pusto się zrobiło, kiedy nie miałam go przy sobie. Po chwili chłopak odwrócił wzrok.

-Przestań, anioły nie powinny płakać- przytuliła mnie Angelika.
-Anioły? Ja brzydzę się sobą, a ty mi z aniołami wyjeżdżasz...

Angelika zabrała mnie do damskiej łazienki. Tam poprawiłam swój wygląd. Z WC wyszłam po dzwonku, nie chciałam żeby ktoś widział mnie w tak opłakanym stanie...Bum wpadłam na kogoś, kogoś tak bardzo mi bliskiego.

-Nie długo, bardzo niedługo. Obiecuję- szepnął Adam.
-Będę czekać- odwróciłam się i wyszłam ze szkoły.

Przez jedne wagary nic się nie stanie...Nie chciałam się rozsypać przy ludziach.Nie chciałam żeby wiedział, że płaczę, ale dupa i tak wszystko wyszło na jaw!



Angelika

-Angelika! Zaczekaj!- zawołał Filip, więc się zatrzymałam.- Głupio wyszło na imprezie...
-No głupio, głupio...
-Ale to wszystko przez...
-Przez?- chciałam aby dokończył.
-To wszystko przez to, że chcę cię mieć przy sobie- wyznał.

OMG! Rozmowa pod tytułem "skryte uczucia" właśnie się zaczęła...

-Filip...
-Poczekaj nie przerywaj mi.
-To zaczęło się ostatnio. Zobaczyłem cię na korytarzu, jak przyszłaś pierwszy raz do szkoły...Byłaś tak ładnie ubrana. Od razu wpadłaś mi w oko, a potem okazało się, że chodzisz ze mną do klasy. Byłem w wtedy w siódmym niebie!
-Filip...
-Chcę być przy tobie i dla ciebie. Bardzo cię potrzebuję i uwielbiam, czy ty też to czujesz?- zapytał patrząc mi w oczy.

Czy ja tez to czuję? Czy ja też to czuję? Czy ja też to czuję? Na pewno jest bardzo atrakcyjnym chłopakiem. Przystojny, bogaty. Nie żebym była materialistką...W sumie skoro dla Mikołaja jestem pierwszą lepszą, to czemu miałabym nie spróbować z Filipem? Nie odpowiedziałam tylko go pocałowałam.

-Czy to było tak?- zapytał odrywając się ode mnie?
-Owszem- uśmiechnęłam się.

No co? Jestem chamska? Zła? Ja po prostu nie umiem go sobie odpuścić.



Marcin

Dla każdego chłopca znajdzie się dobra dziewczyna, która go naprostuje
Dla każdego chłopca znajdzie się dobra dziewczyna, która go naprostuje
Dla każdego chłopca znajdzie się dobra dziewczyna, która go naprostuje

W myślach powtarzały mi się słowa mojej gosposi. Spojrzałem na Natalię, która stała na korytarzu i rozmawiała z koleżankami. Wyglądała tak pięknie kiedy śmiała się, z czegoś co usłyszała. Wiem, że już dawno powinno mi przestać zależeć na niej, ale za cholerę nie potrafię...Dla każdej dobrej dziewczyny trafi się chłopka, który ją zepsuje. I tego się boję, ale nie mogę sobie jej odpuścić, bo ona jest moją małą księżniczką.

 Dobra Marcinku, jak zwykle wszystko na twojej głowie. Pchnąłem drzwi i wszedłem do sali muzycznej. Dałem się wbajerować i teraz muszę napisać nam piosenkę na te durne zajęcia. Siadłem przed pianinem, muzykę już miałem. Skąd? W domu mam pianino i czasem sobie gram. Dlatego gotowa muzyka czeka już jakieś dwa miesiące. Tylko ze słowami do dupy, bo za chuja nic mi nie przychodzi do głowy. Zagrałem sobie melodię jeszcze raz i jeszcze raz. Dupa! Dupa! Dupa! Musze wymyślić coś prostego. O wiem, kłótnia zaczęła się na imprezie...

-May our hearts be full like our drinks tonight- śpiewałem i do tego grałem.
-May we sing and dance till we lose our minds

Ja jebie...Oby tak dalej...

-We are only young if we seize the night
-Tonight we own the night

I jeszcze raz

-Tonight we own the night.

Tak kurwa, tak! Jestem mistrzem! Refren juz mamy! Dobra cza to prześpiewać jeszcze raz.

-May our hearts be full like our drinks tonight*
May we sing and dance till we lose our minds
We are only young if we seize the night
Tonight we own the night
Tonight we own the night

Usłyszałem huk, więc odwróciłem się i co zobaczyłem? Zobaczyłem Natalię, która przyglądała mi się zaciekawiona.

-Nie przeszkadzaj sobie, ja tylko...ja tylko- próbowała się tłumaczyć.
-Ja tylko przyszłam zobaczyć jak cudownie śpiewasz Marcinie, jestem twoją fanką, kocham cię!
-Prawdą jest tylko to, że fajnie śpiewasz...
-E, e, e powiedziałem cudownie, więc powiedz, że cudownie śpiewam.
-Cudownie śpiewasz- odparła.
-A teraz powiedz kocham cię
-Po co mam cię kochać?- zapytała.
-Bo ja tego potrzebuję....- odparłem i popatrzyłem w ścianę.

Nastała niezręczna cisza.

-Jak się z tym czujesz?- zapytała po chwili.
-Jest kurwa zajebiście, lepiej być nie może...Zarzekam, że to ty jesteś tą na którą czekałem przez całe życie. I co teraz zrobisz? 
-Nie mówi tak...
-Jak?- zapytałem.
-Proszę...Po co to wszystko, skoro i tak mnie skrzywdzisz. Za długo cię znam żeby z tobą być, wiem jaki jesteś...
-Kim jestem? No powiedz kim?
-Zwykłym chujem, który nie przejmuje się nikim- odpowiedziała patrząc mi prosto w oczy.

Prosto w oczy.

-Chciałbym.
-Chciałbyś co?
-Nie przejmować się...Dobrze, o ile mi się zdaje chciałaś wyjść, więc śmiało- odparłem wracając do gry na pianinie.




*   *   *

-Ja pierdole, ale mnie wydymała! Suka. . . - do sali wszedł Mikołaj.
-Miarkuj kolego, tu są dzieci.
-I to też mnie wkurwia w tej naszej orgii.
-Jakiej orgii, stary ogarnij- próbowałem go uspokoić.

Zamknąłem pianino. Swoją drogą nie zamierzałem dzisiaj już na nim grać, po tym jak dowiedziałem się kim jestem dla Natalii, jakoś nie mogłem grać...

-Co ci jest?- zapytałem.
-Ona mi jest, kurwa ona mi jest!
-Zgaduję, że mówimy o Angelice?

Bum, pięść Mikołaja uderzyła w ścianę. Racja, lepiej uderzyć w ścianę niż w kogoś. Moja szkoła!

-Idę sobie, a tu co widzę?! Angelika się całuje z jakimś typem. Z kim? Z Filipem, z Filipem kurwa!!!
-Strzelam, że podszedłeś i zapierdoliłeś mu z buta, albo nie wyjebałeś mu gonga! Tak to na pewno był gong!- zgadywałem.
-Właśnie nie masz racji.
-Co co ty niby zrobiłeś???
-Spierdoliłem, jak głupi tchórz spierdoliłem...I ja teraz nie jestem w stanie nawet na nią spojrzeć...Czy można w ogóle kochać i nienawidzić tą samą osobę?
-Można- wyznałem.- Ale szybko gubisz się miedzy "wypierdalaj" a "błagam, wróć".
-A tobie co?- zapytał.
-Dostałem kosza- wzruszyłem ramionami.
-Zawsze wiedziałem, że Natalia ma charakterek, ale myślałem, że tobie się nie oprze...
-Też tak myślałem...

Zebrałem swoje rzeczy i wyszliśmy ze szkoły.

-Na fajkę?- zapytał Mikołaj.
-Na fajkę- pokiwałem.

Poszliśmy za szkołę, gdzie nie było nikogo. Takie nasze męskie miejsce, hehe.

-Angelika do ciebie wróci, jak przestaniesz zachowywać się jak chuj- zacząłem.
-Powiedział to Marcin, a zacznijmy od tego, że ja nigdy z nią nie byłem...Z resztą wszystko mi jedno. Daj fajkę, bo muszę zapalić.
-A ja muszę się napić i zacząć nowe życie...
-Dzisiaj?
-Byłoby najlepiej...
-U ciebie?
-U mnie.
-Co będziemy robić?- zapytał.
-Idziemy na dziwki- uśmiechnąłem się i zgasiłem papierosa butem.



Natalia

-Coś ty najlepszego zrobiła?!- wrzeszczała na mnie Konstancja.
-Powiedziałam mu prawdę. Ja go nie kocham.
-Kłamiesz aż nos ci rośnie...
-Ty mnie nie porównuj do drewniaka!
-Pinokio, on miał na imię Pinokio! I dlaczego nie byłaś z nim szczera?
-Bo nie wyobrażałam sobie nic wielkiego. Nie chcę cierpieć...
-Skąd wiesz, że byś cierpiała...Nie wiesz dopóki nie spróbujesz.
-Mam na to wyjebane! Mam wyjebane! Mam wyjebane!
-Przecież go kochasz!
-Spierdalaj, próbuję sobie wmówić co innego!
-Przestań i idź do niego powiedz mu co i jak, może coś wymyślicie.
-Przemyślę to- zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam do domu.

Po paru minutach wbiłam do domu. Odrobiłam lekcje i walnęłam się na łóżko. Dużo myślałam i usnęłam.

Wypadek, wyciągają rannych. Stoję patrzę, a to Marcin o nie, nie, nie! Nagle nie ma nikogo. Jestem tylko ja.

-Halo! Pomocy! Jest tu ktoś?!- wołam.

Nikt nie odpowiada. Rozglądam się ponownie, nikogo nie ma. Sama, zawsze sama. Podbiegam do chłopaka.

-Marcin! Marcin, słyszysz mnie?!- potrząsam nim.

Ciągle nic, a nic. O Boże! Odchylam mu głowę, przykładam głowę i sprawdzam czy oddycha. 1, 2, 3 liczę obserwując jego klatkę piersiową. Dupa nie porusza się! Żadnych ludzi, którzy mogli by zadzwonić po pomoc...Cholera. Dobra trzeba działać! 1.2,3,4,5 liczę uciski, które robię. Rany jakie to ciężkie, ale muszę go uratować.

-No dalej!

I nagle wszystko znika.

Budzę się cała w pocie. Te sny są zbyt realne. Popatrzyłam na zegar, 22 o jeszcze nie tak późno. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół.

-Mamo wychodzę, zaraz wrócę!

Muszę mu wyznać prawdę, więc obrałam kierunek- dom Marcina. Każdy z nas popełnia błędy, w końcu jesteśmy tylko ludźmi. Każdy czegoś żałuje. Powiedziałam w nieodpowiednim momencie kilka słów za dużo...Pomału dochodziłam na miejsce. Światła w domu były zapalone. Co zaskoczyło mnie, bo dom był ogromny. No, ale kto bogatemu zabroni...Zapukałam w drzwi i czekałam aż ktoś otworzy.

-O Natalia!- drzwi otworzył Mikołaj.
-Hej, jest Marcin?- zapytałam.
-Marcin ktoś do ciebie!- zawołał i zamknął mi drzwi przed nosem.

Aha. "To było coś w stylu żegnam cię czule oziębłym wypierdalaj". Spoko, tupałam sobie noga czekając na chłopaka.

-Tak...a to ty...- powiedział zauważając mnie.
-Tak to ja.
-Chcesz czegoś konkretnego?- zapytał.
-Ja przyszłam zapytać, co gdybym wtedy powiedziała, że też cię kocham?
-I przeszłaś taką drogę o tak późnej porze żeby mnie o to zapytać?!
-Właściwie to tak i chciałam ci jeszcze powiedzieć, że...

Nie dokończyłam, bo drzwi otwarły się szerzej. Znaczy zostały otworzone przez laskę. Typiara stała w samej bieliźnie, wow.

-Marcin, czekam na ciebie, a ty gadasz z jakąś blondyną?- oburzyła się.

Zanotuj: nie rób sobie nadziei, bo i tak zawsze wszystko się spierdoli. Po drugie, ludzie się nie zmieniają. W chwili kiedy potrzebowałam jego obecności, bo chciałam mu wyznać miłość, on zostawił mnie dla zabaw z inną. W sumie nic nowego, nic czego bym się nie spodziewała.

-Natalia, ja...ja- zaczął.
-Nie teraz ja chcę ci coś powiedzieć. Właściwie po to tu przyszłam. No więc nigdy w życiu bym się w tobie nie zakochała. Nie zakochałabym się w facecie, który pije, pali i jest graczem, ale bóg zrobił mnie w banbuko i się zakochałam. Kocham cię zajebiście mocno, ale było od razu mówić, że chcesz się mną pobawić to darowalibyśmy sobie mój wysiłek przyjścia tu. Żegnam.

Przez chwilę pomyślałam, że coś dla niego znaczę i to był błąd.

-Zaczekaj! To nie tak!- podbiegł do mnie.
-Nie musisz mi nic tłumaczyć, sama widziałam.
-Kocham cię. Zajebiście mocno, tak bez zasad. Za każdym razem gdy widzę twój uśmiech- moje serce ożywa. Jestem w tobie zakochany kurwa i zawsze będę!

Nie miałam siły nawet na fałszywy uśmiech. Te słowa nic dla mnie nie znaczyły, były puste tak jak moje serce. Złamał mi kurwa serce w dzień, w którym wyznał mi miłość. Trzeba mieć do tego wyjebisty talent.

-Nie wiem jak to możliwe, że zakochałam się w takim dupku! To bardzo smutne, że mówisz mi takie rzeczy zaraz po tym jak sprowadzasz sobie burdel do własnego domu...
-Nie sprowadzam, to nie tak jak myślisz. Ja nie chciałem żeby tak wyszło...
-Dobra szkoda było tu przychodzić. Przez ciebie wyszłam na idiotkę, ale myślę, że jakoś to przeżyję.

Chłopak wołał za mną jeszcze, ale miałam to w dupie. Miłość jest do dupy.



*   *   *

Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. Nawet nie wiedziałam jak bardzo boli złamane serce. Ale sama jestem sobie winna. Wiedziałam jaki jest, że nie powinnam się w nim zakochiwać...
-Co on ci zrobił?- zapytała Konstancja.
-Nic.
-Powiedz.
-Nic. Przecież to i tak nie ma teraz znaczenia...
-Możesz mi nie mówić, ale i tak mu wpierdolę- westchnęła.
-Rób z nim co chcesz- wzruszyłam ramionami.

Wniosek: niczego sobie nie wyobrażaj, bo i tak zawsze się rozczarujesz. Zawsze. Szłam w stronę klasy nie patrząc na ludzi dookoła mnie. Jakoś smutno mi, taka pustka. Nie zależy mu na mnie, jestem mu obojętna, yep. To boli. Boli. Boli. Boli. Boli. Boli. Boli. Boli. Boli.


___________________________________________________________

* The Wanted- We own the night

Rozdział wcześniej gdyż iż ponieważ w czw wyjeżdżam do Macedonii. Więc łapcie wcześniej, bo nie wiem jak bd z next'em. Przepraszam za błędy i pozostawcie po sobie ślad. 
Natalia ;)