środa, 18 czerwca 2014

#20 "Rozmowa"

Konstancja

Tak to zwykle jest. Trzeba wszystko wziąć w swoje ręce. Byłam wkurwiona na maksa. Jak tylko zobaczę tego chuja to mu jajca ukręce! W prawo, w lewo i nie, nie przechodzę przez przejście dla pieszych. Szukam tego gnoja. Już nie żyje... Nie martw się Nati. Ja cię tu obronie. Nie żebyś potrzebowała pomocy, ale skoro jesteś w rozsypce, to na mnie zawsze możesz liczyć. JEB! Rozwaliłam drzwi od szkoły na oscież, tak mocno, że aż przewróciło doniczkę.

-Konstancja ty wandalu- usłyszałam ten głos, którego szukałam.


Zmierzyłam go wzrokiem. Tu jesteś ty chuju. Nie masz życia.

-Marcin jedno szybkie pytanie co zrobiłeś Natalii?!
-Sprawy osobiste...

Łup, chycił w łeb. Ode mnie, hehe dobrze ci tak!

-Za co to!?
-Pojebało cię?
-To sprawa między mną a nią, nie wtracaj się, ok?
-Jebnać ci piętą w czoło?! Czy powiesz mi w końcu o co wam poszło.
-To nie było miłe. Była po prostu w złym miejscu o złym czasie...
-Aha i mówisz to z takim spokojem w głosie?
-A co mam płakać?
-Płakać to dopiero będziesz jak ci wyjebię takiego gonga, że nie wstaniesz. Albo nie lepiej takiego, że przypomnisz sobie jak postępuje się z dziewczyną! Ale z ciebie dupek!
-Tak wiem, wiem jaki okropny jestem, ale chciałbym to zmienić. Żałuję, ok?
-Na pewno żałujesz?- zapytałam podejrzliwie.
-Na sto procent, nie chciałem żeby tak wyszło. Czuję to samo co ona!
-Tylko nie jestem pewna czy ona po tym wszystkim cokolwiek czuje...
-Czuję się z tym tak kurwa źle, nie potrafię zapomnieć to był najgorszy dzień mojego życia. Wyznałem miłość i za równo zostałem odrzucony, poszedłem się najebać, ale mi nie wyszło bo dziewczyna, którą darzę tak dużym uczuciem, nie wiem nawet jak to jest możliwe...w każdym razie wyznała mi, że czuje to samo. I to wszystko zdarzyło się kurwa nie w tym momencie! Ci u góry to chyba sobie ze mnie jaja robią...Pomóż mi, pomóż mi ją odzyskać!
-Słuchaj, ja przede wszystkim muszę skupić się na Natalii. Owszem przyjaźnię się z tobą, ale jak bym miała wybierać, czyli tak jak teraz to wybrałabym ją. Choćby się srało i paliło będę zawsze za nią. W dalszym ciągu uważam cię za gnoja, bo dziewczyna wygląda jakbyś własnoręcznie wyrwał jej serce. Chcesz pomocy, szukaj jej u Angeliki.
-Nie pójdę do niej, bo dostanę kazanie i taką zjebę...Gorszą nawet od twojej...
-Róbta co chceta, ja muszę spadać, yo.




Karolina

Leżałam na łóżku w pokoju Pawła i uśmiechałam się sama do siebie.

-Uwielbiam patrzeć na twój uśmiech- powiedział wchodząc.

Bo Paweł taki uczynny, poszedł nam nalać coś do picia.

-Serio?- zapytałam.
-Tak, a jeszcze bardziej lubię się do cb przytulać. Jesteś wszystkim co mam.
-Mmm. Dziękuję.
-Za co?- zapytał.
-Za to, że jesteś- uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego ramiona.
-Kurwa w taki momencie, serio?- wyciągnął dzwoniący telefon.- Nie nie jestem z nimi. No z Karoliną yyy u mnie w domu, a co? No nie wiem, sprawdź w Pandemonium, bo jest piątek wieczór. No to heja.
-Kto to?- zapytałam ciekawa.
-Konstancja szuka Michała bo coś tam, coś tam. Na czym my to skończyliśmy?
-Mogę ci przypomnieć- zaśmiałam się po czym cmoknęłam w usta.
-Zawsze będę cię kochał- wyznał.
-Zawsze to trochę długo...Może się jeszcze wiele rzeczy zdarzyć...
-Serio. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie- mówiąc patrzył mi prosto w oczy.
-Jejuuu ja ciebie też kocham. Jezu i to tak bardzo, bardzo, bardzo! Szkoda, że innym nie układa się tak dobrze jak nam...
-Mówisz o Ewelinie i Adamie?- zapytał.
-Taa widać, że oboje cierpią. Tęsknią za sobą...A wystarczyłaby tylko szczera rozmowa...
-Kochanie ja sam nie wiem co jest Adamowi. Ostatnio stał się ulicznym fighterem i o wszystko się wścieka. Nawet ja nie znam jego tajemnicy...
-Dobra ja będę po mału zawijała, bo tata zaraz po mnie przyjedzie- przytuliłam go i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
-Karolina...
-Hmm?
-Nikt nie przytula tak jak ty!
-Kochanie życzę ci jeszcze raz powodzenia w jutrzejszym meczu! Będę twoją fanką numer jeden!
-Będziesz moją jedyną fanką, bo inne się dla mnie nie liczą.



Konstancja

Piątek wieczór. Racja...Pandemonium to starzał w dziesiątkę! Akuratnie jak podeszłam pod klub, chłopcy wychodzili. Wychodzili ale nie sami...Zmierzyłam ich towarzyszki gniewnym wzrokiem.
Byłam zazdrosna, i to bardzo. O to, że Michał poświęcał innym laską swoją uwagę, której ja teraz tak potrzebowałam. W ogóle zazdrość jest chujowa.

-O Michał, Konstancja przyszła! No to ładnie...- zaczął Mikołaj.
-Was też miło widzieć...Widzę, że fajnie się bawicie...

I stałam tak, czekałam na głos, rękę Michała, a on jak za złość nic się nie odzywał. Stał i patrzył w asfalt. A tak poza tym to nie mogłam kurwa znieść tego jak jedna z babek na niego patrzyła. Wyjebię jej za chwilę...Albo nie lepiej po prostu sobie pójdę.

-Konstancja czekaj! To nie tak!
-Nie musisz mi się tłumaczyć...Albo nie właśnie musisz, tłumacz się!
-Poszedłem z chłopakami do klubu, bo to był ciężki tydzień. Sama wiesz jak to jest...
-Dobra powiedz po prostu, że poszedłeś się najebać i po problemie.
-No właśnie nie po problemie, bo jesteś wkurwiona.
-Wkurwiona aż para z niej uchodzi- dodał Mikołaj.
-Japa!
-Co mam się nie odzywać! Może ja chcę się odzywać! A poza tym sama wiesz jak to jest się porządnie najebać. Pamiętasz wakacje?- zapytał Mikołaj.
-Morda! Ja już z tym skończyłam!
-Każdy tak mówi...A potem do tego wraca...
-Kurwaaa ja mówię, skończyłam! Dotarło?! Czy mam ci to wbić to tego pustego łba!?
-Dobra Michał, to my pozwolimy wam sobie spokojnie pogadać...Pa.

Marcin i Mikołaj się ulotnili. W sumie to do nich podobne.

-Odprowadzę cię do domu- zaproponował.
-Nie dzięki poradzę sobie sama. Ty lepiej idź do domu i wytrzeźwiej...
-Nie, odprowadzę cię.

I tak szliśmy w ciszy. Po chwili chłopak odpalił sobie papierosa. Fuuu nie cierpię tego zapachu...Palił papierosa i patrzył na mnie.

-Po co to palisz?- zapytałam.
-Jak zapalę to jest cicho i lepiej jest...Przepraszam, ja nie chciałem żeby tak wyszło.
-Tsaa...ale tak wyszło. Nic już na to nie poradzisz...
-Mało rzeczy wiem, ale jestem pewny tego, że cię kocham. Wszystko się ułoży zobaczysz...
-Ja ciebie też, a teraz chciałabym żebyś mówił mi prawdę. Mów wszystko, ale kurwa...nie kłam!
-Dobrze, a ty obiecaj, że zaopiekujesz się takim zerem jak ja, ok?
-Nie jesteś zerem!
-Racja, jestem totalnym dnem.
-To dobrze się składa, że umiem pływać- przytuliłam go.



Natalia

Sobota po południu. Nie ma to jak wstać z myślą, że musisz pokazać się przed tyloma ludźmi. Pewnie spotkam jeszcze "pana którego imienia nie można wymawiać". I nie to nie jest Voldemort!
Teraz za chuja nie cieszę się, że zajęłyśmy 3 miejsce. Bo musimy iść i zatańczyć na tym zasranym meczu. Chuj by to strzelił! Wyszłam z domu i spotkałam się z dziewczynami.

-Jak sobie radzisz. Wiemy wszystko...- zaczęła Karolina.
-Wydaje mi się, że nie można normalnie funkcjonować z rozdartym sercem, ale wszystko spoko!
-Teraz ci jest smutno, ale za niedługo przejdzie...
-Nie przejdzie, ale teraz nie mam siły na kłótnie. Chcę to zatańczyć i iść do domu.

Stanęłyśmy na środku, nie obeszło się bez gwizdów i tym podobnych rzeczy. Ogarnęłam wzrokiem trybuny i zastałam to czego tak się bałam. Mój wzrok przyklejony był do Marcina. Dziewczyny szturchnęły mnie, bo okazało się, że już zaczęłyśmy. Upss? Zaczęłam tańczyć, starałam się nie patrzeć w jego stronę. W tańcu mogłam sobie pozwolić na luksus bycia sobą. Tego nie da się opisać jak się czułam tańcząc...to trzeba po prostu przeżyć! Nic już się nie liczyło, nic nie było ważne- tylko taniec.

-Dziękujemy dziewczynom! A teraz na boisko zapraszamy naszych zawodników!- po tych słowach zmyłyśmy się do szatni.
-Było zajebiście, lepiej być nie mogło!- cieszyła się Angelika.

Ona śmieje się cały czas, a ja od kilku dni dławię się łzami. Odlot...Poprzebierałyśmy się i było po wszystkim. Ja oczywiście z moim humorem, który nie opuszcza mnie od kilku dni wychodziłam ostatnia. Zamknęłam drzwi i spotkałam kogoś, koga tak usilnie chciałam unikać.

-Musimy porozmawiać- zaczął Marcin.
-My chyba już nie mamy o czym...
-Natalia, ja przepraszam.
-Nie przepraszaj, bo dalej będzie tak samo. Wiedziałam na co się piszę i, że nasz związek nie ma przyszłości...

Nastała chwila niezręcznej ciszy.

-Chcę wiedzieć na czym stoję- powiedział.
-Na podłodze- odparłam.
-Pytam poważnie.
-To ja ci poważnie odpowiadam, nasz związek nie ma szans...
-Ale patrz zawsze możesz zostać masochistką...

Taa i będę sama siebie ranić, na pewno...

-To się nie uda.
-Wybaczysz mi kiedyś?
-Tak już wybaczyłam.
-Serio?
-Nie. Wypierdalaj!



Ewelina

-Dawać chłopcy!- krzyczał Karolina.

Ja tam wolałam siedzieć cicho i obserwować co dzieje się na boisku. Moim głównym celem, który obserwowałam był Adam. Mój były. Codziennie za nim tęsknię i nie wiem czy on o tym wie...

-Jak się czujesz? Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe, ale może postaraj się nie płakać, bo pokażesz mu, że bez niego nie jesteś w stanie nic zrobić- zaczęła Karolina.

Bingo! Trafiłaś przyjaciółko! Bez niego nie istnieję...

-Nie płaczę. Po prostu cierpię...Najgorsze, że nie mogę się do niego przytulić wtedy, kiedy tego potrzebuję...
-Oj skarbie, nie bój się. Za niedługo to się zmieni, obiecuję...- pocieszała mnie.
-Nie obiecuj, czegoś czego nie możesz spełnić.
-Co nie mogę?! Ja wszystko mogę! Poza tym widać, że bardzo cierpicie. OBOJE.
-Tsaaa.
-A teraz wstań, idź do wc zrób najlepszy makijaż i nie waż się nikomu pokazywać, że rozpierdala cię od środka!
-Nie rozkazuj mi, dobra?!
-Nie. Właśnie muszę ci rozkazywać bo staczasz się na dno, a ja mam zamiar cię wyciągnąć.
-Po co to robisz?- zapytałam ciekawa.- Przecież to nie twój problem.
-Chuj cię to obchodzi. Znaczy poprawka, jesteś moją przyjaciółką i nie mogę już patrzyć na ciebie w takim stanie. Zajebałabym Adamowi, ale przypuszczam, że chcesz żeby był cały i jakoś wyglądał jak do siebie wrócicie...
-O ile wrócimy...Ale masz rację idem to toalety zrobić z sobą porządek. Zaraz wracam.

Wstałam i ruszyłam do łazienki. Oczywiście musiałam iść aż do szkoły. Kiedy weszłam zobaczyłam, że nie jestem sama. Mam towarzystwo.

-A tobie co?- zapytałam, gdy zauważyłam zapłakaną Aśkę.
-Gówno? Nie widzisz?!
-Jedyne co widzę to to, że płaczesz, a pytam dlaczego?
-I ty myślisz, że ci powiem?!
-Myślę, że tak, bo nie wyglądasz na kogoś kto ma dużo przyjaciół...Wybacz, ale to prawda, więc śmiało wyżal się.

Chwilę lustrowała mnie wzrokiem. Jej miny zmieniały się co sekundę. Mogła by się wziąć w garść! Paradoks, bo myśli o tym dziewczyna z którą nie jest najlepiej. Nie mogę...

-Jesteś do dupy!- krzyknęła na mnie.
-Ja? A to niby czemu? Kurwa nie jestem do dupy, to ty jesteś do dupy!
-Bo obrażasz mnie gdy mam zły humor, chamsko...
-Dobra, nie pitol. Mów o co chodzi, bo wyglądasz słabo, a nie sory ty wyglądasz okropnie...
-Uważasz, że wyglądam okropnie bo jestem zapłakana? To wybacz, ale ty wyglądasz dziesięć razy gorzej i to od początku tygodnia!
-Masz szczęście, że cenię sobie szczerych ludzi, bo już dawno dławiłabyś się wodą z umywalki- powiedziałam. Mów o co chodzi!
-Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o chłopaka albo pieniądze.
-Stawiam na chłopaka, bo na biedną nie wyglądasz- przyznałam, patrząc na nią.
-Mikołaj, zostawił mnie dla tej suki- mruknęła.
-Angeliki? Ona nie jest suką- broniłam swojej przyjaciółki.
-Jest, bo mi go zabrała!
-Widocznie, nie potrafiłaś utrzymać go przy sobie. Dla pocieszenia powiem ci, że za autobusem i chłopakiem się nie biega, bo będzie następny.
-Wkurwiasz mnie.
-To ty mnie wkurwiasz!- oburzyłam się.
-Ja ciebie, chyba ty mnie! A ty czemu chodzisz jak pojebana od kilku dni? Czyżby kłopoty w raju?
-Yep, dokładnie. To wszystko jest trudne...
-Life is brutal kochana...
-Dobra, chyba nie będziemy tu siedzieć wiecznie, robimy makijaż i wychodzimy stąd jak nowo narodzone!
-Ja wychodzę pierwsza, a ty 2 minuty po mnie. Przecież nie mogę się pokazać z taką łajzą jak ty...
-Ja ci kurwa dam łajze za chwile. Te 2minuty, które będę tu siedzieć czekając aż wyjdziesz daję ci na ulotnienie się z moich oczu, bo jak cię zobaczę to masz wpierdol- powiedziałam wnerwiona.
-Ja mam wpierdol? Za co?!
-Za to żeś się chuju krzywo wylał!
-Jak ja nie mam chuja! Pojebało cię.
-Nie wiem i mnie to nie interesuje. Czas start!

I takim oto sposobem pozbyłam się Aśki. Ta dam!



_____________________________________________________________

W końcu rozdział po krótkiej przerwie. Nie wyszedł do końca tak jakbym chciała, ale przynajmniej jest! Bo to chyba najważniejsze. Przepraszam, za błędy. Nie mam czasu sprawdzić.

Natalia ;)




8 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetnie napisany rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny szaleją ;3 #Normalna

    OdpowiedzUsuń
  3. Oł-oł-oł-oł-oł-oł... <33333
    Zaczynamy się bać co będzie dalej. Szczerze mówiąc to kofffamy Twojego bloga. Jak go czytamy to mamy gęsią skórkę. I nie możemy się doczekać następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehehe xD moje teksty są super <3 / i mówię tutaj też o tychcmoich prawdziwych xD
    KCKCKC
    ~PP

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah :D Rozdział znakomity :P
    Marcin niech się nie poddaje i walczy o Natalie pokaże jej że naprawdę mu zależny :P Przecież oni do ciebie pasują idealnie :P
    Konstancja jest świetna :P
    Ewelina powinna tak jak jej radzi Karolina ogarnąć się i pokazać temu debilowi co stracił. :P Niech Adam zrozumie w końcu swoje błędy :)
    A Aśka niech rozpacza należny jej się :P
    Czekam na kolejny , dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę...
    Chcę ciąg dalszy tu i teraz!
    Tak mnie wciągnęło...
    Adam wkurza... Konstancja wymiata <33... Ewelina, żal mi jej :<...
    A co do Natalii i Marcina to tylko czekać aż się zejdą :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, jestem nowa ;)
    Świetny rozdział ♥ Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu... - wymiata xD

    OdpowiedzUsuń