wtorek, 13 stycznia 2015

#26 "Fight trough some bad days"

Konstancja

Po mimo tego co się działo, miałam dobry humor. Powinnam czuć się źle z tym, że Mikołaj leżał nadal w śpiączce.Grudzień zaczynał się a on już prawie miesiąc leżał w śpiączce i się nie budził. Przebrałam się w krótkie spodenki, do tego bluzkę i skarpetki za kolana. Puściłam eskę i zaczęłam sprzątać dom podśpiewując pod nosem Faydee- Can't Let Go. 

-Even if i try, I can;t, I can;t sleep at night!
-Fajnie tańczysz- powiedział Michał stojący w przedpokoju.
-Kto cię wpuścił?- zapytałam.
-Sam się wpuściłem- uśmiechnął się złośliwie.- Przy okazji fajne rękawiczki na nogi.

Spojrzałam na swoje skarpety za kolano w renifery. Może były obciachowe, ale lubiłam je.

-Po pierwsze to są skarpetki, a po drugie nie możesz wpuszczać się sam do mojego domu.
-Wiem, ale jak zobaczyłem przez okno twój pseudo taniec to musiałem tu wejść- zaśmiał się.
-Pseudo?- podniosłam brwi.

Pseudo. Jak mu zasadzę gonga w łeb to będzie miał pseudo siwe oko. Zaśmiałam się na ten pomysł.

-Pojeb- mruknęłam.
-Oj dobra nie złość się, pomóc ci sprzątać?- zapytał.
-Ty i sprzątanie? Jasne...
-A co? Już nie mogę sprzątać? Bo co? No zobacz jaki jestem uroczy- zaczął mrugać oczami.
-Tyle uroku co zdechła mucha. Czego chcesz?- zapytałam.
-O ile pamiętam to jesteśmy razem. Czy tak dziewczyna powinna zwracać się do swojego najukochańszego, najprzystojniejszego chłopaka?- zapytał.
-O ile pamiętam ostatnio na mnie nawrzeszczałeś za jakieś durne zdjęcie- oparłam się o futrynę.- Plus jesteś za bardzo pewny siebie.
-Jestem wystarczająco pewny siebie żeby stwierdzić, że jesteś we mnie głęboko, nieodwracalnie zakochana.
-Wow, może jeszcze jeden przysłówek, bo ich mało...
-Może nieodparcie?- zastanawiał się.

Wywróciłam oczami i wymamrotałam.

-Jestem zaskoczona, że wiesz co to przysłówek.
-Ej! Czy ty mnie obrażasz?!
-Może...
-Nieważne, wracając do tego zdjęcia...Wiesz co następnym razem mu zrobię jak zbliży się do ciebie?
-Przecież nie czytam ci w myślach, powiedz mi.
-Wiesz gdzie on ma głowę a gdzie dupę? Albo nie odpowiadaj na to pytanie- powiedział po chwili zastanowienia.- Cóż następnym razem te dwie części się ze sobą spotkają.
-Ohhh, Michał już mówiłam rób co chcesz...
-No to pomogę ci sprzątać!
-No to bierz mopa, będziesz zmywał podłogę- wydałam polecenie.

Ściągnął kurtkę i buty. On będzie mył podłogę, a ja będę ścierać kurze. Chwyciłam szmatę i pronto.

-Michał?
-Tak?
-To jest miotła, a nie mop- zaśmiałam się.
-Też fakt...
-Nigdy nie myłeś podłogi?- zapytałam.
-W sumie... to nie- wzruszył ramionami.
-A wiesz jak wygląda mop?
-Miałem wziąć mopa, a wziąłem miotłę, więc domyśl się.

Zaczęłam śmiać się na cały dom. NIE  W Y T R Z Y M A M. Jak można nie wiedzieć jak wygląda mop?

-No i co się śmiejesz? My w domu mamy panią Dorotkę, ona wszystko robi...
-No tak zapomniałam, kto bogatemu zabroni...- westchnęłam przypominając sobie, że jego rodzice mieli w chuj kasy, a ja zastanawiałam się czasami skąd oni ją biorą.- Łap!- rzuciłam mu ścierkę i pronto.- Ja umyję podłogi, a ty ścieraj kurze.
-Dobra- kiwnął głową.
-Psikasz, potem ścierasz. Wiesz tak góra i dół, góra i dół- tłumaczyłam.
-Debilko, przecież wiem jak ściera się kurze...
-Michał ty nie wiedziałeś jak wygląda mop.
-No to co z togo?
-Gówno.

Po jakiś dwóch godzinach skończyliśmy, a dom prawie lśnił. Ma się ten talent. Na polu było już ciemno, a my siedzieliśmy u mnie w pokoju i piliśmy herbatę.

-Ciemno już, będę się zbierał- powiedział Michał.
-Nie...poczekaj!

Podniósł brwi w górę, czekając na to co powiem.

-Zostaniesz ze mną?- zapytałam.
-Zgoda- odparł i wrócił z powrotem na łóżko.- Konstancja?
-Tak?
-Dlaczego twoja poduszka wygląda jak mop?- zapytał z powagą.
-O mój Boże, Michał to nie jest mop! To poduszka, podobna do mopa, ale nim nie jest.





*   *   *

Wykrzyczane z gniewem "KONSTANCJO WIECZOREK!" i męski śmiech były tym, co wyciągnęło mnie z głębokiego snu. Mama stała w drzwiach mojej sypialni ubrana w szlafrok, z rozdziawioną buzią. 
- Co? - wymamrotałam.


 Moja twarda poduszka się poruszyła. Spojrzałam w dół i poczułam, jak moje policzki płoną. Michał był ciągle w moim łóżku. I częściowo na nim leżałam. O mój Boże nie...

- To nie to, na co wygląda.
- Nie? - Mama założyła ramiona na piersi. 


Zaczęłam się podnosić, ale ramię Michała zacieśniło się na mojej tali. Miałam ochotę umrzeć na tysiąc sposobów. Odepchnęłam go. Nie dał się. Uchylił powieki.

- Mmm, z czym ty masz problem?- mruknął.
 Popatrzyłam znacząco na przejście. Zmarszczył brwi, odwrócił głowę i zamarł. - O, wow, niezręczne. - Odchrząknął i puścił moją talię. - Dzień dobry, pani Wieczorek.
-Dzień dobry Michał, skoro już wstaliście to zapraszam na śniadanie- powiedziała moja mama.
-Tak właściwie, to ja będę się zbierał - wstał i ubrał koszulkę, która leżała na ziemi.- Dzisiaj szkoła, muszę wrócić do domu, po książki.
-Nie wiem czy zdążysz już 7.30- odparła moja mama.

Uśmiechnął się cwaniacko, a ja już wiedziałam o czym myśli. Zważając na to z jaką prędkością on jeździ, to zdąży jeszcze wstąpić na kawę do restauracji.

-Do zobaczenia w szkole.
-Ta...cześć- westchnęłam i rzuciłam się z powrotem na łóżko, zakrywając głowę poduszką.

Teraz czeka mnie super rozmowa z mamą. O yeah, to jest to o czym marzę z rana.

-O nie nie ma mowy! W tej chwili widzę cię na dole Konstancjo!- mama ściągnęła ze mnie kołdrę.



Mikołaj

Jakaś dziewczyna siedziała na blacie w toalecie, a ja całowałem ją w najlepsze. Za chwilę ją zaliczę i po sprawie. Po chwili moją zabawę przerwała jakaś laska.

-Hej niunia przyłączasz się, albo spadaj- powiedziałem.
-Nie jednak podziękują za japońskie porno- odpowiedziała i wyszła

Zaśmiałem się w duchu. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że to Angelika, moja Angelika. Ciekawe co myślała jak mnie wtedy zobaczyła. Przez wejście Angeliki dziewczyna, którą chciałem wtedy przelecieć spłoszyła się. Pamiętam tą złość, która ogarnęła mnie, rany...
Wypadłem z WC z nadzieją, że znajdę dziewczynę, która mi to zniszczyła. Szczęście dopisało mi wtedy bo stała ona wtedy dokładnie przed wejściem do toalety. Widząc mnie kipiącego złością, uśmiechnęła się pod nosem.

-Co ty kurwa robisz?- zapytała zdziwiona.
-Przez ciebie mi uciekła, więc odbieram to ci mi zabrałaś- odpowiedziałem i położyłem ręce po obu stronach jej głowy. Byłem dużo wyższy, więc pewnie czuła się jak w klatce.

-Dobra koleś rozumiem, że jesteś napalony i w ogóle, ale jak masz problem to idź do kibla i sobie zwa..- nie dokończyła, bo ją pocałowałem.

Wszystko fajnie, ale to było takie szczeniackie zagranie! Brawo Mikołaj! Gdybym wtedy wiedział, że to była Angelika, to wow. 
Dziewczyna jednak, nie zamierzała mi się poddać, bo po chwili poczułem ból. Ugryzła mnie w wargę. Śmiesznie wyglądał skok, który wtedy wykonałem, aby odsunąć się od niej.

-Suka!- warknąłem.
-No Mikołaj widzę, że przywitałeś się z Angeliką- powiedziała Natalia, która właśnie się pojawiła.

Wtedy ta wiadomość, była ciosem poniżej brzucha. Popatrzyłem na nią wzrokiem wzrokiem bez wyrazu, ona była tak samo zdziwiona jak ja. 

-Natalia- szepnęła i uśmiechnęła się do niej.

Coś wtedy zabolało, że to do niej pierwszej się odezwała. A ja? to mnie zostawiła zaraz po pocałunku. Halo no?!

-Witam z powrotem- powiedziała blondynka, nawet na nią nie patrząc.



Natalia

Siedzieliśmy wszyscy na stołówce, brakowało Mikołaja, ale dołączył do nas Filip. Wyjaśnili sobie wszystko z Angeliką i już chyba nie byli razem. Poza tym poznaliśmy historię z Aśką i tak dalej, Bla, bla bla.

-Ciasteczko?- zapytał Marcin.
-Jasne- odpowiedziałam.
-Chodź i weź. 


Marcin umieścił połowę ciastka między tymi pełnymi, stworzonymi do pocałunków ustami. Zastanawiałam się co zrobić, czy wziąć je od niego i zachować się jak zakochany kundel z tej bajki o spaghetti. Po chwili chwycił ciasteczko. W jego oczach był błysk, jakby właśnie wygrał jakąś bitwę. 

-Czas minął- powiedział i zjadł ciastko.

Gapiłam się na niego oniemiała.

-Hej, wiem że bardzo podobam się dziewczynom, ale nie musisz się tak na mnie gapić! Jestem cały twój- uśmiechnął się i puścił do mnie oko.
-Wcale się nie gapiłam..
-Jasne- zachichotał.
-Od kiedy wy? Razem?- zapytała Karolina.
-Odkąd mnie pierwszy raz ujrzała- odparł Marcin, a ja przewróciłam oczami.- Wiecie jestem taki romantyk, ale bardziej ukryty. Wziąłem ją na przejażdżkę na most i wtedy...
-I wtedy dowiedzieliście się o Mikołaju?- dokończył Paweł.

Kiwnęliśmy głowami i zapadła niezręczna cisza. Nie wiem o czym inni myśleli, ale ja modliłam się w duchu, żeby on w końcu się obudził. Jutro jego urodziny i jak dalej tak pójdzie to swoją 17 będzie obchodził podłączony do maszyn w szpitalu, nawet nie wiedząc, że dzisiaj jego urodziny.

-Nie martwcie się, wszystko będzie dobrze- powiedział Adam.- On potrzebuje trochę czasu.
-A jeśli on się nie wybudzi?- zapytała cicho Angelika, ale wszyscy ją usłyszeli.
-Obudzi- Filip chwycił jej dłoń.
-Popieram go, on potrzebuje czasu żeby jago organizm się zregenerował- tłumaczył Adam.


Zadzwonił dzwonek i wszyscy się zebrali, ja też, ale zatrzymał mnie Marcin.

-Tak?- zapytałam.
-Chciałbym cię dzisiaj zaprosić na kolację- powiedział.
-Marcin, już przecież byliśmy raz na kolacji- westchnęłam.
-No i co? Ta będzie u mnie w domu.
-No dobrze.
-Przyjadę po ciebie o 18.



*   *   *

Stałam przed lustrem i przyglądałam się swojemu odbiciu. Chyba wyglądałam ok. 

-Wybierasz się gdzieś?- zapytała mama.
-Tak, Marcin zabiera mnie do siebie.
-I dlatego wystroiłaś się jak stróż w Boże Ciało?
-Mamo hahahah oo, znaczy będzie kolacja- odpowiedziałam.
-Wy dwoje wyglądacie na bliskich sobie- popatrzyła się znacząco.- Ty i Marcin.
-Tak chyba go kocham...
-Chyba?
-Mamo! Nie będę rozmawiać z tobą o takich rzeczach- westchnęłam i ubrałam kurtkę.
-Dlaczego?
-Bo nie.

Usłyszałam jak Marcin zatrąbił, tzn czekał już na mnie w aucie.

-Muszę już iść.
-Poczekaj! Zabezpieczacie się?
-Mamo pa- pożegnałam się i wyszłam.



*   *   *

-Wow, czy ty to?
-Czy ja co?- podniósł brwi.
-Zaaranżowałeś to?- wskazałam na świece.
-Może- uśmiechnął się.

Uśmiechnęłam się i odsunęłam włosy do tyłu.

-Dziękuję, jest to bardzo...
-Fantastyczne?

Roześmiałam się.

-Romantyczne, bardzo romantyczne i fantastyczne też.

Rzuciłam okiem na stół. Jego dom był tak duży, że mogliśmy sobie pozwolić żeby zjeść w jadalni z widokiem na ogród.

-Tak długo jak myślisz, że jest to fantastyczne, to znaczy że było warto. Poza tym jak dzisiaj wspomniałem jestem ukrytym romantykiem.

Zjedliśmy kolację, którą przygotowała jego gosposia. Po sposobie w jaki o nie opowiadał była mu bliska. Pewnie zajmowała się nim, bo jego rodziców wiecznie nie ma w domu. To przykre...Dania były wyśmienite. Po zjedzeniu przenieśliśmy się do jego pokoju. Zauważyłam pianino stojące w rogu, podeszłam do niego i zobaczyłam, że nie schował kilku kartek. Na nich znajdował się tekst, nie dokończony ale był świetny.

-Co robisz?- zapytał.
-Czytam...i to jest świetne!
-Nie powinnaś tego czytać, to jeszcze nie skończone eee..

Biedny zawstydził się chyba, bo zaczął się strasznie mieszać.

-Ten tekst jest super, zagrasz mi?
-Nie.
-Marcin no proszę...
-Oh no dobra.

Zabrał mi kartki i siadł do pianina. Muzyka którą grał była przepiękna.

-"Cause we've got- śpiewał.-One life to live, one love to give, one chance to keep from falling. One heart to break, one soul to. take us, not forsake us. Only Only,Only One"




Angelika

Dzisiaj 6 grudnia. Mikołajki i urodziny Mikołaja. O ironio, gorzej być nie może. Weszłam na piętro oddziału na którym leżał. Nie lubiłam szpitali, tak samo jak muzyki country. Pachniały śmiercią i środkami do dezynfekcji. Bolała mnie głowa, od płaczu w nocy. Weszłam do jego sali.

-Wszystkiego najlepszego- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

Nic mi nie odpowiedział. A szkoda. Był w śpiączce, więc nie winię go za to. Żałuję tylko, że wcześniej sobie nie wyjaśniliśmy uczuć, które do siebie darzymy. Żałuję, że wtedy nie powiedziałam mu, że się przeprowadzam. Może nasze losy inaczej by się wtedy potoczyły.

-Obudź się, tęsknię- westchnęłam.

Mówienie chyba nie miało sensu, bo on i tak tego nie słyszał. Eh.

-Angelika? Możemy?- zapytała Natalia z Marcinem, którzy stali w drzwiach.
-Tak, jasne wchodźcie.
-Wszystkiego najlepszego, wracaj do nas!- powiedziała Natalia i położyła prezent obok tego mojego.
-Stary czekamy tu na ciebie, bierz dupę w troki i wracaj do nas- powiedział Marcin ze smutną miną.

Po chwili w sali Mikołaja było tak tłoczno jak na wyprzedaży w galerii. Byliśmy wszyscy. Potem zaśpiewaliśmy mu sto lat, a jeszcze potem zostaliśmy wyrzuceni przez ochroniarza, cytując SZPITAL TO NIE JEST MIEJSCE ZABAW.




_________________________________________________________

Kolejny rozdział do kolekcji . Czytajcie, komentujcie bo miło na serduszku się robi. Zadawajcie pytania jeśli czegoś nie wiecie, chętnie odpowiem. Buźka,
Natalia.

4 komentarze:

  1. W pewnym momencie miałam wrażenie, że Mikołaj się obudzi i powiem coś w stylu:
    Ja też cię kocham xD
    Marcin i Natalia są po prostu takie mmmm <3 Jak ja czytam z nimi coś to aż mi się ciepło na sercu robi, heheh ^^
    Konstancja jest zawsze fajna (y)
    A Michał też oczywiście ^^ (chociaż wolę Konstancję, ale nw dlaczego, hahaha :D)
    Pasują do siebie jak najbardziej ♥
    Jejku, aloe ja bez składu i ładu pisze, heh 8-)
    Może to przez sprawdzian z biologii, który mam jutro, heh :3
    Buziaczki, weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. On miał się teraz obudzić ;-;
    No ale cóż masz własny plan na tego bloga więc nie wnikam ;*
    Rozdział świetny, cudowny, piękny (jak zwykle zresztą ;D)
    Czekam niecierpliwie na next ^^ na tym jak i na I've got a war in my mind gdyż obserwuję obydwa blogi *0*
    No cóż to tyle ;P Życzę weny :3
    Twoja na zawsze
    Wiktoria ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa. ♥♥
    Resztę ci powiem za 20 minut bo y na sory ale dzieli nas dwa piętra XDDDDDD
    +Zzgadzam się ze Śnieżynką. Konstancja jest bombowa. Hehe. XD kc :-* <3

    OdpowiedzUsuń