środa, 30 kwietnia 2014

#14 "Nowe problemy"

Natalia

Obudziłam się ze strasznym kacem i miałam ochotę znowu zasnąć. Niestety uniemożliwiał mi to Marcin. Ten palant oplótł mnie z każdej możliwej strony i spał na moich cyckach. Zaraz Marcin? Gdzie ja jestem? I dlaczego do jasnej cholery on śpi na moich cyckach?! Co wydarzyło się poprzedniej nocy? Nie mam zielonego pojęcia...Nic nie pamiętam. Zaczęłam niespokojnie się kręcić, tym samym budząc Marcina.

-Już się obudziłaś?- mruknął prosto w moje piersi.

Nie za dobrze ci kolego? Boże co za złamas.

-Taa, złaź ze mnie. Musze iść do domu- warknęłam.

O matko! Dom! Muszą się o mnie bardzo martwić. Nie wróciłam do domu na noc...Rodzice pewnie nic nie wiedzieli, że śpię u Marcina. W ogóle lepiej żeby nie wiedzieli, bo źle to brzmi. "Hej mamo, tato dzisiaj spałam u Marcina. Nie martwcie się nic między nami nie zaszło, bo jak się obudziłam to ciuchy miałam na sobie". Chłopak zniknął na chwilę za drzwiami. Po pierwsze byłam zdziwiona, że mnie posłuchał. Po drugie, jakież było moje zdziwienie gdy wrócił z butelką wody i tabletkami na ból głowy. O mamuniu to nie ten chłopak którego znam!

-Weź to pomoże ci na kaca- podał mi opakowanie i butelkę.
-Umm Marcin? Co ja tu robię? Dlaczego tu jestem? Co się wczoraj działo? Czy my coś ten teges?- z ust płyną potok pytań.
-Nie tylko zrobiłaś mi loda- powiedział znudzony.- Musisz nad tym popracować jeszcze- westchnął.- Pooglądaj jakieś pornole o obciąganiu czy coś...

Patrzyłam na niego oniemiała. Nie, nie, nie! To nie może być prawda! Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, gdzie zwymiotowałam. Łzy napłynęły mi do oczu. Jak mogłam coś takiego zrobić?!

-Natalia? Wszystko w porządku?- spytał niewinnie.

O nie proszę jeszcze tego tu brakowało. Nie ma takiej potrzeby żeby patrzył jak wymiotuję.

-Wyjdź proszę- pociągnęłam nosem, otarłam usta i spływające łzy.

Nie posłuchał. Można było się tego spodziewać...Podszedł, wziął do ręki moje włosy. Hyh więc teraz bawimy się w przyjaciółki? Będziemy trzymać sobie włosy podczas wymiotowania? Nieźle. Punkt dla niego. Spuściłam wodę i powoli się podniosłam.

-Masz zapasową szczoteczkę?- wybełkotałam.

Podszedł do szwki i wyciągnął to o co prosiłam. Nałożyłam pasy i zaczęłam porządnie szorować zęby. Potem wypłukałam buzię wodą i podziękowałam za szczoteczkę.

-Hej żartowałem- zaśmiał się.
-Cooo?
-No żartowałem. Nic między nami nie zaszło. Nie wykorzystał bym pijanej dziewczyny. Po prostu przyszliśmy do mnie, wypiliśmy trochę, a ty usnęłaś. Bez urazy, ale wziąłem twój telefon i napisałem do twojej mamy, że zostajesz na noc u Angeliki- przeczesał ręką włosy.- Wiesz tak na wszelki wypadek jakby się martwili...
-Kłamiesz!
-Uspokój się skarbie. Mówię prawdę. Poza tym słucha się starszych- odparł.

Taa już lecę. Uważaj bo za chwilę uwierzę, że taki szmaciarz nie przeleciał pijanej dziewczyny...Boże w co ja się wpakowałam?!

-Starszych?
-Ja jestem ze stycznia, a ty o ile pamiętam z listopada- wzruszył ramionami.
-Dobra. Zamknij się na chwile ty stary pierniku!

Chłopak zaśmiał się pod nosem. Śmieje się ze mnie?

-Dobra ty nadzwyczaj szlachetny Marcinku, twierdzący, że mnie nie przeleciałeś. Ja spadam do domu- założyłam buty.
-Chcesz wracać do domu w tych zabijaczach?- wskazał na moje szpilki.- Odwiozę cię.

Podniosłam brwi do góry. Czy jest coś złego w moich szpilkach? Hmm?

-Nie dzięki...Przejdę się- odprowadził mnie do drzwi.- Przestań gapić się na mój tyłek. Widzę cię!
-Co mogę zrobić? Jesteś sex'owna jak cholera!- uśmiechnął się.


*   *   *

Marcin Jankowski jest pieprzonym dupkiem. Wszystko co robi to flirt! Sprawił, że mój dzisiejszy dzień się pogorszył...

-Mamo! Tato! Wróciłam- krzyknęłam.- Idę się kąpać.
-Zejdź potem, bo zaraz obiad- okrzyknęła mama.

Obiad? Tak wcześnie? Spojrzałam na obiad i faktycznie już późno, bo dochodziła 14. Boże co ja robiłam tyle czasu? Rzuciłam buty w kąt pokoju i weszłam do łazienki. Całe szczęście, że łazienka była wolna. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Od razu się zrelaksowałam. Wychodząc do pokoju dostałam sms'a. Stwierdziłam, że odczytam go jak się przebiorę. Okej już gotowa. Położyłam się na łóżku.

Od: Nieznany
Hej sexy Natalio!
My totalnie powinniśmy spędzać razem czas!
Wiem, że mnie kochasz, skarbie! :)
Marcin xoxo

Boże te całuski na końcu to mógł sobie już darować...Palant myśli, że poszpanuje angielskim. Pocałuj mnie w dupę frajerze- pomyślałam, a po chwili uśmiechnęłam się sama do siebie.



Angelika

Wyszłam na balkon. Wczoraj przez cały dzień męczyła mnie ta sytuacja z Marcinem. Owszem chciałam żeby ten idiota był o mnie zazdrosny, ale on chyba sobie ze mną pogrywa. Po chwili w domu na przeciwko spostrzegłam chłopaka siedzącego na balkonie na przeciwko. Wpatrywał się we minie jak w obraz.

-Hej Angelika, chodź tu do mnie!

Pomachałam mu krzywo się uśmiechając.

-Sory, ale nie mogę, bo zaraz wychodzę- krzyknęłam.
-Chodź do mnie albo ja do ciebie przyjdę- krzyknął.

Nie w tym życiu cymbale. W sumie nie wiedziałam jak go traktować po naszym pocałunku, więc wyszłam z założenia, że zimna suka jest odpowiednia.

-Pa Mikołaj- weszłam do pokoju.

Na, na, na! Śpiewałam sobie piosenkę lecącą w radiu pod nosem i szukałam ubrań na spotkanie z dziewczynami. To nie, to nie o może to? Nie jednak nie...



Mikołaj

-Idę do Angeliki, zaraz wracam- poprawiłem włosy i wyszedłem.

Wsadziłem ręce w kieszenie spodni. Pochylając się nieco do przodu, ruszyłem w kierunku jej domu. Zapukałem dwa razy i czekałem aż ktoś mi otworzy.

-Mikołaj- jej mama uśmiechnęła się.- Wchodź Angelika jest u siebie. Na górze, białe drzwi.
-Dziękuję- odwzajemniłem uśmiech i wszedłem do środka.

Zapukałem do drzwi, nikt nie otworzył, więc zapukałem ponownie. Może śpi? Nie to niemożliwe, przed chwilą rozmawialiśmy. W dalszym ciągu nikt nie otwierał, więc uchyliłem drzwi. Zobaczyłem wtedy najseksowniejszy widok jaki może być. Boże proszę zabij mnie! Przysięgam na babcię! Nie widziałem nic bardziej seksownego i idealnego niż teraz. Kurwa! Dziewczyna tańczyła sobie po pokoju w samej kurwa bieliźnie. W seksownej bieliźnie! W stringach, kurwa! Stałem i po prostu podziwiałem widoki. Stałem i nie mogłem się ruszyć. Ten piękny widok nadal by trwał gdyby nie mój telefon. Kurwa. Szybko sięgnąłem po niego żeby go uciszyć, ale jej już nie było. Zmarszczyłem brwi i wszedłem do środka.

-Od kiedy tu jesteś?- syknęła dziewczyna wyglądając zza drzwi łazienki. Spojrzałem na zdenerwowaną dziewczynę- Myślę, że jednak długo...

Uśmiechnąłem się do niej najlepiej jak potrafiłem, bo miała rację.

-Mama nie nauczyła cię, że się puka?- uniosła brwi.
-Pukałem, ale nie słyszałaś- usprawiedliwiałem się.
-Nie wchodzi się, dopóki nie usłyszy się "proszę"- zamknęła drzwi łazienki.

Usiadłem na łóżku, cały czas wyobrażając sobie ten piękny, widok, który brutalnie przerwał mój telefon. Kurwa ona jest gorąca jak cholera!

-Po co przyszedłeś?- zapytała za moimi plecami.
-Nie chciałaś do mnie przyjść, więc ja odwiedziłem ciebie- odwróciłem się do brunetki, która już była w pełni ubrana.

Dziewczyna prychnęła pod nosem.

-Nie mam teraz czasu, idę spotkać się z dziewczynami- wywróciła oczami.
-Odprowadzę cię, w sumie i tak nie mam nic do roboty- odparłem zadowolony.
-Mamo, wychodzę. Wrócę wieczorem- krzyknęła, kiedy wychodziliśmy z domu.
-Mikołaj przyprowadź ją koło 22- poprosiła mnie jej mama.
-Mamo przestań!
-Liczę na ciebie, chłopcze- puściła mi oko.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Jej mama gra w mojej drużynie. Dla mnie lepiej! Jeszcze będzie moja. Musze z nią pogadać o ostatnim pocałunku. Byłem z siebie zadowolony, no może nie do końca. Pocałowałem ją i odszedłem zadowolony, gdybym później nie natknął się na Aśkę to wszystko byłoby ok. Byłem wtedy w tak dobrym humorze, że nie potrafiłem odmówić i wylądowaliśmy w damskiej toalecie. Ups?

-Chciałem cię przeprosić za pocałunek, na imprezie i powiedzieć, że wcale go nie żałuję.
-Gówno mnie to obchodzi. Jak można podejść do dziewczyny, która jest już w towarzystwie innego i ją pocałować?! Ty normalny jesteś?!

Kochanieńka to ty jesteś nienormalna. Każda inna dziewczyna, która byłaby wtedy na twoim miejscu ściągnęła by od razu spodnie i byłaby gotowa na wszystko, a ty? Co z tobą jest nie tak?

-Nie będę ukrywał faktu i powiem prosto z mostu. Masz się nie spotykać z Filipem, bo go nie lubię, dotarło?!- złapałem ją za rękę.
-Spierdalaj! Będę spotykać się z kim chcę- weszła do kawiarni.

O to już kawiarnia? Jak ten czas szybko leci...Dopiero byliśmy pod jej domem. Dziewczyna siedziała wpatrując się w stolik. Oh rany jaka wrażliwa, cnotka. O kurwa może ona jest dziewicą? Ten fakt mnie podniecił. Ona jest dziewicą, będę jej pierwszym, a potem ją zostawię. Ojjjj. Podszedłem do stolika.

-Idę coś zamówić- momentalnie wstała.
-Idę z tobą. Ja płacę.
-Mam pieniądze- odparła.
-Nie wątpię, ale jestem mężczyzną i wypada płacić za dziewczynę.
-Daj spokój!
-Mówię, że zapłacę- wyrwałem jej portfel i schowałem do swojej tylniej kieszeni.- Co bierzesz?
-Carmel Macchinato- westchnęła.
-Co podać?- zapytała kobieta zza lady, zalotnie się uśmiechając.

Złożyłem zamówienie. Cholera, ta kobieta za ladą jest seksowna, ale nie mogę. Kurwa, nie mogę! Jak zacznę z nią flirtować to stracę szanse u Angeliki. Spojrzałem jeszcze raz na Angelikę, a potem na ekspedientkę. Angelika wygrała.

-Proszę- uśmiechnęła się do mnie szeroko i postawiła przed nami nasze zamówienie.

Wziąłem kawy i ruszyliśmy do stolika. Dziewczyna pierwsza usiadła rozkładając chusteczkę.

-O! To chyba do ciebie...-zmarszczyła brwi podając mi chusteczkę z napisanym numerem telefonu.

Kurwa!

-Wyrzuć!
-Dziewczyna wygląda na miłą...-zaczęła.
-Wyrzuć- przewróciłem oczami.

Siedzieliśmy w ciszy. Nie była krępująca. Bynajmniej mnie nie krępowała...Po chwili do kawiarni wpadła Konstancja z Eweliną. No cóż towarzystwo było dobre, bo z dziewczynami znam się bardzo dobrze. Można nawet powiedzieć, że się przyjaźnimy.

-Hej Mikołaj co tu robisz?- zapytała Konstancja.
-Robię za niańkę Angeliki- uśmiechnąłem się.
-Kurde myślałam, że pogadamy- westchnęła Ewelina.
-Ależ możecie szczerze rozmawiać, mi to w zupełności nie przeszkadza- odparłem.
-Palancie nie czaisz, że ty będziesz nam przeszkadzał?- zdenerwowała się Angelika.
-Oh przestań bo dostaniesz karę- pogroziłem jej palcem.- Mogę wam nawet doradzić.



Ewelina

Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Angelika była wnerwiona na Mikołaja. Po czym to wiedziałam? Miała zaciśnięte pięści i ściągnięte brwi. Unikała spojrzeń i to dosłownie wszystkich.

-Jankowski znajdź sobie zajęcie na najbliższą godzinę- powiedziałam.- Zadzwonimy do ciebie jak skończymy gadać i będziesz mógł odebrać Angelikę.
-On nie musi mnie odbierać!- oburzyła się- Najlepiej to tu nie wracaj.
-Mógłbym, ale chcę. Dobra laski, to ja se znajdę jakieś zajęcie. Kochanie odbiorę cię później- puścił oko Angelice i wyszedł.
-Jaki szmaciarz...Boże uczepił się mnie i nie odpuści- marudziła brunetka.
-Hahahahahaha on ci się po prostu podoba kochana- stwierdziła Konstancja wymachując rękami.
-Taaa jasne, a Natalia będzie kiedyś z Marcinem...
-Bo będzie- wzruszyłam ramionami.- Czy wy nie widzicie, że oni tylko udają, że się nienawidzą?! Ale z nich flirciarze, hehe.
-A gdzie ona właściwie jest?- zapytała Konstancja.
-Nie wiem, do mnie nie dzwoniła, ani nic.

Tsaaa co do niedzwonienia. Z Adamem nie układa nam się ostatnio. On tak jakby mnie olewa, albo ma inną na boku. Faken shit,  zabiję ta pizdę. Jak dowiem się która to. Zmarszczyłam brwi popijając kawę.

-A tobie co?- zapytała Angelika.
-Adam mnie olewa...
-Co Adam? A to dobre! Ten Adam, który zachowuje się w stosunku do ciebie jak druga matka? Czy na pewno mówimy o tym Adamie, który był zakochany w tobie od samego początku? Od kiedy pierwszy raz się tu pojawiłaś? Pomijając oczywiście to, że momentami zachowuje się jak zwykła ciota...- gestykulowała Konstancja.
-Japa! On wcale nie jest ciotą i tak mówimy o moim chłopaku. O tym samym, którego wszyscy znamy. Ostatnio prawie w ogóle się nie widujemy, nie ma dla mnie czasu.
-Rozumiem, że czujesz się zaniedbana, racja?

Kiwnęłam głową i nastała cisza. Wpatrywałyśmy się w siebie.

-A nie jest tak, bo za jakieś dwa tygodnie mają mecz? Przecież oni chodzą do sms'a i ciągle mają treningi, co się przejmujesz- pocieszała mnie Konstancja.
-Łatwiej mówić, trudniej zrobić- mruknęłam sama do siebie.- Dobra, ja się zbieram, bo jak wiecie zbliża się św. Zmarłych i z dziadkami jedziemy na groby rodziców.
-Jesteś pewna, dasz sobie radę?- zająknęła się Konstancja.

Ponownie kiwnęłam głową, bałam się, że jak się odezwę to mój głos się załamie. Jestem pewna, że to już najwyższy czas, aby odwiedzić rodziców. To będzie mój pierwszy raz od wypadku. Mam im tyle do powiedzenia...Pożegnałam się i wyszłam.



Michał

-Czego?- odebrałem telefon, który obudził mnie.
-Yo, stary jesteś gdzieś na mieście?- zapytał Mikołaj, który odezwał się w słuchawce telefonu.
-Nie- mruknąłem.- A co?
-Kurwa, myślałem, że jeździsz gdzieś po mieście to byś mnie zgarnął.
-Nie jestem, ale w sumie zaraz mogę być- stwierdziłem.
-Spoko, to podjedź pod Starbucks'a.
-W panienkę się bawisz?- zapytałem zdziwiony.
-Nie po prostu dziewczyny gadają i kazały mi spadać. Mam wrócić po Angelikę za godzinę i nie mam co robić...Kostka też jest, więc potem odwieziesz ją do domu i będziecie żyli długo i szczęśliwie z gromadką zdrowych dzieci.
-Hohohoho kto tu mówi o dzieciach- zaśmiałem się.- Na razie to ją odwiozę. Będę za 10 minut.

Rozłączyłem się, wstałem z łóżka i zacząłem się ubierać. Zdziwiło mnie to, ze na polu jeszcze było jasno. Wygląda na to, że nie spałem aż tak długo. Zgarnąłem kluczyki do auta i wyszedłem z domu. Moje bmw prezentowało się jak zwykle idealnie. Wskoczyłem do auta i założyłem czarne Raybany na oczy. Cóż tak lepiej się jeździło. Po 5 minutach byłem już na miejscu. Podjechałem pod Mikołaja.

-Szuka pan szofera?- ściągnąłem okulary.
-Kochanie z tobą pojadę nawet na koniec świata- wsiadł do auta.

Po chwili w aucie rozbrzmiewały już dźwięki muzyki.

-Smoke weed everyday- nuciłem, Mikołaj robił z resztą to samo.

Jeździliśmy po mieście bez celu aż w końcu Mikołaj dostał telefon. Oznaczało to, że czas odebrac dziewczyny. Mikołaj doskonale spełniał się w roli niańki, a ja zgarnąłem Konstancję.

-Czy to oznacza, że odwieziesz mnie do domu? Zostaniemy sami?
-Owszem- puściłem jej jeden z moich uśmiechów.- Szczęściara!
-Hmmm bmw?- popatrzyła się.
-Tak, bogate dzieciaki zazwyczaj mają najlepsze auta.
-Czyli to znaczy, że jesteś nadętym, aroganckim palantem!- uśmiechnęła się.
-Kochanie, nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej.

Pokiwała głową i wyrwała mi kluczyki, które kręciłem na palcu.

-Ja prowadzę.

Rzuciłem się na nią z wyciągniętą ręką, ale uskoczyła w porę. Ukryła kluczyki w garści i schowała za plecy, podchodząc do samochodu.

-Masz prawo jazdy?- mruknąłem, obchodząc auto.
-Owszem.

Spojrzałem na nią sceptycznie. Starałem się zajść ją od strony kierowcy, bawiąc się w berka, którego z pewnością bym wygrał, dopóki moja dziewczyna nie oznajmiła mi, że doskonale prowadzi. Martwiłem się, że zrobi krzywdę mojemu maleństwu, ale w końcu zgodziłem się z ociągnięciem. Czego nie robi się dla własnej dziewczyny.

-Jesteś zbyt uparta- otworzyłem drzwi pasażera i wsiadłem.
-Co to znaczy?- zapytała.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Tak!- stwierdziła oburzona.
-Zawsze dostajesz to czego chcesz. Nikt nie jest w stanie ci się przeciwstawić, nawet ja. Ale to się zmieni.
-Chyba w snach kotku- dała mi buziaka.
-A teraz na poważnie, bądź ostrożna i nie naciskaj pedału gazu zbyt...

Konstancja przerwała mi wydając z siebie rozdrażnione westchnienie.

-Nie mam prawa jazdy od wczoraj, Michał. Wiem jak działają samochody.

Podniosłem ręce w obronnym geście.

-Mówię tylko, że ten samochód jest szybki.

Złożyła usta w dzióbek, kładąc ręce na kierownicy, po tym jak zapięła pasy. Byłem trochę przerażony, dziewczyna widząc strach w moich oczach odezwała się:

-Boże Michał, wyluzuj. Nie rozwalę twojego samochodu.



_________________________________________________________________

Kolejny rozdział do kolekcji. W sumie nie mam nic do powiedzenia. Chciałam tylko prosić, tych którzy czytają tego bloga, aby zostawili link do swojego z chęcią przeczytam. No chyba, ze już czytam to nie zostawiajcie. 

Natalia ;)


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=RADOŚĆ AUTORKI !










środa, 23 kwietnia 2014

#13 "Halloween albo trochę wcześniej"

Angelika

Dwa tygodnie później...


Dzisiaj piątek, weekendu początek. Oh yeah! Zgarnęłam plecak z łóżka i wyszłam z domu. Pogoda z czasem się ochładzała, no ale co się dziwić w końcu koniec października. I tak jeszcze nie było źle, bo w dalszym ciągu mykam w krótkim rękawku. Jakieś auto zatrąbiło na mnie. Ziewnęłam i pokazałam kierowcy FUCK YOU. Jak ja nienawidzę takich natrętów, którzy myślą, że są super extra, bo trąbną na laskę. I tak przecież jej nie wyrwą. Zerknęłam na bok, auto podejrzanie zwolniło. O kurwa, no to jestem w dupie! Przyśpieszyłam i skręciłam w bok. Okej chyba je zgubiłam...Zadowolona z siebie szłam, lecz po chwili auto zajechało mi drogę. Dupa, dupa, dupa! Zaczęłam rozglądać się, szukając drogi ucieczki, której nie było. W mojej głowie cały czas powtarzało się jedno zdanie "Ślepa uliczka, koniec drzwi". Oj ślepa, ślepa, ale nie poddam się tak łatwo. Jeżeli ktoś chce odebrać moją cnotę, porwać mnie czy coś w tym stylu to ma duży problem. Niczego nie oddam za darmo! A co, będę walczyć. Najpierw muszą mnie pokonać. Wyciągnęłam zaciśnięte pięści przed siebie, a w głowie przeklinałam swoją drogę do szkoły. Obiecywałam sobie, że jeżeli wyjdę z tego cało to nigdy więcej, nie pójdę na skróty. A mama potarzała: "Nie ma drogi na skróty, wszystko trzeba sobie wypracować", a ja jej kurde nie słuchałam. Teraz mam za swoje! Ręce trzęsły mi się jak galaretki, a w głowie miałam obrazy jak leżę zakrwawiona na chodniku, albo w jakimś ciemnym miejscu z zawiązanymi rękami i zaklejoną buzią. Po chwili z auta ktoś wysiadł. O mało nie dostałam palpitacji serca z tych emocji. Moim przyszłym oprawcą był Filip. Opuściłam ręce i groźnie na niego spojrzałam.

-Gościu daruj sobie te gierki. Nie jesteśmy przyjaciółmi, a nawet kolegami, dlatego asta la vista!- warknęłam.
-Ale o co ci chodzi?! Chciałem być grzeczny i podwieźć cię do szkoły.
-Yhymm już ja znam te sztuczki, odwal się. Sama sobie poradzę.
-No nie daj się prosić, to tylko podwózka.

Z jednej strony byłam mega wnerwiona, trochę przestraszona i nie lubiłam go, ale z drugiej strony czemu mam nie skorzystać? Trzeba brać co dają. Kiwnęłam głową i wsiadłam do auta. Panowała cisza i to taka bardzo nieprzyjemna. Nic dziwnego. Nie lubię gościa, bo dla mnie ma on jakieś nieczyste zamiary. No bo halo, kto normalny raz cię ciśnie, a później udaje zakochanego? Może być sobie przystojny, ale to i tak nie zmieni faktu, że Natalia mówiła mi, że koleguje się z Aśką. Aśką pindą. Podjechaliśmy pod szkołę, a ja wysiadłam z auta. Rozwalały mnie te spojrzenia ciekawskich ludzi. Rozumiem, że Filip może robić za jakąś elitę, ale błagam niech mnie zostawią w spokoju.

-Dzięki- powiedziałam, kiedy ruszyliśmy do budynku szkoły.- A teraz przyznaj się po co to robisz?
-Może nie teraz, bo jakbyś nie zauważyła w tej chwili jesteśmy atrakcją- powiedział i przyciągnął mnie do siebie.

Miałam ochotę odgryźć mu tą rękę, którą trzymał mnie w pasie. Moje plany zmieniły się o 360 stopni, kiedy zobaczyłam Mikołaja. Był zły, a było widać to po palcach, które aż zbielały mu od mocnego uścisku i grymasie na jego twarzy. Hehehe w to mi graj. Dolałam jeszcze benzyny do ognia i pocałowałam mojego towarzysza w policzek.

-Miałem zapytać cię, czy nie wybrałabyś się ze mną dzisiaj, na imprezę Haloween'ową, ale rozumiem, że to znaczyło tak- uśmiechnął się.
-Dzisiaj? O ile pamięć mnie nie myli to Haloween jest dopiero za tydzień- zdziwiłam się.
-Kurwa i teraz niech ktoś powie, że ta szkoła nie jest pojebana! Baby od angielskiego to organizują, będzie dyskoteka na sali gimnastycznej, ale i tak pewnie opiekuni strzelą se kielona jak ostatnio i obudzą się w schowku na miotły...Podjadę po ciebie o 18.30, pasuje ci?- zapytał.
-Dla mnie spoko- odparłam.

W tłumie odnalazłam Natalię i ruszyłam w jej kierunku. Nie wyglądała na zadowoloną.

-Co to miało być?! Uwierz mi, Filip to nie najlepsze towarzystwo- zaczęła.
-Wiem o tym, ale czemu miałabym nie wykorzystać takiej sytuacji na powkurwianie trochę Mikołaja?
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz. No, a jakby co to wal do mnie- uśmiechnęła się.



Marcin

Szedłem zadowolony. Wszystko i wszystkich miałem w dupie. Bo niby czemu mam się przejmować? Laski patrzyły na mnie i uśmiechały się zalotnie, ale nie interesowało mnie to. Normalnie podszedł bym zagadał, z jakąś bym się przespał. Taka jednorazowa przygoda, ale od pewnego czasu mam tego dość. Serdecznie dość. Szukałem w tłumie jednej dziewczyny. Dziewczyny na której mi zależało, której zdanie sobie bardzo ceniłem, ale lubiłem ją też wkurzać. Przeliczyłem się jednak, że znajdę ją w szkole już przed ósmą. Fajnie by było zacząć wkurwiać już od samego początku dnia. Może miałaby dobry dzień i dała zaprosić się na imprezę? Rany marzenie...No, ale cóż wszystkiego mieć nie można. Wyszedłem ze szkoły, udałem się na tyły zwane "palarnią". Na lajcie spalę sobie fajeczkę i będzie extra. Z daleka zauważyłem już Mikołaja, który chodził w tą i z powrotem, a po chwili zajebał pięścią w mur. Ałłł to musiało boleć. Cicho podszedłem do niego.

-Co jest?- zapytałam.

Pięć sekund i byłem przyszpilony do ściany. Kumpel trzymał mi rękę pod gardłem. Hohoho cóż za zaskoczenie. Nie mogłem oddychać, z zaskoczenia przygryzłem sobie wargę i czułem, że leci mi krew, ale jebać to! Uśmiechnąłem się.

-O kurwa, stary przepraszam- odsunął się ode mnie jak poparzony.- Nic ci nie jest?
-Ktoś tu się podszkolił,bo o ile dobrze pamiętam to ja zawsze wygrywałem w naszych bójkach. Tylko nie mów, że oglądałeś na youtube filmiki o sztukach walki?- starłem ręką lecącą mi krew.- Albo nie, nie odpowiadaj, nie chcę słyszeć odpowiedzi. Pytanie nr2: Co ci jest?
-Masz fajkę?- zapytał.

Posłusznie wyciągnąłem opakowanie, wzięliśmy po jednej i rozpoczęliśmy zabawę.

-Ja widziałem Angelikę z Filipem. Nie mogła sobie znaleźć jakiegoś kujona? Oczywiście, że nie! Musiała znaleźć sobie zajebanego imbecyla Filipa. Kurwa Filip jebany z konopi...
-Jakby znalazła kujona to zabiłbyś go na miejscu, a poza tym nie mów mi, że się boisz?!

Odpowiedziała mi cisza. No piękne, zaciągnąłem się fajką. Kurde te papierosy to bardzo zły nałóg...

-No nie Mikołaj Kwiatkowski się boi!? Stary mieliśmy gorsze problemy, dlatego bierz dupe w troki i na imprezie będzie cała twoja, a teraz chodźmy do szkoły. Ty musisz zajrzeć do pielęgniarki, bo ta ręka, która miała bliskie spotkanie z murem nie wygląda za dobrze...- zaproponowałem.
-Racja stary, a i ty mnie nie wyśmiewaj, bo to ty jesteś człowiekiem żyjącym całe życie na melanżach, każda dupa twoja, a Natalia może cię mieć od tak- pstryknął palcem.

Miał rację, to też zły nawyk, trzeba to zmienić. Chyba muszę założyć sobie listę "ZŁE NAWYKI MARCINA".



*   *   *

Dopiero po 4 lekcji znalazłem Natalię. I tak pamiętam, że jest ona podstawowym punktem ZŁYCH NAWYKÓW MARCINA, ale mam do niej sprawę. Właściwie to interes. Zaczepiłem dziewczynę, która stała z koleżankami i nie były te dziewczyny, które jestem w stanie tolerować. Gdy tylko podszedłem do nich wpatrywały się we mnie jak w obraz. Patologia. 

-Kochanie, mam do ciebie interes- złapałem Natalię za ramię i odciągnąłem od tłumu psycholek, które wzdychały przy każdym słowie, które powiedziałem.
-Marcin ty pojebany idioto! Ile razy mam ci powtarzać, że nie jesteśmy razem?! Dotrze to kiedyś do twojego łba?!
-Ciebie też miło widzieć, a teraz zamknij się i słuchaj! Nie latał bym jak pojebany szukając cie przez cały dzień, gdybym nie miał powodu- warknąłem.

Nie no tak na serio to bym to robił, bo ostatnio coś mi się pojebało i właśnie tak robię, ale od dzisiaj to się zmieni! Nie lubię nowego siebie i muszę wrócić do poprzedniego Marcina. Dobrze, że nikt nie słyszy moich myśli, bo zamknęli by mnie w psychiatryku pewnie...

-Nie drzyj na mnie mordy! Serdecznie ci gratuluję, bo dla mnie to też duża ulga- nie dało nic się odczytać z jej twarzy. 

Naddawała by się do gry w pokera. Muszę z nią kiedyś zagrać, ale w takiego rozbieranego oczywiście...Pewnie i tak przegrałbym, ale spróbować zawsze można. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nie wiem czy ta dziewczyna robi to specjalnie czy nie ma zielonego pojęcia jak na mnie działa. Dla niej byłbym w stanie zrobić wszystko, dlatego muszę się ogarnąć, bo wyjdę na zwykłą ciotę. Frajera, który płaszczy się przed laską. No błagam...

-Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał,a i było by o wiele łatwiej jakbyś przestała drzeć się na mnie i przerywać mi jak idiotka. 
-Do rzeczy Jankowski, bo nie mam całego dnia na sterczenie tu z tobą!
-Czy Angelika i Filip to coś poważnego? Bo Mikołaj nie jest zachwycony tym faktem...
-Ehhh mi też nie jest do śmiechu, wiesz jaki jest Filip...
-Tsaaa człowiek o wielu twarzach. No więc musimy się postarać żeby nic z tego nie wyszło, czaisz? Bo jak nie to będzie źle...
-Spoko, nie ma co się martwić, bo ona to robi z jednego konkretnego powodu. I nie wygląda mi to na nic poważnego...
-Dobrze to zaczynamy dzisiaj na imprezie. Idziesz na nią, nie?- zapytałem.


Kiwnęła głową, nie liczyłem na lepszą odpowiedź, więc odszedłem. Rozejrzałem się jeszcze za Angeliką i dostrzegłem ją. Tak jak się spodziewałem rozmawiała o czymś z Filipem. Robi się nie ciekawie...Wsadziłem ręce w kieszenie i udałem się na sektor sportowy.



Karolina

Piątek nadszedł szybciej niż się spodziewałam. Nie cieszyłam się bardzo na tą imprezę Haloween'ową. Pocieszające i mega śmieszne było to, że organizowali ją tydzień przed prawdziwym terminem tego pożal się Boże święta. Spojrzałam na swój strój. Nie stroiłam się zbytnio, bo po co?! Zeszłam na dół, rodziców nie było w domu. Zadzwonił dzwonek. To pewnie Paweł!

-Cukierek albo psikus?- zapytał Paweł, szczerząc zęby w uśmiechu.
-Bez urazy, ale nie wyglądasz mi na bachora bawiącego się w te rzeczy...
-Nie widzę powodu, by być nieuprzejmą, droga pani- wziął mnie za rękę.- Jesteś gotowa? Powóz zajechał.

Roześmiałam się.

-Masz zamiar zachowywać się tak cały wieczór?- zapytałam.
-Oczywiście, ale ty już za mną szalejesz- puścił mi oko i otworzył drzwi do auta.

Chłopak odpalił auto i ruszyliśmy. Ja wpatrzona byłam w niebo. Było takie ogromne...Obserwowałam też Pawła kącikiem oka. Wyglądał tak swobodnie za kierownicą chevroleta. Był zupełnie rozluźniony. Odwrócił się do mnie.

-O czym myślisz, kotku?- zapytał.
-O niczym konkretnym.

Skręciliśmy na szkolny parking. Wysiedliśmy i ruszyliśmy do szkoły. Nasz cel to sala gimnastyczna. Doskonale wpisywała się w klimat Haloween. W niektórych miejscach były przeróżne dekoracje, np. strach na wróble, z głową przechyloną pod dziwnym kątem.

-Ale upiorny- przysunęłam się do Pawła.- Wygląda, jakby miał zaraz ożyć.

Paweł ogranął mnie ramieniem.

-Nie bój się- powiedział.- On poluje tylko na te dziewczyny, które są niedobre dla swoich chłopaków.


Natalia

-Był sobie chłopak. W szkole był bardzo lubiany i przeważnie każda dziewczyna chciała z nim być. Jego mama miała tylko jedno oko i pracowała jako sprzątaczka w szkole do której uczęszczał chłopak. Chłopak unikał swojej mamy, nie chciał by ktokolwiek go z nią widział. Pewnego dnia mama chłopaka chciała się dowiedzieć w końcu jakie jej syn ma oceny w szkole. Weszła do jego klasy, by porozmawiać z jednym z nauczycieli. Dla chłopaka było to bardzo krępujące, z tego względu, że jego mama miała tylko jedno oko i bał się co powiedzą na to jego znajomi. Wszyscy mówili: ” FUUUU! To Twoja mama?!”. Chłopakowi było bardzo głupio i nie chciał więcej mieć ze swoją mamą nic wspólnego. Gdy chłopak skończył 18 lat, wyprowadził się od swojej mamy. Miał dziewczynę i dzieci. I od czasu wyprowadzki nie zamienił ze swoją mamą ani jednego słowa. Zerwał kontakt. Pewnego dnia, mama chłopaka chciała go odwiedzić. Zadzwoniła do drzwi. Otworzyły dzieci. Przerażone zaczęły krzyczeć: ” TATO, RATUJ...POTWÓR!” Chłopak zaczął na nią krzyczeć i kazał jej odejść i nie wracać. Przez kolejny tydzień chłopak miał na sumieniu, to co powiedział do swojej mamy. Postanowił pójść do niej, by ją przeprosić. Zadzwonił do drzwi, ale nikt nie otwierał. Zdziwił się, że trawa w ogrodzie nie jest skoszona. Mama chłopaka wpadała zawsze w szał gdy trawa była długa. Poszedł do sąsiadki, by zapytać czy nie wie gdzie jest jego mama. Sąsiadka na to...
-Konstancja! Ogarnij downa i przestań opowiadać jej te historie, bo później będzie bała się iść spać!-zeszłam na dół.- Ania idź na górę, zostajesz w domu z Rafałem, a tata zaraz przyjdzie.

Siostra posłuchała mnie i udała się na górę, a my wyszłyśmy z domu. Michał już na nas czekał, siedząc w aucie.

-Hej- pocałowała chłopaka Konstancja, siadając z przodu.

Ja musiałam kisić ogóra z tyłu. Na, ale jakoś to przeżyję...

-Ej Kostka- przerwałam im tą jakże romantyczną chwilę, bleee.- Dokończ tą historię, którą opowiadałaś Ani.
-Ha! Najpierw się na mnie darłaś żebym przestała ją straszyć, a teraz sama chcesz koniec usłyszeć! 
-No dokończ, dokończ- prosiłam.
-Ale o co chodzi?- zapytał Michał, prowadzący auto.
-O nic!- uciszyłam go.- Kostka, dokończ.
-Na czym ja to skończyłam? A tak. Sąsiadka na to: ” Ty jeszcze nie wiesz? Twoja mama... ona...ona ... nie żyje. Zostawiła dla Ciebie jakiś list.” Chłopak usiadł w ogrodzie i zaczął czytać: Mój synku. Nienawidziłeś mnie i wstydziłeś się mnie. Pomimo to, zawsze Ciebie kochałam i chciałam dla Ciebie wszystkiego co najlepsze. Chcę byś wiedział, że jak miałeś 4 latka, Ty i Twój tata mieliście wypadek samochodowy. Twój tata niestety zmarł, a Ty straciłeś oko. Nie chciałam by przez to dokuczali Ci w szkole i nie chciałam byś był znienawidzony i traktowany jak potwór przez innych. Dlatego oddałam Ci moje oko. Cały czas patrzyłeś na świat moim okiem. Kocham Cie. Twoja mama. :((
-No nie chyba zaraz się poryczę! I po co to opowiadałaś, teraz się rozmażę!- mruknęłam.
-Ja też! Chociaż nie znałem początku- zachlipiał Michał.
-Sama mi kazałaś! Wiec się nie rzucaj!

Weszliśmy do szkoły, a ja zgubiłam zakochanych. Trudno. Szłam korytarzem i stwierdziłam, że ten kto robił te dekoracje musiał mieć nieźle najebane. Wyglądały dziwnie. Przy wejściu na salę gimnastyczną zastałam Joannę. Lepiej nie mogłam trafić...

-Udanej zabawy- uśmiechnęła się sztucznie.
-Lepszego gustu, bo jak mniemam to ty robiłaś dekoracje, racja?- odparłam z chytrym uśmieszkiem.
-Lepiej pilnuj sobie przyjaciółeczki.
-Czy ty mi grozisz?- podniosłam brew.
-Tylko ostrzegam.

Co za, wredna, pojebana gnida. Mam jej serdecznie dość. Odłożyłam torebkę i ruszyłam na parkiet taneczny. Wciśnięta między dwa męskie ciała, pozwoliłam ponieść się rytmowi muzyki. Ich dłonie wędrowały po moim ciele. Przeszkadzało mi to, ale jak się bawić to się bawić! Nagle poczułam czyjś wzrok na sobie. Spojrzałam w mrok w poszukiwaniu mojego obserwatora. Na skraju parkietu, dokładnie naprzeciwko mnie, oparty o ścianę stał Marcin. Popijał sobie piwo, a jego oczy przewiercały mnie na wylot. Zaraz! Skąd on ma piwo?! Przecież to impreza szkolna. W sumie jak na niego to wcześnie się zjawił. Zwykle wpada spóźniony jakieś 30minut. Uśmiechnęłam się do Marcina i przylgnęłam do chłopaka, który tańczył tuż za mną. Uniosłam lewe ramię i oplotłam jego szyję. Objął mnie w tali. Kiedy zaczął się następny utwór, odeszłam od mojego chwilowego towarzysz i ruszyłam to Marcina.

-Co robisz?- zapytałam.
-Próbuję stosować się do mojej listy- mruknął i pociągnął łyka piwa.
-I jak ci idzie?
-Nie za dobrze- westchnął.- Z powodu tej oto listy postanowiłem też nie wtrącać się w sprawy między Angeliką i Mikołajem. Niech się dzieje co się ma dziać.
-Aham czyli zero planów jak ich spiknąć?
-Zero, zero- uśmiechnął się.

Odpowiedziałam mu tym samym. Wyciągnęłam mu butelkę z ręki, co trochę go zdziwiło. Sama miałam ochotę się napić. Jeden łyk, drugi i oddałam.

-Nudno tu i dalej zastanawiam się co za idiota robi imprezę tydzień przed Haloween?!- zaczęłam.
-Jebać go, chodźmy się przejść- zaproponował.

Ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Przystanęłam jeszcze żeby zgarnąć torebkę. Rozglądając się dostrzegłam Ewelinę i Karolinę tańczące na scenie. Nie za bardzo wiedziałam co robił Paweł, ale wyglądało mi na to, że pilnuje żeby nie spadły. Kolejny rzut okiem i natrafiłam na tańczącą Angelikę. Angelikę z Filipem. Pokręciłam głową, to dziewczyna nie wie w co się pakuje. Z daleka dostrzegłam przepychającego się w jej kierunku Mikołaja. Oho! Szybko znalazłam Marcina. Złapałam go za rękę i pociągnęłam żeby stanął. Oboje w ciszy obserwowaliśmy dalsze losy naszych przyjaciół. Mikołaj dotarł do nich, pokłócił się z Filipem, potem z Angeliką i nagle pocałował ją. Oboje z Marcinem rozdziawiliśmy buzie.

-Oh oni tak szybko dorastają- westchnął.

Nic nie odpowiedziałam, bo sczaiłam się, że w dalszym ciągu trzymamy się za ręce. Wtf?! Z jakiej to racji!? Jednak nie puściłam go tylko posłusznie stałam z nim, jakby to określiłam moja siostra Ania "w parze". Powróciłam do obserwacji. Za późno, Mikołaj zadowolony z siebie odszedł od mojej przyjaciółki. No cóż zrobił to co zamierzał. Zaradny chłopak. I znowu. Nie scziłam się nawet kiedy wyszliśmy ze szkoły. W jego obecności nie jestem sobą. Stop cofnij, wypluj to! To jest cholerny Jankowski! Największy podrywacz jaki istnieje. Oczywiście wliczając w to Mikołaja.

-Palant, idiota, debil jakich mało- urwałam usłyszawszy śmiech.
-Zdajesz sobie sprawę, że mówienie sama do siebie to choroba?- uśmiech nie znikał z ust Marcina.

Ja jebie. Czy ja to mówiłam na głos? Też mądry się znalazł...Przez to wyzywanie jak przypuszczałam w myślach, a okazało się zupełnie inaczej...nie zauważyłam, że jesteśmy w dzielnicy. Wyglądała na tą droższą. Skręciliśmy w stronę jakiegoś domu. O ile można go tak nazwać, bo wyglądał bardziej na rezydencję...

-Witaj w moim domu- mruknął z niesmakiem Marcin, puszczając mnie w drzwiach.
-Hmm? Czemu taki nie smak w głosie? Tu jest przepięknie!
-Tsaaa jak widać mam kupę kasy, ponieważ starzy czymś tam się zajmują- zaśmiał się.- W zasadzie to nawet nie wiem czym, a mam przejąć tą firmę. Potem spadkobiercom zostaje mój syn i tak w kółko.

Hola? Hola? Nie zapędziłeś się gdzieś? Co ma znaczyć patrzenie się na mnie przy słowie "syn". Po moim trupie. Ja żadnych bachorów mu rodzić nie zamierzam! Idę na studia, halo? Poza tym dlaczego ja w ogóle o tym myślę?! Pfff ja gościa nawet nie lubię! I nie mam zielonego pojęcia co tu robię?

-Idź do góry po schodach, na końcu korytarza, ostatni pokój na lewo- pokierował mnie.- Ja przyniosę coś do picia, ponieważ pani Danusia ma dzisiaj wolne.

Pani Danusia? Wypowiedział to słowo z taką czułością...Pewnie zastępowała mu matkę, której nigdy nie miał. Znając życie rodzice całymi dniami pracowali, a rodzeństwa nie miał. Biedny...U mnie w domu non stop coś się dzieje. Z dwójką młodszego rodzeństwa rozpierdol gwarantowany. Nie będę pytać go o nic, bo może nie być gotowy. Kiedyś pewnie mi powie. Jak będzie miał ochotę i jeżeli zabijemy się nawzajem. Weszłam do typowo męskiego pokoju. Jednak o dziwo panował tu porządek. Wow! Wielkie łóżko wolę nie myśleć po co...O fuuu! Czy to!? Na stoliku nocnym leżała paczka prezerwatyw. Przynajmniej ma jakieś zajęcie....Na przeciwko wielka plazma, play station. Wierza, a obok niej chyba ze trzy gitary. Pianino z nutami, heh. Piłki do kosza i nogi w koncie. Dużo szaf i własna łazienka. Ohhh marzenie...Kolejne drzwi. Weszłam i zastałam stół do bilarda a obok ogromna kanapa i popielniczka na stole. Fuuu papierosy! Wróciłam, usiadłam na łóżku i czekałam, czekałam i czekałam, aż w końcu się doczekałam.

-Pani wiskey- usiadł koło mnie z butelką i dwoma szklankami.

Wstałam podeszłam do wielkiej wierzy i włączyłam ją. Chłopak otworzył butelkę i nalał trunku. Wypiłam, lecz po chwili z radia poleciała fajna piosenka, którą lubiłam. Poderwałam się, upiłam jeszcze dwa łyki. Czas na taniec! Zaczęłam bujać biodrami w rytm muzyki. Pociągnęłam chłopaka, kiedy zobaczyłam jak wodził oczami zgodnie z moimi ruchami.

-Chodź, ty nigdy nie tańczysz!
-Bo ja nie tańczę- mruknął i wrócił do poprzednich czynności.

No cóż, musiała wystarczyć mi lampa, którą porwałam do tańca. Przez cały czas moich wygibasów, upijałam łyk alkoholu, który trzymałam w ręce. Gdy znudził mi się taniec sexy laski, zaczęłam trzepać głową jak metalowiec. Odwróciłam się w stronę chłopaka, który uważnie mi się przyglądał.



Marcin

Wtedy zdałem sobie sprawę, że pomimo naszych kłótni i częstych niezgód ona nie może znajdować się na mojej liście. Po prostu nie może! Widok tańczącej Natalii był piękny, była młoda, piękna i chyba nie zdawała sobie sprawy, że wielu mężczyzn traci dla niej głowę i obawiam się, że ze mną już to się stało. Odłożyła szklankę na komodę i uważnie mi się przyjrzała.

-Za dużo wypiłaś.
-Tylko troszeczkę- zachichotała.

Nie poznawałem jej. Po alkoholu zachowywała się inaczej. Westchnąłem pod nosem. Byłem zaskoczony widząc jak dziewczyna idzie w moją stronę całkiem prosto. Pomimo tego, że wypiła sporo nadal szła jak modelka i to jeszcze w szpilkach!!! Kurwa ja to bym się zabił na takim czymś...Stanęła przede mną, sciąnęła te zabijacze z nóg i przyglądając mi się przechyliła głowę na bok.

-O co ci chodzi?- zapytałem.

Nie odpowiedziała mi tylko mnie pocałowała. Po chwili odwzajemniłem jej pocałunek. Kuźwa muszę to gdzieś zapisać. Ona sama z siebie mnie pocałowała. Nasz pocałunek stał się namiętny i dziki. O rany podoba mi się to! Oderwała się ode mnie i pchnęła na łóżko. Usadowiła się na mnie i ponownie wbiła w moje usta. Z takiej racji, że byłem mężczyzną i ona bardzo mi się podobała nie protestowałem. Pozwalałem się wykorzystywać. Objąłem w tali i przysunąłem do siebie. Blondynka zaczęła mi odpinać koszulę. W jednej chwili oderwałem się od niej i chwyciłem jej ręce w swoje.

-Jesteś pijana.
-Nie jestem, poza tym to nic nie znaczy.

Chciała ponownie mnie pocałować, ale nie pozwoliłem. Była pijana. W normalnej sytuacji na pewno bym się zgodził, bo dla mnie lepiej była by łatwiejsza. Ale to nie jest normalna sytuacja! To jest dziewczyna, którą darzę dużym szacunkiem. I nie mogę jej tak wykorzystać...

-Powinnaś iść spać...

Przejechałem ręką po jej włosach i uśmiechnąłem się.

-Nie chcę spać- marudziła.
-Natalia jeżeli będziesz trzeźwa i będziesz miała na to ochotę to nie ma sprawy, ale nie teraz jak jesteś pod wpływem.

Chciałem żeby robiła takie rzeczy na trzeźwo żeby potem ich nie żałować. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą, po chwili położyłem się koło niej. Wtuliła się we mnie i zasnęła.



____________________________________________________________________

Rozdział wcześniej, bo pewnie w pt nie bd czasu. Zauważyłam, że lubicie parę Natalia-Marcin dlatego jest ich tutaj trochę więcej. Poza tym sama lubię ich perspektywy. Także ten. Rozdział nie jest sprawdzany, dlatego przepraszam za błędy. CZYTASZ=KOMENTUJESZ=RADOŚĆ AUTORKI : )))
Natalia ;)





piątek, 18 kwietnia 2014

#12 "Zwykły dzień"

Karolina

Przed domem czekał na mnie Paweł. Od razu uśmiechnęłam się widząc go.
-Hej-dałam mu buziaka.
-Cześć, chciałem ci coś wyznać...Musimy wstąpić do sklepu.
-Możemy zajrzeć do biedronki- uśmiechnęłam się.
-Dzięki, bo samemu nie chce mi się iść, a z tobą będzie raźniej- poruszył śmiesznie brwiami.

Jak to dobrze, że mam troskliwą rodzinę, wspaniałych rodziców i swoją drugą połówkę. Exrta! Niczego więcej mi nie trzeba. Są rzeczy, które ma się ot tak po prostu. Heh.

-Karolina?
-Num co?- zapytałam.
-Ładnie dziś wyglądasz- przyciągnął mnie do siebie.
-Tylko dzisiaj?!- udawałam oburzoną.
-No miałem na myśli, że zawsze.
-Dzięki, ale przestań, bo spłonę z czerwoności.

To była prawda, te rumieńce, które pojawiały się u mnie były najgorszą rzeczą jaka mogła mi się przytrafić. Ja ich nienawidzę!

-A wiesz jak ładnie ci w czerwonym?

Wpadliśmy do Biedronki. Nie ma to jak szybkie zakupy przed szkołą. Oh i te kolejki....Po prosu je uwielbiam...W końcu jakaś baba ruszyła dupę i poszła na drugą kasę i zeszło nam nawet szybko, czyli w przeliczeniu na czas biedronkowy wychodziło około 1o minut.

-Będziesz dziś u mnie na obiedzie?- zapytałam, biorąc go pod rękę.- Mama chce wypróbować nowy przepis na garnek z czymś tam...
-Nie mogę- westchnął.- Obiecałem chłopakom, że w końcu przećwiczymy tą piosenkę, którą miałem im przynieść jakiś tydzień temu, ale byłem zajęty tobą.
-Ojej. Sorcia, ciągle zapominam, że za niedługo Autumn Talents i jeśli chcecie mieć jakieś szanse z nami musicie ćwiczyć.
-Zdajemy sobie z tego sprawę, że będziecie bardzo ciężkimi przeciwnikami- przyznał.- Ale mamy nadzieję, że wypadniemy pierdymiliard razy lepiej od was.
-Paweł- zatrzymałam się.- Ja traktuję to jak zabawę. Jak wezmę to na serio to mogło by się porobić ze mną źle. No wiesz tak jak z Aśką...A tego przecież nie chcemy, nie? A no i nie bierz tego do siebie, ale my dosłownie was zgnieciemy.
-Masz na myśli, że zgnieciecie nas tymi wygibaskamim które ćwiczyłyście na wakacjach w szkole, wtedy co nas podglądałyście?- zapytał uśmiechnięty.
-Skąd wiesz jak one wyglądały?- podniosłam brew.- Chyba, że wy też nas podglądaliście?!
-No jak to określiłaś, to tylko zabawa, nie ma co się przejmować!- szybko zmienił temat. Cwaniak.

Uśmiechnęłam się. Najwięcej radości sprawiało mi to, że staliśmy się sobie z Pawłem ostatnimi czasy bardzo bliscy. Zerknęłam na niego spod rzęs. Był tak samo oszałamiająco przystojny jak zawsze. Czułam przy swoim boku jego silne ciało. Czyli nic się nie zmieniło. Szliśmy noga, w nogę. Normalnie taki idealnie zgrany krok. Dotarłszy do szkolnego parkingu natchnęliśmy się na grupkę kolegów z klasy Pawła. Przerwało to moje rozmyślania. Niektórych z nich znałam z imienia, jak np. Adama chłopaka mojej przyjaciółki. Usłyszałam kawałek ich rozmowy.
-Ale Marczewski się dorwał do Kaśki Radłowskiej- parsknął któryś.
-Grób se wykopał, przecież z niej niezła dupa...
-Wisi mi to, dopóki nie dobierał się do niej na moim łóżku! Musiał bym wszystko spalić!
-Spoko stary, widziałem ich z tyłu na trawniku.
-Byłem tak na walony, że nic nie pamiętam- stwierdził chłopak imieniem Kacper.
-Za to ja pamiętam, ze próbowałeś startować do mnie- odezwał się Wiktor i skrzywił z obrzydzeniem. Wiktor, chyba tak mu było?
-Oj daj se dupie siana...ciemno było. Mogłeś trafić gorzej.
-Wcale mnie to nie bawi- burknął Wiktor.- Ktoś wrzucił zdjęcia na Facebook'a. Co ja teraz powiem Justynie?
-Że nie mogłeś się oprzeć boskim mięśniom Kacpra- Paweł walnął go w plecy, przechodząc.- Te wszystkie godziny spędzone przy kompie, dobrze zrobiły mu na rzeźbę.

Roześmiałam się i zauważyłam, że zdążyliśmy podejść do Adama. Przywitałam się z nim, po czym zapytałam o Ewelinę.

-Już pod klasą- odpowiedział.-Idziecie na imprezę Haloloween'ową?
-Jasne, że tak.

Skrzywiłam się na tę odpowiedź. Pożegnałam i udałam w kierunku klasy. Moja rodzina była bardzo religijna, z resztą ja też. Dlatego ta impreza nie była mi za bardzo na rękę. Do Polski ta tradycja po mału też zaczynała wchodzić. Ughhh. Progi i ganki domów ozdobione dyniami i te specjalnie przygotowania na tą okazję. Serio?! No błagam... Albo jak przebieranie się za upiory albo żywe trupy może sprawiać przyjemność? To śmieszne.


Angelika

Przez to babsko, większość swojego wolnego czasu spędzam na układaniu układu albo uczeniu się wszystkich układów z Natalią. "I to będzie na zaliczenie" też mi coś. Pfff, co za pizda. W głowie miałam tysiące pomysłów co do kroków i nie mogłam się zdecydować. Dobrze, że można tu wynająć salę do ćwiczeń. Po prostu idziesz sobie, wpisujesz się na listę i cała sala twoja. Takie czary mary. W lustrze zobaczyłam Filipa, który wszedł na salę. Nie jestem jakąś omdlewającą panienką, ale niezły był z niego towar. Wysoki, blondyn no po prostu mmmmm.

-My chyba jeszcze się oficjalnie nie poznaliśmy- odezwał się, zauważając moje zainteresowanie jego osobą.- Jestem Filip, a ty?
-"Ta nowa, ta mała"- prychnęłam.
-Niezła sztuczka Angeliko, a tak poza tym to miło mi poznać. Wybacz mi moje poprzednie zachowania.
-No spoko tylko żebyś zaraz nie zaczął wyjeżdżać z jakimiś cytatami z Biblii.

Zaczęłam zbierać swoje rzeczy i szłam w kierunku drzwi.

-Hej, a czy ty przypadkiem nie masz nauczyć się naszych wszystkich układów?- zapytał.
-No i?
-Tak sobie pomyślałem, że może potrzebujesz pomocy? Bo stoi tutaj taka jedna osoba skora żeby jej udzielić...
-No wiem Natalia, ale na dzisiaj już skończyłyśmy- specjalnie tak powiedziałam, bo jakoś nie specjalnie widzę tą naszą współpracę...
-Tak, ale ja z chęcią ci pomogę.
-Nie dzięki, jestem już zmęczona, pa.
-No nie chciałbym być złośliwy, ale wy macie je chyba zdać za tydzień. Umiesz chociaż jeden do końca?

Frajer ma rację. Niech go szlag! Rzuciłam rzeczy na ziemię i stanęłam koło niego. Przyjrzałam się naszym odbiciom w lustrze. Był ode mnie co najmniej głowę wyższy. Ehhh ci faceci...Podniosłam wzrok i natrafiłam na niebieskie oczy. O rany! Szybko odwróciłam wzrok i zapytałam czy możemy zaczynać. Chłopak posłusznie włączył muzykę i wzieliśmy się do pracy.


*   *   *

Po jakiejś godzinie byłam mega zmęczona i wszystko mi się mieszało. Ten pokaz przed ta babą to będzie masakra. Jedna wielka masakra! No, ale cóż takie życie. Siadłam na ziemi, wyciągnęłam wodę z plecaka i napiłam się jej. Kolega towarzyszący mi wziął ze mnie przykład. Spojrzałam ma zegar, a to 18. O fuck! Miałam być w domu. Rany jeszcze jutro sprawdzian z historii. Jak ja się wyrobię? Jak poparzona wstałam z ziemi i ruszyłam w kierunku drzwi.

-Czekaj, odprowadzę cię kawałek.
-Nie dzięki- mruknęłam.
-Co mam zrobić żebyś przestała się na mnie złościć?- zapytał.

I własnie w tym momencie przez moją głowę przelatywała masa pomysłów, np żeby ogolił sobie jedną brew, albo wystylizować go, że nikt o zdrowych myślach nie pokazałby się publicznie, a kazałabym mu stanąć w publicznym miejscu. Aż uśmiechnęłam się pod nosem, ale podjęłam już decyzję i była ona ostateczna.

-Kup mi jacht- uśmiechnęłam się.
-Po co ci jacht?- zagrodził mi drogę.
-Jak mnie wkurwisz to odpłynę- wzruszyłam ramionami.
-Wiesz mam wrażenie, że za mało się znamy, więc co ty na to żeby jutro pójść na kawę? Hmm?
-No przemyślę to- ominęłam go.
-Dobra to chodź teraz cię odprowadzę.


Mikołaj

Kurwa. Jak można siedzieć prawie cały dzień w szkole?! Jak nie trening, to jakaś jebana próba z chłopakami. No, ale czego się nie robi dla zespołu. Stałem już w sali muzycznej i patrzyłem przez okno. Moją uwagę przykuła jakaś para ludzi. Po dokładnym przyjrzeniu się stwierdziłem, że to Angelika z japierdolę, Angelika z Filipem!? Myślałem, że ma lepszy gust...Kurwa serio on?! Nie mogła se wziąć jakiegoś kujona w okularkach, byłoby mi o wiele łatwiej...Zaraz stop przecież ja jestem sto razy lepszy od Mazura. No błagam...Mam nadzieję, że oni nic z sobą ten, ten. Ze złości kopnąłem w ścianę, a potem zacząłem tego żałować.

-Stary z tymi twoimi ruchami to od razu do baletu- zaśmiał się Marcin, który łaskawie się pojawił.
-Hahaha bardzo śmieszne, po prostu się wkurwiłem i zajebałem nogą w ścianę. Jednak jest taka twarda jak opowiadają.
-Ojojoj kochanie pomasować?
-Ty gejuchu teraz to spadaj albo ja albo Natalia.

Nie otrzymałem odpowiedzi. Oho coś się szykuje. Po chwili swoją obecnością zaszczyciła mnie reszta chłopaków.

-No więc zaśpiewamy piosenkę Fall out boy- My songs know what you did in the dark.- Paweł puścił piosenkę.

Była odjazdowa. Jak ją zagramy, wygraną mamy w kieszeni.

-Adam, ty zmiksuj nam podkład i będziesz urzędował przy tych swoich cackach, Michał ty na perkusji, ja na basie, Mikołaj i Marcin gitary elektryczne pewnie weźmiecie, bo jesteście maniakam- rozkazywał Paweł.- No, a co do tekstu, to podzielicie się z Marcinem, opk Miki? A refren wszyscy razem.
-Tak jest mamo- odpowiedział Marcin.
-I to wszystko?- zapytałem.
-W zasadzie to tak, to nara chłopcy.
-A ty kochasiu gdzie się tak śpieszysz?- zapytałem Pawła, który już stał przy wyjściu.
-W sumie to jakaś tam kolacja u Karoliny. Powiedziałem, że mnie nie będzie, ale zrobię niespodziankę- wzruszył ramionami.- To nara.
-Dobra to leć, bo jak to kolacja z teściami to...-zaśmiał się Marcin.



Ewelina

Na niebie pojawiały się czarne chmury. Na razie była tylko mżawka, ale i tak leciałam pędem do kawiarni. Po pierwsze, żeby nie zmoknąć i po drugie, byłam umówiona z Natalią i Konstancją. Ucieczka przed kroplami sprawiała mi frajdę. Mogłam poczuć się jak dziecko. Moje tenisówki pędziły po chodniku, ledwo go dotykając, a serce waliło mi z całych sił. Mogłabym tak jeszcze biec, ale zwolniłam na widok baru kawowego, w którym byłam umówiona. Weszłam do środka i w tym momencie zagrzmiało i zaczęło lać. Aromat palonych ziaren wciągnął mnie do środka, gdzie czekały już dziewczyny. Zważywszy na to, że było pełno ludzi i tak panowała cisza. Podeszłam do nich.

-Hej.
-Cześć, skarbie skoro i tak już stoisz idź zamów nam trzy latte- odezwała się Natalia.
-Robi się- podeszłam do lady i złożyłam zamówienie.

Kasjerka wręczyła mi resztę i zamówienie, a ja udałam się do naszego stolika. Usiadłam i obserwowałam ulewę. Krople spływały po oknie tworząc różne wzory. Pociągnęłam łyk latte, której po śmierci rodziców nauczyłam się uwielbiać.

-Idziecie na imprezę Haloween'ową?- zapytała Konstancja.
-Zastanawiam się nad tym, co za idiota to wymyślił? Przecież i tak w Polsce tego nie obchodzimy, więc po kiego grzyba?- mruknęłam.
-Też uważam to za głupotę, ale chodźmy tam, zabawimy się, a potem zwiniemy.

Kiwnęłam głową w odpowiedzi i zastanawiałam się co na to Karolina. Dla mnie to nie robi różnicy, ale jej rodzina jest bardzo głęboko wierząca. Ciekawe do ona zrobi. Byłam przekonana, że dziewczyny myślą o tym samym.

-Jak się nie zgodzi to nie musimy iść, możemy uszanować decyzję Karoliny...- zaczęła Konstancja.
-Ona zrobi to- zarzuciłam włosy do tyłu.- Zrobi to, bo Paweł pewnie pójdzie, a poza tym i tak nie będzie się bawiła w te idiotyczne zabawy. Z resztą ja też nie mam najmniejszego zamiaru...
- No i załatwione- wyszczerzyła się Konstancja.


___________________________________________________________________

Trochę krótki, ale ważne, że jest. Z okazji świąt chciałabym wszystkim życzyć WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, a tym z czytelników, którzy czytają i piszą egzaminy DOBRYCH WYNIKÓW! Chciałabym także podziękować w imieniu moim i Oli dla tych, którzy skomentowali rozdział dotyczący naszego powrotu. Bardzo nas to ucieszyło. Wiemy przynajmniej, że mamy dla kogo wrócić. 

Natalia ;)







czwartek, 10 kwietnia 2014

#11 "Plan"

Konstancja

Te poranne treningi coraz bardziej zaczynają mnie wnerwiać. Lubie pływać no, ale nie przesadzajmy...Wyszłam spod suszarki i poszłam się ubrać. Potem szybko, szybko do szkoły. Yep, klasa pływacka i jej uroki. Minęłam Dorotę i udałam się w kierunku szatni.

-Halo!? Pozwolił ci ktoś mnie mijać?! Nie pozwolił! Poza tym mam do ciebie sprawę. Potrzebuję cię, przyjaciółko!- krzyknęła za mną.
-Nazwałaś mnie przyjaciółką? Mam ci przypomnieć, że od pół roku się nie przyjaźnimy?- zatrzymałam się.

Zanim Dorota wygrała konkurs TALETS MIX była całkiem normalną osobą. No może nie do końca, ale się przyjaźniłyśmy. Potem jej odbiło i zaczęła się dziwnie zachowywać.

-Oh kochana kiedy ty wreszcie przestaniesz z tym "my się już nie znamy", "już dla mnie nic nie znaczysz", "nie przyjaźnimy się" ble, ble, ble. - przedrzeźniała mnie.- Powtórzę po raz ostatni. Ja się z tobą nie skończyłam się przyjaźnić. To, że teraz trzymasz się z moimi wrogami ma małe znaczenie, więc powtarzam jesteś mi potrzebna- stanęła przede mną. - Chcę żebyś coś dla mnie zrobiła, bo chyba jesteś mi to winna nie?
-Nic ci nie jestem winna- powiedziałam przez zęby.
-Mam ci przypomnieć to i owo- spojrzała na mnie, a ja nawet nie potrafiłam wytrzymać jej wzroku i spuściłam go na dół.- Wątpię żebyś tego właśnie chciała...No więc masz mi pomóc z odegraniem się na tej waszej nowej. Jak jej tam było?
-Angelika? A co ona jest ci takiego winna?- zapytałam zdziwiona.
-Ona... przez nią Mikołaj ze mną zerwał. Obie dobrze wiemy, że nie może odejść bez karna, prawda?

Nic nie odpowiedziałam. Ona ma nawalone w tej głowie jak cyganka w tobołku. Jak ja mogłam się z kimś takim przyjaźnić?! Boże...

-Czego konkretnie chcesz?
-No nie wiem coś w stylu ośmieszenia jej? O może żeby była największą ofiarą losu jaka chodziła do tej szkoły- uśmiechnęła się wrednie.
-Chcesz tego?- zapytałam.
-Tego właśnie chcę.
-To wypierdalaj! Nie przyjaźnię się już z tobą, więc nie muszę robić za twoją służącą. Wiesz co jest najśmieszniejsze? To, że ty otaczająca się zawsze ludźmi zostałaś sama! Nie masz przyjaciół, heh.
- Coś ty powiedziała!?- chwyciła mnie za rękę i wbiła paznokcie.
-Nie wiem za bardzo co ona powiedziała, ale ja mówię żebyś w tej chwili ją puściła- odezwała się Ewelina.

Odwróciłam głowę i faktycznie, o ścianę stała oparta Ewelina. Uśmiechnęła się do mnie. Trzeba jej przyznać, że ma dobre wyczucie czasu. Wyrwałam rękę i wycofałam się do przyjaciółki. No Aśka nie próżnowała i zapuściła paznokcie. Po czym to wiem? Miałam całą podrapaną rękę. Ała! W niektórych miejscach leciała mi krew. Zmrużyłam oczy i dokładnie jej się przyjrzałam. Nic, a nic się nie zmieniła. Wygląda tak samo, no może po za tym, że jest wielką suką.

-Chodźmy do higienistki, musi ci opatrzyć- pociągnęła mnie Ewela.
-Nom, przydałoby się- westchnęłam, popatrzyłam ostatni raz na Aśkę, która zaciskając zęby.
-Pamiętaj o tym, że prędzej czy później o tak mi pomożesz!- krzyknęła za nami.

W sumie, na razie to nic mnie to nie ruszało, no może poza tym, że tak jakby mi groziła? Zaraz groziła mi? Weszłyśmy do gabinetu, trafiłyśmy na jakieś laski udające bóle żeby nie ćwiczyć na wf. Jak tak można? No ja nie wiem? Pojebane jakieś...Stałam tak trzymając rękę nad drugą żeby kapiąca krew nie leciała na podłogę tylko na rękę.

-O matko, a tobie co się stało?- zapytała przerażona higienistka.

Po jej minie, widać, że nie działo się u niej nic ciekawego od dłuższego czasu. Hehehe Konstancja z zakrwawioną ręką- sensacja roku! Przynajmniej dzięki mnie w tej szkole dzieje się coś ciekawego i higienistka nie przysypia sobie w pracy.



Angelika

Jezuuu! Wypadłam z domu spóźniona. No nie, dopiero drugi dzień szkoły, a ja już zdążyłam zaspać. Jestem dobijająca. Idąc w kierunku szkoły, spotkałam chłopaków wracających z treningu. No nie, szybko głowa w drugą stronę i włączamy tryb "o jaka ładna dziś pogoda". Oby mnie zobaczyli, oby mnie nie zobaczyli.

-Hej Angelika!

Kurwa, a jednak! No nie! Szlag by to trafił! Odwróciłam głowę i zobaczyłam Mikołaja, który przechodził już na drugą stronę. Oho reszta chłopaków się gdzieś wycofała...Zmówili się czy co?!

-Hej, Angelika no zaczekaj!
-O cześć- mruknęłam niezadowolona.
-Co tam?- zapytał.
-Wszystko po staremu....
-Nie zapytasz co u mnie?
-O przepraszam Mikołaj, czekaj! A u cb jak tam? Wystarczy?
-O co ci chodzi, ostatnio w ogóle ze mną nie rozmawiasz....

Rany cóż za spostrzegawczość....Przez jakiś tydzień staram się go unikać jak tylko mogę. Szczerze? Podobał mi się, ale po tym co już o nim wiem jakoś nie specjalnie uśmiecha mi się bycie ranioną w kółko i w kółko.

-Unikasz mnie czy jak?- zapytał.
-Mikołaj masz refleks szachisty- poklepałam go po ramieniu.- Brawo dla ciebie! Tak unikam cię i dobrze mi z tym, a teraz przepraszam, śpieszę się. I tak już jestem spóźniona. Na razie!- weszłam do szkoły.
-Hej no, ale zaczekaj! Przecież nie skończyliśmy!- boom drzwi zamknęły się przed nim.

Co za peszek! Szybko, szybko! Gdzie mam lekcje? Gdzie mam lekcje? O nie! Godzina wychowawcza....Tylko nie to! Dlaczego naszą wychowawczynią musi być baba od tańca?! Ona mnie nie cierpi...Zapukałam, weszłam i grzecznie przeprosiłam za spóźnienie. Pani była aż czerwona od złości i kazała mi zostać razem z Natalią po lekcji. Upsss. Tylko czemu z Natalia?


*   *   *

-Jako wasza wychowawczyni- zaczęła nauczycielka.- Jestem zmuszona wyciągnąć wobec was konsekwencje. Minęło już dwa dni szkoły, a wy już zdążyłyście się spóźnić. I to powtarza się notorycznie.
-Notorycznie?- zakpiła Natalia.- Błagam spóźniłyśmy się tylko raz.
-Właśnie! Raz ona i raz ja- dodałam.
-Pozwoliłam wam się odezwać!? Starszym się nie przerywa, trochę szacunku! A więc na czym to my skończyłyśmy? A tak wasze spóźnienia! Przez wasze spóźnienia zostaję ośmieszana. Co to za nauczyciel, który pozawala się spóźniać na swoje zajęcia?! Przechodząc do sedna, dostajecie karę.
-Słucham?! Pani nie może to był jeden raz!- broniła nas Natalia.
-A właśnie, że mogę. Ty Natalia za karę masz nauczyć Angelikę wszystkich układów jakie były w tamtym roku. Musimy coś zatańczyć na Autumn Talents, ale jeszcze nie wiem co, więc naucz ją wszystkich żebym miała z czego wybierać. A ty nasza kochana Angeliko skoro jesteś taka cwana w gębie zobaczymy jak tańczysz, ty przygotujesz układ, po czym nauczysz go Natalię. To będzie na zaliczenie, a teraz spadajcie, bo dzwonek jest dla nauczyciela, a wy zajmujecie mój cenny czas.

Wyszłyśmy i stwierdziłyśmy, że ta baba nas nie lubi. Suka. No, ale co poradzić tak to jest jak się jest starą panną z kotami...W sumie to ja się wcale nie dziwię, że nikt jej nie chciał. No bo kto by wytrzymał z takim wrednym babskiem? Odpowiedź jest prosta- nikt.

-A wam co?- zapytał jakiś chłopak.
-Gówno- wyrwało mi się.
-Hahahaha Angelika przybij piątkę! Nie interesuj się nie swoimi sprawami Filip.
-Chciałem być grzeczny, no ale skoro wam to nie odpowiada....
-Dobra zamknij się już!- ten chłopak zaczynał mnie już wnerwiać.

Po dokładnym przyjrzeniu się, stwierdziłam, że to ten sam blondyn z zajęć tańca. Ty faktycznie! Przecież my z nim chodzimy do klasy! Walnęłam se ręką w czoło, na co on spojrzał na mnie z krzywusa.

-Wy obie jesteście mega dziwne. Jedna się sama bije, a druga wiecznie nie ma humoru.
-Skarbie, ja jestem miła tylko dla przyjaciół, a ty nie zaliczasz się nawet do moich kolegów. No błagam jak można lubić Aśkę?! Hmmm wytłumaczysz mi to? Odpowiedź jest prosta, nie wytłumaczysz, bo nie masz jaj koleś! To, że razem tańczymy nie oznacza, że musimy się lubić, jasne?
-Łooo Natalia zwolnij trochę- upomniałam ją.

Musiałam jej pilnować, bo ona by była w stanie wszcząć bójkę z tirem.

-Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć, bo ty jesteś zwykłą szmatą- odpowiedział z uśmiechem.
-Co ty kurwa powiedziałeś?!

Zdążyłam złapać Natalię zanim na niego skoczyła. Chyba wydrapałaby mu oczy. Co za furia! Muszę ją kiedyś nagrać i będzie ubaw po pachy. Zaciągnęłam ją do kibla i przesiedziałyśmy tam caluteńką przerwę. Uwierzcie ją nie jest łatwo uspokoić, a ten chłopak mnie na max'a wnerwia i chyba muszę mu to uświadomić.



Mikołaj

Wracałem ze spotkanie z chłopakami. Paweł pokazał nam w końcu tą piosenkę, nie żeby zajęło mu to trochę czasu, bo przez najbliższy tydzień, znając jego, zajęty był mizianiem Karoliny. Oni są taką szczęśliwą parą...Normalnie to pewnie bym im zazdrościł, no bo kto nie marzy o drugiej połówce? Ale od ich szczęścia chce się aż rzygać. Poza tym moja druga połówka uciekła bez słowa, a jak wróciła to ma non stop jakieś problemy, no i jak my tu mamy być razem?! Nie możemy, ponieważ choćbym chciał mi najbardziej odpowiada otwarty związek albo brak związku. Tak zdecydowanie to drugie. Jakby to nazwał Marcin "puszczanie z laskami" jest spoko. Jemu też ostatnio się coś dzieje...Co te dziewczyny takiego w sobie mają. Wypadłem z zakrętu i od razu się wycofałem. Natrafiłem na początek kłótni Angeliki z Filipem. Nie żebym miał zamiar ich podsłuchiwać, ale hej! Ona też mnie podsłuchiwała, kiedyś tam...Rany jak ja nie lubię tego gościa. Normalnie jak go widzę mam mu ochotę zajebać z kolanka.

-Ymmm Filip tak?- zapytała go Angelika.
-Tak, czego chcesz mała?- zapytał.

Myślałem, że jebnę jak zobaczyłem brew Angeliki, która drgała. Chyba była zła, upssss.

-Od ciebie nic nie chcę, ale chciałam ci powiedzieć, że nie podoba mi się jak się odzywasz do Natalii.
-Hahahahaha, a ty jesteś jaj przyjaciółką czy matką? Ona się do mnie lepiej nie odzywa, z resztą ty nie jesteś lepsza i będę się do was odzywał jak będę chciał.
-Nie będziesz, bo...

Nie dokończyła, bo chłopak przycisnął ją do ściany. Oho robi się gorąco, chyba pora się wtrącić. Dziewczyna była w pułapce lub klatce, z resztą mniejsza o to. Wyszedłem, a na usta przywdziałem sztuczny uśmiech. No bo błagam, ja tego gościa tak nie lubię, że jak go widzę to mdli mnie.

-Mazur kłopotów szukasz? Puść Angelikę, bo mam zamiar jeszcze dzisiaj iść z nią na randkę, a jak tak dalej pójdzie to będzie musiała wstąpić do domu, bo pewnie już ją mdli na twój widok- powiedziałem.
-Kwiatkowski a ty znowu koleżanek do towarzystwa sobie szukasz? Myślałem, że ona zalicza się do tych porządniejszych lasek, które nie łażą do łóżka z kim popadnie- odpowiedział.
-Musiałabym chyba na głowę upaść żeby czegoś z nim próbować, no błagam cię to, że go znam nic nie oznacza- wtrąciła Angelika.
-Angeliko, właśnie w tym momencie mnie zraniłaś. A teraz pożegnaj się z kolegą i zbieramy się, bo zaraz wieczorynka- odparłem.
-To nie jest mój kolega- wyślizgnęła się spomiędzy jego rąk.- Racja, a potem siku, paciorek i spać.

Wyszło na to, że zostawiliśmy Filipa sam na sam z ponętną ścianą. Nie mogę leję, jak sobie wyobrażę jak on podrywa ścianę. Hahahahaha. Zacząłem śmiać się pod nosem.

-Co jest? Mam coś na twarzy?- zapytała zdezorientowana Angelika.
-Nie tylko usta, które błagają o pocałunek- puściłem jej oko.- To jak z tą randką?
-Słucham?! Żadnej randki nie będzie, ale na kawę mnie możesz zaprosić, wcale się nie obrażę.
-Stoi- odpowiedziałem zadowolony.- Wpadnę po ciebie wieczorem.


Wieczorem w kawiarni...

-No to jak w czym mam ci pomóc?- zapytał chłopak
-Oj mamy do omówienia tyle spraw...ale najpierw kawa.

Blondyn przyjrzał się jej dokładnie. Znali się od dawna, a ona wyrosła na ładną dziewczynę tylko ten charakter... Nadal nie wiedział po co i z jakich przyczyn go tu ściągnęła. Pewnie oczekiwała pomocy,a pomaganie Aśce było jak wejście w głębokie bagno. Zawsze potem były kłopoty, ale czego się nie robi dla przyjaciół. O ile Filip mógł powiedzieć, że są przyjaciółmi. Dawniej byli, ale ona po wygranej stała się inna. Nawet Konstancja od niej odeszła tak jakby ją porzuciła, a on został. Czemu to zrobił? Lubił ją, poza tym wydawało mu się, że nie zawsze znajomość ze złym człowiekiem jest zła. Zadzwonił dzwonek, który wisiał przy drzwiach wejściowych, a do środka weszli zadowoleni Mikołaj i Angelika. Śmiali się z czegoś, wyglądali jak typowa, szczęśliwa para. Chłopak zmróżył oczy, patrząc na nich. Nie interesował go Mikołaj, którego nawet nie lubił, tylko ta dziewczyna. Od początku ją zapamiętał. Miała w sobie to coś, że pozostawała w pamięci. Joanna widząc jego zainteresowanie dziewczyną odezwała się:

-To właśnie jest ta sprawa.
-Przepraszam, nie słyszałem.
-Pierwsza to chciałabym żebyś rozkochał w sobie tą oto dziewczynę, a potem ją rzucił. Druga to, to że oczekuję od ciebie pomocy na Autumn Talens, zgoda?- zapytała.
-Chodzi ci o tą która właśnie przyszła tu z twoim chłopakiem? Jak ona w ogóle ma na imię?- zapytał.
-To nie jest już mój chłopak i to jej wina... Jej imię to Angelika.
-Angelika- powtórzył.
-No więc czy masz jakiś problem lub uwagi do mojego planu? Albo może się boisz, że nie dasz rady? Po prostu powiedz, najwyżej znajdę kogoś innego- mówiła i popijała kawę.
-Przyjmuję wyzwanie- odparł.- Może być zabawnie...



_________________________________________________________________________





Filip Mazur- ma 16lat. Chodzi do klasy z Angeliką i Natalią. Przyjaźni się z Joanną, a kiedyś też z Konstancją. Co wyniknie z jego zadania, które otrzymał od Aśki?





No więc chciałam podziękować ludziom, którzy komentują moje wypociny. To naprawdę dużo daje. Fajnie jest jak wchodzisz i widzisz, że ktoś to czytał i pozostawił po sobie ślad. Poza tym to bardzo motywuje! Druga sprawa, to może nie zauważyliście, ale jestem osobą otwartą na nowe propozycje i cenię sobie opinię innych. Krytykę przyjmuję z trudem, no ale to chyba jak każdy. Dlatego jeśli macie jakieś wątpliwości, coś wam nie pasuje lub jakieś propozycje co do akcji na blogu----> piszcie. To by było na tyle. Natalia ;)

piątek, 4 kwietnia 2014

#10 "Rozpoczęcie"

Kto by się spodziewał, że tego roczne wakacje miną tak szybko? No właśnie, nikt. Jakby dwa tygodnie temu ktoś powiedział Natalii, że jej była przyjaciółka Angelika wróci to wyśmiałaby go. A tu proszę siedzą razem na rozpoczęciu roku i chodzą nawet razem do klasy. Poza tym ponownie zostały najlepszymi przyjaciółkami. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.

-Co jest takiego śmiesznego?- zapytała zdezorientowana Angelika.
-Nic, nic. O wreszcie!

Do klasy weszła nauczycielka. Na imię miła Amanda Skop. Była niską blondynką. Jak na swój wiek to babka się nieźle trzymała . Z wcześniejszych opowiadań Natalii, Angelika wiedziała, że nie będzie łatwo, bo pani jest wymagająca. Pani rozglądnęła się po klasie i zobaczyła nową uczennicę.

-Ty, jesteś ta nowa? A z resztą nie powinnam się pytać, bo pierwszy raz cię widzę. Jutro się nam przedstawisz, a teraz niech każdy weźmie sobie plan i spadać mi stąd. Widzimy się jutro na zajęciach.
-Widzisz, mówiłam, że będzie krótko. Idziemy znaleźć dziewczyny?- zapytała Natalia.
-Tak, chodźmy.


*   *   *

Ewelina i Karolina siedziały znudzone w ławce. I chyba jako jedyne nie zwracały uwagi na śpiewającą Joannę. No, bo przecież gwiazda TALENT MIX musiała spektakularnie zacząć nowy rok szkolny. Poza tym chciała pokazać reszcie kto tutaj rządzi i jest najlepszy. Na tych wakacjach straciła chłopaka, który bardzo się jej podobał. Właściwie to można powiedzieć, że była w nim zakochana? Nie zamierzała tego odpuścić. Odpowiedzialna za to osoba, czyli Angelika musi za to zapłacić i już ona się o to zatroszczy.

-Mam jej serdecznie dość. Jeszcze nie zaczęliśmy zajęć, a ta już się rządzi- szepnęła Ewelina do Karoliny.
-Mamy przejebane, bo nawet jeszcze nie zaczęło się spotkanie z nauczycielem, a ta zgrywa divę i daje nam koncert. Ja się tylko zastanawiam po chuja ona to robi?
-Przepraszam dziewczyny czy ja wam może przeszkadzam?- zawołała do nich Aśka ze środka sali, która robiła jej za scenę.
-Ty nam przeszkadzasz samą obecnością, ale nie przeszkadzaj sobie możesz śpiewać dalej- odparła jej Ewelina.
-To ja się pytałam czy wam przeszkadzam.
-No to chyba ci odpowiedziałam nie?! Ale wiesz właśnie w tym momencie zmieniłam zdanie. Zamknij się, siądź grzecznie na krześle albo sama cię tam posadzę i zaknebluję, bo już nie mogę cię słuchać.
-Grozisz mi? Czy ty mi grozisz, ty w ogóle nie powinnaś mi grozić, bo gdyby nie Karolina i Natalia dalej byłabyś nikim.

Ewelina ucichła. Nie lubiła wspominać przeszłości. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a ona jako jedyna przeżyła. Zaraz po gimnazjum przeprowadziła się do dziadków, z którymi teraz mieszka. Potem przyszedł okres buntu. Była metalem i nie wiadomo kim jeszcze. Sama nawet nie wiedziała co chciała wtedy udowodnić. Gdyby nie dziewczyny dalej by taka była. Szara myszka nie licząca się dla nikogo...

-Karolina jest tu obecna i uważaj co mówisz!- Karolina wstała.-  Albo zamkniesz mordę albo sama ci-pomogę.
-Ja mam buzię, nie mordę!
-Co tu się dzieje?- zapytała wchodząca nauczycielka.- Widzę, że jak zwykle pełno w was energii. To  dobrze, wykorzystamy ją na jutrzejszych zajęciach, a teraz odbierzcie swoje plany lekcji i sio mi stąd. 

Wszyscy wysłuchali poleceń. Zrobili to co kazała wychowawczyni.


*   *   *

Ewelina

Słowa Aśki dały mi do myślenia. Najbardziej na świecie kochałam rodziców, którzy byli dla mnie wszystkim. Moimi autorytetami i wzorem do naśladowania. Znani, poważani profesorowie na uniwersytecie. Każdy liczył się z ich zdaniem, a tu jedna minuta i straciłam wszystkich. Po pogrzebie wróciłam do Polski i zamieszkałam z dziadkami. Stałam się człowiekiem, który uciekał od cierpienia i miłości. Odtrąciłam dziadków i zaczął się bunt. Po prostu zawiodłam się, mieli być przy mnie, widzieć jak dorastam, a potem oglądać wnuki. Byłam samotna, nie chciałam już nikogo kochać i nikomu pomagać. Byłam po prostu obojętna i to było najgorsze, bo uciekałam od własnego życia. Potem pojawiła się Karolina i Natalia, a moje życie całkowicie się zmieniło. Mimo, że odtrącałam je tyle razy one nie poddały się. walczyły o mnie i im się udało. 

-Boom skarbie- ktoś złapał mnie w pasie.- Wszędzie cię szukałem.

Oglądnęłam się i zobaczyłam Adama- mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się. Wreszcie jestem szczęśliwa. 

-Coś nie tak?- zapytałam.
-Jakby to powiedzieć- położył sobie rękę na karku i zrobił dziwną minę. Zawsze tak robił jak nie wiedział jak coś powiedzieć.- Zabieram cię na przejażdżkę.
-A gdzie?
-Tajemnica- mrugnął do mnie i pociągnął mnie w stronę auta.

Wsiedliśmy i ruszyliśmy. Adam był dobrym kierowcą, nie szarżował jak reszta palantów, ale też nie do końca jechał zgodnie z przepisami. Heh cały Adaś. Po chwili zaczęło padać. Boże jak ja nie lubię deszczu, a to przez jedno nieszczęśliwe wydarzenie.

-Pada- mruknęła mama- Jak ja nie cierpię deszczu.
Wracaliśmy do domu. Rodzice odebrali mnie z imprezy u koleżanki. Gdybym tylko wiedziała, że tak to się skończy nigdy bym tam nie poszła...
-Co robiliście na imprezie?- zapytał tata.
-Nic specjalnego, wiecie impreza jak impreza. Co mamy jutro w planach?
-Co tylko chcesz- odpowiedział tata i odwrócił się żeby uśmiechnąć się do mnie.
Niestety, sekunda nie uwagi i straciłam wszystko. Dosłownie. Na drogę wyskoczył jeleń, tata nauczyciel biologi i miłośnik  zwierząt ostro zahamował. Padał deszcz, auto wpadło w poślizg. 
Potem zderzyliśmy się z drzewem. Po kilku minutach odzyskałam przytomność. Rozglądnęłam się. Z oddali dochodziły dźwięki jadącej karetki i straży pożarnej. Mama była przytomna.
-O Boże jak dobrze, że nic ci nie jest!- szepnęła i kaszlnęła krwią.
-Mamo!- krzyknęłam przez łzy.
Widok był straszny. Po jej głowie płynęła krew. Jej stan był tragiczny.
-Ciii, nie płacz. Posłuchaj mnie teraz. Wcinaj dużo, ale pamiętaj o zdrowym jedzeniu- mówiła.- Ubieraj się ciepło. Chodź wcześnie spać żeby nie być zmęczonym. Znajdź prawdziwych przyjaciół. Nie musi być ich wielu, ważne żeby byli prawdziwi. Nie załamuj się niepowodzeniami.- kaszlnęła, a z jej buzi wyleciała krew.- Nie pij zbyt dużo żeby nie zrujnować sobie życia. Kolejna sprawa to miłość. Uważaj żeby nie pokochać niewłaściwego chłopaka. Znajdź kogoś takiego jak twój tatuś- zerknęła nie niego.- Pamiętaj, że będziesz musiała się zmierzyć z prawdziwym cierpieniem, ale nie poddawaj się! Miej marzenia i staraj się je spełnić. Nawet za wszelką cenę. Jest jeszcze tak wiele rzeczy, które chciałabym ci przekazać...Chciałabym zostać na tym świecie trochę dłużej, zobaczyć jak dorastasz...Kocham cię.
-Mamo! Tato! Nieeee!

-Ewelina co się dzieje?- zapytał Adam.

Okazało się, że chłopak zjechał na pobocze i teraz kuca na ziemi, koło mnie, siedzącej w aucie. Po mału uspakajałam oddech. Tak jak kiedyś pokazała mi Konstancja. Wdech, wydech- spokojnie.

-Ja, ja, ja przepraszam. Po prosty wróciły do mnie wspomnienia....
-Jakie?- zapytał zmartwiony chłopak.
-Wypadek, w którym straciłam rodziców.
-Opowiedz mi. Będzie ci lżej.

Chłopak przeniósł mnie na tylnie siedzenia, a sam usadowił się obok. Opowiedziałam mu wszystko po kolei. Był doskonałym słuchaczem. 

-Cii już nie płacz- przytulił mnie
-Ja wiem, ale to chodzi o to, że ja nie zawsze ich słuchałam. Często się kłóciliśmy...Oni byli tacy doskonali. Wszyscy ich poważali i liczyli się z ich zdaniem.
-Słuchaj teraz uważnie. Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć, a niejeden z tych, którzy umierają na życie. Ja wiem, że to boli, ale jeżeli masz jakieś złe wspomnienia związane z nimi, to pomyśl o tym, że nie liczy się co człowiek zrobi za życia, tylko jak umrze. Mama na koniec powiedziała ci piękne słowa, więc postaraj się je zrealizować. Pamiętaj, że oni teraz na pewno czuwają nad tobą.
-Czuwają!? To gdzie byli kiesy cierpiałam, kiedy byłam samotna?!
-Było minęło i się nie odstanie, choćbyś nie wiem jak chciała...

Po tych słowach jego wzrok stał się zimny. Jakby nie było już ze mną mojego Adama. On też ma jakąś tajemnicę, którą skrywa. Kiedyś o to zapytam.

-Dobrze, chodź zawiozę cię do domu. Mogę nawet z tobą zostać jak będziesz chciała.

Kiwnęłam twierdząco głową.

-Ja, przepraszam. Zepsułam wieczór...
-Nic nie szkodzi, odbijemy to sobie innym razem.



Następnego dnia...
Boże, boże gdzie ona jest? Obiecała, że nie zostawi mnie tu samej! Ja się tej baby boję i ten jej wzrok. Masakra. Zdenerwowana Angelika chodziła w tą i z powrotem. Było już 3 minuty do dzwonka, a Natalii dalej nie było. Gdzie ona jest? "Dryń"- zadzwonił dzwonek. Angelika stanęła na baczność, do sali weszła  pani Amanda. W planie lekcji były teraz zajęcia z tańca.

-No dobrze, tak jak obiecałam. Ty przedstaw się- wskazała na Angelikę.
-Angelika Krawczyk. Lubię tańczyć, moim hobby jest tańczenie i trochę też pływanie. Z drugiej strony jakby tak spojrzeć to uwielbiam też jeździć na nartach. O! A w tym roku planuję się przerzucić się na snowboard. W sumie to nie mam żadnych marzeń ani określonego celu. Chcę być dobra w tym co robię. Zaraz, a czy to można zaliczyć do marzeń?Chwila, pomyłka. Jednak mam marzenie. Chciałabym być choreografem i założyć szkołę tańca. A z resztą nie ważne...Nienawidzę ludzi, którzy okłamują samych siebie. No i na koniec...
-Chwała Bogu, że to już koniec. Prosiłam tylko o imię i nazwisko- westchnęła nauczycielka.
-Upsss chyba troszeczkę się rozgadałam. Pani wybaczy, ale na koniec chciałam jeszcze dodać, że kiedyś tu mieszkałam. Koniec.
-Dziękuję ci uprzejmie za zajęcie mojego cennego czasu. Mam nadzieję, że poradzisz sobie na moich zajęciach, a jak nie to wypadasz! Przejdźmy do sprawdzenia obecności. 

Ufff łatwo poszło- myślała Angelika. Ta baba chyba mnie nie lubi...Mam nadzieję, że w przyszłości zmieni o mnie zdanie. Nie ona musi zmienić o mnie zdanie! Pozostaje jeszcze sprawa obecności.

-Angelika Krawczyk? A no tak jest tutaj i uprzykrza mi życie- twarz nauczycielki nic nie wyrażała.- Fabian Wawrzyński?
-Jestem- odezwał się przystojny blondyn.
-Zielińska? Nie ma!? Fabian gdzie jest Natalia?
-Jezuu a skąd ja mam to wiedzieć?!
-Pytam, przecież chyba się znacie nie?
-To koleżanka jak każda inna. Znamy się równie dobrze jak ja- rozejrzał się po sali- Jak ja o z tą nową. Poza tym nie jestem Bogiem!

Dziewczynie nie spodobały się słowa chłopaka. "Tą nową" te słowa powtarzały się w jej głowie. To chyba nie miało na celu jej urazić, a jednak jemu się udało. Zgromiła go wzrokiem i miała świadomość tego, że gdyby wzrok mógł zabijać on już leżałby na cmentarzu. Co taki blondasek może o niej wiedzieć? Nic, więc nie ma prawa się odzywać!



Natalia

Ja jebie. Kto to widział żeby w sklepiku była taka kolejka?! Boże chciałam tylko wodę kupić, a zeszło mi tak długo, że teraz mam przejebane...Wybiegłam ze sklepiku i szybko, szybko na zajęcia. O fuck! Miałam być, bo Angelika ma się przedstawić babce. Upsss to teraz obie mamy przesrane. Pić, pić, pić! Odkręciłam wodę i wybiegłam zza zakrętu i w kogoś wpadłam. Booom!

-Aaaa! Kurwa patrz jak łazisz! Wylałeś na mnie wodę!- krzyczałam na nikogo innego jak Marcina.- No i co się tak szczerzysz!? 
-Tak wyglądasz zdecydowanie lepiej, skarbie. Poza tym to ty na mnie wpadłaś i to twoja woda się wylała- mrugnął.
-Nie mów do mnie skarbie!- wstałam.- Czy ty sugerujesz, że wcześniej wyglądałam gorzej?! No słucham!?
-No wiesz widoki są niezłe- uśmiechnął się i zdecydowanie spojrzał na mój dekolt.

Moja bluzka była cała mokra. najgorsze, że ona była biała, więc jednym słowem cały stanik był na wierzchu. Faken szit! Szybko zasłoniłam się ręką i zajebałam mu w łeb.

-Ała! A to za co?!
-Za to, że istniejesz!
-Wiesz normalnie to nie biję dziewczyn...

Dobra, nie mam czasu na takie bzdety. Nie dość, że jestem spóźniona to jeszcze cała mokra...Jak ja się teraz wytłumaczę babie? Nie myśląc złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam za sobą. Cała wina pójdzie na niego i wszyscy będą szczęśliwi.

-Czy ty właśnie złapałaś mnie za rękę? Masz jakieś plany w stosunku do mnie? Bo wiesz mam kilka ciekawych propozycji- mówił, mówił i nie przerywał.- Wiesz może jakiś szybki numerek czy coś w tym stylu? Z drugiej strony zakładając, że jesteś dziewicą wolałbym żeby to było bardziej kameralne, a ty co o tym sądzisz?
-Kurwa, zamknij się wreszcie!- pchnęłam drzwi i oboje wpadliśmy na salę gimnastyczną.

Nie ma to jak wielkie wejście. Klasa Marcina miała teraz trening, a jedyną drogą na salę lustrzaną, w której odbywały się zajęcia tańca było przejście obok tych pajaców. W przeciwieństwie do mojego towarzysza ja nie lubiłam być w centrum uwagi. Odwagi Natalia- pomyślałam i szarpnęłam go żeby poszedł za mną. Nie było to łatwe zadanie, bo był o wiele wyższy ode mnie i miał dużo siły. Co chwile się zatrzymywał żeby pogać z jakimś kumplem, a ja na prawdę nie miałam na to czasu.

-Stary to twoja dziewczyna?- zagwizdał jakiś.
-Zgadza się- przyciągnął mnie do siebie.

O fuuu! Teraz to mnie wnerwił! Ja z nim!? No chyba nie w tym życiu kolego- pomyślałam i ugryzłam go w rękę, którą mnie obejmował. Nie było innego wyjścia aby uwolnić się z jego uścisku, a mi jakoś specjalnie nie zależało o opini jaką ma na mój temat. No cóż trzeba sobie jakoś w życiu radzić! Odskoczyłam od niego i ruszyłam w stronę sali. Nie wiem czy jest w ogóle jakiś sens żeby tam wchodzić. Przegapiłam już połowę zajęć.

-Ostra dupcia- zawołał któryś.

Te słowa były dla mnie jak dolewanie oliwy do ognia. Odwróciłam się, zacisnęłam ręce w pięści na pierwszego lepszego chłopaka. Po chwili zostałam oderwana od chłopaka. W sumie to nic mu nie zrobiłam, bo bądźmy szczerzy to ja nie miałam z żadnym z nich szans. Marcin przerzucił mnie sobie przez plecy i ruszył ze mną w stronę sali. 

-Puszczaj mnie! Puszczaj, puszczaj!- okładałam go pięściami.
-Nie mogę tego zrobić, bo znokautujesz całą naszą drużynę, a za tydzień mamy zawody.
-Gówno mnie to obchodzi!
-Natalia ja na prawdę mam do ciebie szacunek, podziwiam cię, ale na przyszłość wolałbym żebyś nie rzucała się na ludzi z mordem w oczach. Szczególnie na chłopaka, który był tysiąc razy większy od ciebie. Nie zawsze będę przy tobie. A co by się stało gdyby on okazał się damskim bokserem, hmmm? W dodatku miał jeszcze kumpli. Dlatego bardzo cię proszę. Nie chcę żeby stała ci się krzywda- uśmiechnął się.
-Możesz postawić mnie na ziemi?
-A weźmiesz sobie moje słowa do serca?
-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie! Proszę, postaw mnie.
-Właśnie czekałem na to magiczne słowo, a teraz chodźmy na twoje zajęcia, bo zdaje się, że dobiegają już końca...- zaśmiał się.
-Mam przejebane- mruknęłam.- Zaraz czy ciebie to śmieszy?!
-Owszem i to nawet bardzo, a teraz chodźmy, bo ja też nie mam całego dnia, Muszę jeszcze znaleźć chłopaków...

Pchnął drzwi i boom wpadliśmy na środek sali, na której trwały zajęcia taneczne. Od razu zobaczyłam Angelikę. Stała z boku. Cała ona, nigdy nie lubiła się wyróżniać. Przejechałam wzrokiem i zatrzymałam się na groźnie spoglądającą na mnie nauczycielkę. Już nie żyję...Wskazała na mnie palcem a jej mina wyrażała czystą furię. W sumie to nawet do niej pasowało. Taki groźny imidż, zawsze spoko.

-Gdzie byłaś?! Masz pojęcie, że minęła już połowa lekcji? Ja sobie na takie coś nie pozwolę! Szlajasz się z jakimś lalusiem po szkole i wpadasz w połowie jakby nigdy nic. Na randkę to możecie umówić się po lekcjach!
Już chciałam coś odpowiedzieć, ale Marcin mi przerwał. No nie błagam niech on już się nie odzywa tylko pogorszy sprawę..
-Nie lalusiem, tylko Marcinem. I przecież pani nie jest jej matką żeby mówić z kim się ma szlajać. Na randki też nie musimy się umawiać, bo w sumie to już jesteśmy na wyższym poziomie. Wie pani czuła słówka. Też pani była pewnie zakochana kiedyś, nie? To niech pani zrozumie. Niech pani postawi się w mojej i jej sytuacji. Ja ją normalnie tak kocham, że nie mogę bez niej żyć. Biorę wszystko na własną odpowiedzialność. To ja ją zatrzymałem, dlatego zrobię co pani zechce, albo o lepiej! Wiszę pani przysługę, stoi?

O jasna cholera! Ten jak czymś dojebie to szkoda gadać. Jemu to najlepiej było by zakleić buzię, ale byłby wtedy spokój. Oh marzenie..Zabrałam rękę Marcina ze swojego biodra i odsunęłam się o krok od niego. Wystarczy tych czułości na dzisiaj. Ja jebie i to z Marcinem! Chyba zaraz zwymiotuję. Bleee. Odszukałam Angelikę i podeszłam do niej. Po chwili baba skończyła kłócić się z chłopakiem i powróciła do zajęć, a on zadowolony z ciebie wyszedł. Pewnie na trening, a z resztą co mnie to obchodzi? Nie wiem co zrobił lub co powiedział babce że nie mam przypału, ale wiem jedno. Jestem jego dłużniczką.



__________________________________________________________________________

Rozdział nie sprawdzany, więc przede wszystkim przepraszam za błędy. W sumie nie mam nic więcej do dodania poza tym, że cenię sobie wasze opinie i na wasze życzenie wróciłam do poprzednich narracji pierwszoosobowej. No i jeszcze dla tych, którzy czytali poprzedniego bloga, którego pisałam z Olą. Zaraz po egzaminach gimnazjalnych planujemy powrót, ponieważ chcemy dokończyć tamto opowiadanie. 
Natalia ;)