piątek, 18 kwietnia 2014

#12 "Zwykły dzień"

Karolina

Przed domem czekał na mnie Paweł. Od razu uśmiechnęłam się widząc go.
-Hej-dałam mu buziaka.
-Cześć, chciałem ci coś wyznać...Musimy wstąpić do sklepu.
-Możemy zajrzeć do biedronki- uśmiechnęłam się.
-Dzięki, bo samemu nie chce mi się iść, a z tobą będzie raźniej- poruszył śmiesznie brwiami.

Jak to dobrze, że mam troskliwą rodzinę, wspaniałych rodziców i swoją drugą połówkę. Exrta! Niczego więcej mi nie trzeba. Są rzeczy, które ma się ot tak po prostu. Heh.

-Karolina?
-Num co?- zapytałam.
-Ładnie dziś wyglądasz- przyciągnął mnie do siebie.
-Tylko dzisiaj?!- udawałam oburzoną.
-No miałem na myśli, że zawsze.
-Dzięki, ale przestań, bo spłonę z czerwoności.

To była prawda, te rumieńce, które pojawiały się u mnie były najgorszą rzeczą jaka mogła mi się przytrafić. Ja ich nienawidzę!

-A wiesz jak ładnie ci w czerwonym?

Wpadliśmy do Biedronki. Nie ma to jak szybkie zakupy przed szkołą. Oh i te kolejki....Po prosu je uwielbiam...W końcu jakaś baba ruszyła dupę i poszła na drugą kasę i zeszło nam nawet szybko, czyli w przeliczeniu na czas biedronkowy wychodziło około 1o minut.

-Będziesz dziś u mnie na obiedzie?- zapytałam, biorąc go pod rękę.- Mama chce wypróbować nowy przepis na garnek z czymś tam...
-Nie mogę- westchnął.- Obiecałem chłopakom, że w końcu przećwiczymy tą piosenkę, którą miałem im przynieść jakiś tydzień temu, ale byłem zajęty tobą.
-Ojej. Sorcia, ciągle zapominam, że za niedługo Autumn Talents i jeśli chcecie mieć jakieś szanse z nami musicie ćwiczyć.
-Zdajemy sobie z tego sprawę, że będziecie bardzo ciężkimi przeciwnikami- przyznał.- Ale mamy nadzieję, że wypadniemy pierdymiliard razy lepiej od was.
-Paweł- zatrzymałam się.- Ja traktuję to jak zabawę. Jak wezmę to na serio to mogło by się porobić ze mną źle. No wiesz tak jak z Aśką...A tego przecież nie chcemy, nie? A no i nie bierz tego do siebie, ale my dosłownie was zgnieciemy.
-Masz na myśli, że zgnieciecie nas tymi wygibaskamim które ćwiczyłyście na wakacjach w szkole, wtedy co nas podglądałyście?- zapytał uśmiechnięty.
-Skąd wiesz jak one wyglądały?- podniosłam brew.- Chyba, że wy też nas podglądaliście?!
-No jak to określiłaś, to tylko zabawa, nie ma co się przejmować!- szybko zmienił temat. Cwaniak.

Uśmiechnęłam się. Najwięcej radości sprawiało mi to, że staliśmy się sobie z Pawłem ostatnimi czasy bardzo bliscy. Zerknęłam na niego spod rzęs. Był tak samo oszałamiająco przystojny jak zawsze. Czułam przy swoim boku jego silne ciało. Czyli nic się nie zmieniło. Szliśmy noga, w nogę. Normalnie taki idealnie zgrany krok. Dotarłszy do szkolnego parkingu natchnęliśmy się na grupkę kolegów z klasy Pawła. Przerwało to moje rozmyślania. Niektórych z nich znałam z imienia, jak np. Adama chłopaka mojej przyjaciółki. Usłyszałam kawałek ich rozmowy.
-Ale Marczewski się dorwał do Kaśki Radłowskiej- parsknął któryś.
-Grób se wykopał, przecież z niej niezła dupa...
-Wisi mi to, dopóki nie dobierał się do niej na moim łóżku! Musiał bym wszystko spalić!
-Spoko stary, widziałem ich z tyłu na trawniku.
-Byłem tak na walony, że nic nie pamiętam- stwierdził chłopak imieniem Kacper.
-Za to ja pamiętam, ze próbowałeś startować do mnie- odezwał się Wiktor i skrzywił z obrzydzeniem. Wiktor, chyba tak mu było?
-Oj daj se dupie siana...ciemno było. Mogłeś trafić gorzej.
-Wcale mnie to nie bawi- burknął Wiktor.- Ktoś wrzucił zdjęcia na Facebook'a. Co ja teraz powiem Justynie?
-Że nie mogłeś się oprzeć boskim mięśniom Kacpra- Paweł walnął go w plecy, przechodząc.- Te wszystkie godziny spędzone przy kompie, dobrze zrobiły mu na rzeźbę.

Roześmiałam się i zauważyłam, że zdążyliśmy podejść do Adama. Przywitałam się z nim, po czym zapytałam o Ewelinę.

-Już pod klasą- odpowiedział.-Idziecie na imprezę Haloloween'ową?
-Jasne, że tak.

Skrzywiłam się na tę odpowiedź. Pożegnałam i udałam w kierunku klasy. Moja rodzina była bardzo religijna, z resztą ja też. Dlatego ta impreza nie była mi za bardzo na rękę. Do Polski ta tradycja po mału też zaczynała wchodzić. Ughhh. Progi i ganki domów ozdobione dyniami i te specjalnie przygotowania na tą okazję. Serio?! No błagam... Albo jak przebieranie się za upiory albo żywe trupy może sprawiać przyjemność? To śmieszne.


Angelika

Przez to babsko, większość swojego wolnego czasu spędzam na układaniu układu albo uczeniu się wszystkich układów z Natalią. "I to będzie na zaliczenie" też mi coś. Pfff, co za pizda. W głowie miałam tysiące pomysłów co do kroków i nie mogłam się zdecydować. Dobrze, że można tu wynająć salę do ćwiczeń. Po prostu idziesz sobie, wpisujesz się na listę i cała sala twoja. Takie czary mary. W lustrze zobaczyłam Filipa, który wszedł na salę. Nie jestem jakąś omdlewającą panienką, ale niezły był z niego towar. Wysoki, blondyn no po prostu mmmmm.

-My chyba jeszcze się oficjalnie nie poznaliśmy- odezwał się, zauważając moje zainteresowanie jego osobą.- Jestem Filip, a ty?
-"Ta nowa, ta mała"- prychnęłam.
-Niezła sztuczka Angeliko, a tak poza tym to miło mi poznać. Wybacz mi moje poprzednie zachowania.
-No spoko tylko żebyś zaraz nie zaczął wyjeżdżać z jakimiś cytatami z Biblii.

Zaczęłam zbierać swoje rzeczy i szłam w kierunku drzwi.

-Hej, a czy ty przypadkiem nie masz nauczyć się naszych wszystkich układów?- zapytał.
-No i?
-Tak sobie pomyślałem, że może potrzebujesz pomocy? Bo stoi tutaj taka jedna osoba skora żeby jej udzielić...
-No wiem Natalia, ale na dzisiaj już skończyłyśmy- specjalnie tak powiedziałam, bo jakoś nie specjalnie widzę tą naszą współpracę...
-Tak, ale ja z chęcią ci pomogę.
-Nie dzięki, jestem już zmęczona, pa.
-No nie chciałbym być złośliwy, ale wy macie je chyba zdać za tydzień. Umiesz chociaż jeden do końca?

Frajer ma rację. Niech go szlag! Rzuciłam rzeczy na ziemię i stanęłam koło niego. Przyjrzałam się naszym odbiciom w lustrze. Był ode mnie co najmniej głowę wyższy. Ehhh ci faceci...Podniosłam wzrok i natrafiłam na niebieskie oczy. O rany! Szybko odwróciłam wzrok i zapytałam czy możemy zaczynać. Chłopak posłusznie włączył muzykę i wzieliśmy się do pracy.


*   *   *

Po jakiejś godzinie byłam mega zmęczona i wszystko mi się mieszało. Ten pokaz przed ta babą to będzie masakra. Jedna wielka masakra! No, ale cóż takie życie. Siadłam na ziemi, wyciągnęłam wodę z plecaka i napiłam się jej. Kolega towarzyszący mi wziął ze mnie przykład. Spojrzałam ma zegar, a to 18. O fuck! Miałam być w domu. Rany jeszcze jutro sprawdzian z historii. Jak ja się wyrobię? Jak poparzona wstałam z ziemi i ruszyłam w kierunku drzwi.

-Czekaj, odprowadzę cię kawałek.
-Nie dzięki- mruknęłam.
-Co mam zrobić żebyś przestała się na mnie złościć?- zapytał.

I własnie w tym momencie przez moją głowę przelatywała masa pomysłów, np żeby ogolił sobie jedną brew, albo wystylizować go, że nikt o zdrowych myślach nie pokazałby się publicznie, a kazałabym mu stanąć w publicznym miejscu. Aż uśmiechnęłam się pod nosem, ale podjęłam już decyzję i była ona ostateczna.

-Kup mi jacht- uśmiechnęłam się.
-Po co ci jacht?- zagrodził mi drogę.
-Jak mnie wkurwisz to odpłynę- wzruszyłam ramionami.
-Wiesz mam wrażenie, że za mało się znamy, więc co ty na to żeby jutro pójść na kawę? Hmm?
-No przemyślę to- ominęłam go.
-Dobra to chodź teraz cię odprowadzę.


Mikołaj

Kurwa. Jak można siedzieć prawie cały dzień w szkole?! Jak nie trening, to jakaś jebana próba z chłopakami. No, ale czego się nie robi dla zespołu. Stałem już w sali muzycznej i patrzyłem przez okno. Moją uwagę przykuła jakaś para ludzi. Po dokładnym przyjrzeniu się stwierdziłem, że to Angelika z japierdolę, Angelika z Filipem!? Myślałem, że ma lepszy gust...Kurwa serio on?! Nie mogła se wziąć jakiegoś kujona w okularkach, byłoby mi o wiele łatwiej...Zaraz stop przecież ja jestem sto razy lepszy od Mazura. No błagam...Mam nadzieję, że oni nic z sobą ten, ten. Ze złości kopnąłem w ścianę, a potem zacząłem tego żałować.

-Stary z tymi twoimi ruchami to od razu do baletu- zaśmiał się Marcin, który łaskawie się pojawił.
-Hahaha bardzo śmieszne, po prostu się wkurwiłem i zajebałem nogą w ścianę. Jednak jest taka twarda jak opowiadają.
-Ojojoj kochanie pomasować?
-Ty gejuchu teraz to spadaj albo ja albo Natalia.

Nie otrzymałem odpowiedzi. Oho coś się szykuje. Po chwili swoją obecnością zaszczyciła mnie reszta chłopaków.

-No więc zaśpiewamy piosenkę Fall out boy- My songs know what you did in the dark.- Paweł puścił piosenkę.

Była odjazdowa. Jak ją zagramy, wygraną mamy w kieszeni.

-Adam, ty zmiksuj nam podkład i będziesz urzędował przy tych swoich cackach, Michał ty na perkusji, ja na basie, Mikołaj i Marcin gitary elektryczne pewnie weźmiecie, bo jesteście maniakam- rozkazywał Paweł.- No, a co do tekstu, to podzielicie się z Marcinem, opk Miki? A refren wszyscy razem.
-Tak jest mamo- odpowiedział Marcin.
-I to wszystko?- zapytałem.
-W zasadzie to tak, to nara chłopcy.
-A ty kochasiu gdzie się tak śpieszysz?- zapytałem Pawła, który już stał przy wyjściu.
-W sumie to jakaś tam kolacja u Karoliny. Powiedziałem, że mnie nie będzie, ale zrobię niespodziankę- wzruszył ramionami.- To nara.
-Dobra to leć, bo jak to kolacja z teściami to...-zaśmiał się Marcin.



Ewelina

Na niebie pojawiały się czarne chmury. Na razie była tylko mżawka, ale i tak leciałam pędem do kawiarni. Po pierwsze, żeby nie zmoknąć i po drugie, byłam umówiona z Natalią i Konstancją. Ucieczka przed kroplami sprawiała mi frajdę. Mogłam poczuć się jak dziecko. Moje tenisówki pędziły po chodniku, ledwo go dotykając, a serce waliło mi z całych sił. Mogłabym tak jeszcze biec, ale zwolniłam na widok baru kawowego, w którym byłam umówiona. Weszłam do środka i w tym momencie zagrzmiało i zaczęło lać. Aromat palonych ziaren wciągnął mnie do środka, gdzie czekały już dziewczyny. Zważywszy na to, że było pełno ludzi i tak panowała cisza. Podeszłam do nich.

-Hej.
-Cześć, skarbie skoro i tak już stoisz idź zamów nam trzy latte- odezwała się Natalia.
-Robi się- podeszłam do lady i złożyłam zamówienie.

Kasjerka wręczyła mi resztę i zamówienie, a ja udałam się do naszego stolika. Usiadłam i obserwowałam ulewę. Krople spływały po oknie tworząc różne wzory. Pociągnęłam łyk latte, której po śmierci rodziców nauczyłam się uwielbiać.

-Idziecie na imprezę Haloween'ową?- zapytała Konstancja.
-Zastanawiam się nad tym, co za idiota to wymyślił? Przecież i tak w Polsce tego nie obchodzimy, więc po kiego grzyba?- mruknęłam.
-Też uważam to za głupotę, ale chodźmy tam, zabawimy się, a potem zwiniemy.

Kiwnęłam głową w odpowiedzi i zastanawiałam się co na to Karolina. Dla mnie to nie robi różnicy, ale jej rodzina jest bardzo głęboko wierząca. Ciekawe do ona zrobi. Byłam przekonana, że dziewczyny myślą o tym samym.

-Jak się nie zgodzi to nie musimy iść, możemy uszanować decyzję Karoliny...- zaczęła Konstancja.
-Ona zrobi to- zarzuciłam włosy do tyłu.- Zrobi to, bo Paweł pewnie pójdzie, a poza tym i tak nie będzie się bawiła w te idiotyczne zabawy. Z resztą ja też nie mam najmniejszego zamiaru...
- No i załatwione- wyszczerzyła się Konstancja.


___________________________________________________________________

Trochę krótki, ale ważne, że jest. Z okazji świąt chciałabym wszystkim życzyć WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, a tym z czytelników, którzy czytają i piszą egzaminy DOBRYCH WYNIKÓW! Chciałabym także podziękować w imieniu moim i Oli dla tych, którzy skomentowali rozdział dotyczący naszego powrotu. Bardzo nas to ucieszyło. Wiemy przynajmniej, że mamy dla kogo wrócić. 

Natalia ;)







5 komentarzy:

  1. Super rozdział :D
    Dzięki za życzenia i nawzajem :D
    Jeszcze raz powodzenia na teście :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhu wzajemnie w tych dwóch sprawach xd
    Jaaa czee kolejny rozdział :) / Normalna

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia na egzaminach :)
    Super rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ciekawa co wyniknie z tej relacji między Filipem a Angeliką :D Mikołaj wyczuwa w nim konkurencje :P Jak to się mówi stara miłość nie rdzewieje :)
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fiu-fiu...
    Ale się porobiło :D
    Nie mogę się doczekać następnego :*

    OdpowiedzUsuń