Ta impreza to było dno, mega głębokie dno. Najgłębsze dno jakie istnieje. Nie no może trochę przesadzam...Przynajmniej Mikołaj zerwał z Joanną i jest wolny. Ta jego laska była niezdrowo pierdolnięta. Podeszła do mnie i zaczęła się wydzierać, że psuję jej imprezę. Pojebana.
Zeszłam na dół żeby coś przekąsić. Jestem bardzo głodna, wczoraj Mikołaj odwiózł nas wszystkich i było tak późno, że od razu powędrowałam do łóżka. W kuchni zastałam mamę. Co dziwne śniadanie było już przygotowane.
-Co jest?- zapytałam.
-O dobrze, że wstałaś. Jedz te kanapki i wracaj do pokoju się pakować.
-Że co?
-Wiem, że w tym roku nie byliśmy na wakacjach. Mieliśmy na głowie te sprawy związane z przeprowadzką, ale został nam jeszcze niecały tydzień wakacji, dlatego jedziemy do Zakopanego. Pojedziemy z państwem Kwiatkowskimi i tak Mikołaj też jedzie. Zatrzymamy się w domu babci Mikołaja. Będzie jak za dawnych czasów!
-No spoko, że teraz się o tym dowiaduję. A czy Mikołaj bierze jakiegoś kolegę czy coś w ten deseń?
-Tak chyba Marcina...a co?
-No to ja biorę Natalię!Dzięki mamo jesteś extra, to ja już spadam na górę!
Kurde no i z wrażenia nie zjadłam tego śniadania. Rany....Złapałam telefon leżący na biurku i napisałam do Natalii. Po kilku minutach dostałam pozytywną odpowiedź. Oh yeah, oh yeah, zaczęłam tańczyć. Nie zauważyłam szafy i w nią wpadłam, ale to dobrze, bo wybudziła mnie z transu. Przecież muszę się jeszcze spakować!
-Szafo, wielkie dzięki za przypomnienie o pakowaniu- powiedziałam i poklepałam ją.
A gdy zczaiłam się, że mówię do mebla myślałam, że zejdę ze śmiechu.
* * *
Obudziłam się. Upsss chyba mi się trochę przysnęło. Natalia siedziała obok i słuchała muzyki. Byliśmy w trakcie podróży do Zakopanego. To najlepsze miasto w Polsce!
-Tato, zróbmy przerwę. Muszę siku- poprosiłam.
-Już się robi- zjechał na stację benzynową.
-Co jest?- zapytała Natalia wyciągając słuchawkę.
-Siku!
Wyszłyśmy z auta. Chłopcy już stali na polu i rozprostowywali kości. Jakim cudem oni już tu są?! Przecież jechali za nami.
-Czemu się zatrzymaliśmy?- zapytał Mikołaj
-Siku, muszę siku! Rany czy aż tak trudno się domyślić!?
-Dobra, no to nie zatrzymujemy. A ty Nati? Bo wiesz jak ci niewygodnie w aucie to moje kolana są wolne- mówił Marcin.
Postanowiłam się zatrzymać żeby usłyszeć ciąg dalszy rozmowy.
-Marcin! Ty pojebany idioto! Nie mów do mnie Nati! Poza tym raz mi się zdarzyło, a wy będziecie mi to wypominać przez całe życie...
Zaśmiałam się pod nosem, bo miała rację.
-No bo Marcin powiedział, że jest zainteresowany- zaczął Mikołaj, ale przerwał gdy zobaczył jak kręcę głową dając znak żeby tego nie kończył. Obiecałam Marcinowi pomoc z Natalią, ale nie w ten sposób.- Zainteresowany mną, ale widocznie to już nie aktualne. Stary, ja też mam uczucia!
Ufff dobrze, że Mikołaj z tego wybrnął.
-Ja naprawdę muszę siku!- krzyknęłam i pobiegłam do WC.
* * *
Podróż ciągnęła się niemiłosiernie. Pomimo, że cały czas rozmawiałam z Natalią, było nudno! Jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy. Ale już chyba niedaleko, bo byliśmy w Krościenku. Wjechaliśmy na rynek i zaparkowaliśmy. Wtf!? Po co?
-Myślałam, że jedziemy do Zakopanego?
-No właśnie!- poparła mnie Natalia.
-Bo jedziemy, ale razem z Martą ustaliłyśmy, że dzisiaj wejdziemy na Trzy Korony. Prawda, ze fajnie?- odpowiedziała mi mama.
-Że co ustaliłyście?!- wybuchłam.
Nie ma to jak zgadają się dwie matki pełne dziwnych pomysłów. Ciekawe co na to chłopaki...A z resztą. No to zajebiście, ale niech nie wyobrażają sobie, że będę darła jak głupia przed 3h pod górę. Mina Natalii mówiła to samo.
-A co wy myśleliście, że przyjechaliśmy w góry żeby siedzieć na dupie?! Jak tak to jesteście w dużym błędzie!- tłumaczyła mama.
-Na mnie nie patrz, mi też się to nie podoba- odparł.
No i wyszło tak jak zawsze. Z moją mamą się nie da dogadać! A jeszcze jak dołączyła do niej mama Mikołaja to była istna masakra. Wszyscy szliśmy zdobyć Trzy Korony. Wyglądaliśmy prawie jak pielgrzymka. Później rodzice byli daleko, daleko przed nami. A to pech..
-Pierdole, już mi się nie chce- mruknęłam.
-To jest jak jajko, po prostu musisz to znieść- pocieszał mnie Marcin.
-Stary co ty wyjeżdżasz z taki cytatami?!- zapytał Mikołaj.
Mniejsza o to, trzeba szybko coś wymyślić, bo jak nie to jeszcze 2h drogi przed nami. Myśl, myśl, myśl Angelika myśl!
-Już wiem!- krzyknęłam.- Natalia, zrób sobie coś w nogę!
-Co?! W ogóle czemu ja?!
-Bo ty nie jesteś córką mojej mamy! Wiesz jaka ona jest....Jak ty sobie coś zrobisz, no chyba, że wolisz udawać, że coś sobie zrobiłaś...No to wtedy wrócimy na dół.
Tak to superowy plan. Jak już wszystko ustaliliśmy, to znaleźliśmy rodziców, którzy czekali na nas na rozstaju szlaków.
-Dobrze, że jesteście!- zawołał mój tata.- Jakoś udało nam się z Andrzejem dotrzeć do waszych upartych matek. Jest już za późno żeby wchodzić na Trzy Korony.
-Tak, brawo tato!- pochwaliłam go.
-Niestety, wasze matki są bardzo uparte...- mówił tata Mikołaja.- Wymyśliły, że w takim razie wejdziemy na Sokolicę.
-No kurwa!- przeklnął Mikołaj.- Znaczy się kurde.
-Udam, że tego nie słyszałem. A teraz chodźcie musimy je dogonić. Nie martwcie się jeszcze jakieś 30min drogi.
No cóż....nasz plan może i nie wypalił, ale przynajmniej chodź troszeczkę dopięłam swego. Warto było wejść na Sokolicę, bo widoki były piękne!
Natalia
Widoki były prze cudowne! Właśnie schodziliśmy szlakiem na dół, do aut. Zamyślona, nie zauważyłam kamienia i wywróciłam się. No pięknie...
-Natalia! Nic ci nie jest?- Angelika podbiegła do mnie.
Ta to ma refleks szachisty...leżę tutaj już z dobre 2min. Ale bym śmiała jakby ona teraz też się wyjebała.
-Eeee nie wiem- odpowiedziałam po chwili namysłu. Przyjaciółka pomogła mi wstać i dopiero teraz poczułam ból w kostce.- Ałaaa! Co za zasrany kamień! W ogóle czemu on tu stał?! Hmm no ja się pytam!
-Uspokój się! Skręcona?- zapytała, a ja popatrzyłam na nią jak na idiotkę. Skąd mam wiedzieć czy skręcona?!- Możesz na niej stanąć czy nie?
-Tak mogę chodzić, ale boli.
-Ok będziesz żyć. Chodź pomogę ci. Potem pomyślimy co i jak.
O jaka wspaniałomyślna Angelika! Ha!
-To twoja wina! Kazałaś mi sobie coś zrobić, to kurwa zrobiłam!
-Nie pierdol tylko chodź, musimy zejść ze szlaku bo robi się ciemno. Chcesz żeby zjadł nas jakiś niedźwiedź?!- zapytała.
-Tu nie ma niedźwiedzi idiotko, ale masz rację chodźmy bo mi zimno.
-A właśnie, że są! Patrz na znaki! I mogłabyś na przyszłość patrzeć pod nogi ciemnoto.
Złapała mnie jakoś dziwne i ruszyłyśmy. Wyglądałyśmy pewnie jak dwie przytrzymane dziewczyny. A nie w sumie my tak normalnie też wyglądamy...Schodziłyśmy i schodziłyśmy. Noga mnie bolała, a droga powrotna strasznie mi się dłużyła. Było mi zimno i w ogóle jedna wielka beznadzieja.
Mniejsza o to, trzeba szybko coś wymyślić, bo jak nie to jeszcze 2h drogi przed nami. Myśl, myśl, myśl Angelika myśl!
-Już wiem!- krzyknęłam.- Natalia, zrób sobie coś w nogę!
-Co?! W ogóle czemu ja?!
-Bo ty nie jesteś córką mojej mamy! Wiesz jaka ona jest....Jak ty sobie coś zrobisz, no chyba, że wolisz udawać, że coś sobie zrobiłaś...No to wtedy wrócimy na dół.
Tak to superowy plan. Jak już wszystko ustaliliśmy, to znaleźliśmy rodziców, którzy czekali na nas na rozstaju szlaków.
-Dobrze, że jesteście!- zawołał mój tata.- Jakoś udało nam się z Andrzejem dotrzeć do waszych upartych matek. Jest już za późno żeby wchodzić na Trzy Korony.
-Tak, brawo tato!- pochwaliłam go.
-Niestety, wasze matki są bardzo uparte...- mówił tata Mikołaja.- Wymyśliły, że w takim razie wejdziemy na Sokolicę.
-No kurwa!- przeklnął Mikołaj.- Znaczy się kurde.
-Udam, że tego nie słyszałem. A teraz chodźcie musimy je dogonić. Nie martwcie się jeszcze jakieś 30min drogi.
No cóż....nasz plan może i nie wypalił, ale przynajmniej chodź troszeczkę dopięłam swego. Warto było wejść na Sokolicę, bo widoki były piękne!
Natalia
Widoki były prze cudowne! Właśnie schodziliśmy szlakiem na dół, do aut. Zamyślona, nie zauważyłam kamienia i wywróciłam się. No pięknie...
-Natalia! Nic ci nie jest?- Angelika podbiegła do mnie.
Ta to ma refleks szachisty...leżę tutaj już z dobre 2min. Ale bym śmiała jakby ona teraz też się wyjebała.
-Eeee nie wiem- odpowiedziałam po chwili namysłu. Przyjaciółka pomogła mi wstać i dopiero teraz poczułam ból w kostce.- Ałaaa! Co za zasrany kamień! W ogóle czemu on tu stał?! Hmm no ja się pytam!
-Uspokój się! Skręcona?- zapytała, a ja popatrzyłam na nią jak na idiotkę. Skąd mam wiedzieć czy skręcona?!- Możesz na niej stanąć czy nie?
-Tak mogę chodzić, ale boli.
-Ok będziesz żyć. Chodź pomogę ci. Potem pomyślimy co i jak.
O jaka wspaniałomyślna Angelika! Ha!
-To twoja wina! Kazałaś mi sobie coś zrobić, to kurwa zrobiłam!
-Nie pierdol tylko chodź, musimy zejść ze szlaku bo robi się ciemno. Chcesz żeby zjadł nas jakiś niedźwiedź?!- zapytała.
-Tu nie ma niedźwiedzi idiotko, ale masz rację chodźmy bo mi zimno.
-A właśnie, że są! Patrz na znaki! I mogłabyś na przyszłość patrzeć pod nogi ciemnoto.
Złapała mnie jakoś dziwne i ruszyłyśmy. Wyglądałyśmy pewnie jak dwie przytrzymane dziewczyny. A nie w sumie my tak normalnie też wyglądamy...Schodziłyśmy i schodziłyśmy. Noga mnie bolała, a droga powrotna strasznie mi się dłużyła. Było mi zimno i w ogóle jedna wielka beznadzieja.
* * *
Marcin pomógł mi wysiąść z samochodu. Staliśmy z walizkami przed domem babci Mikołaja. Domek wyglądał tak rodzinnie. Ale extra. Jak doszłyśmy do auta ze szlaku wszyscy już na nas czekali. Jak dowiedzieli się czemu nam tak długo zeszło to chłopaki zaczęli się zwijać ze śmiechu. Jakby nie bolała mnie ta noga to obu bym ich wtedy sklepała...Wzięłam tabletki przeciw bólowe, a potem znajdę jakąś maść na stłuczenia itp.
-Daj pomogę ci- powiedział Marcin i złapał mnie za rękę.
-Łapy przy sobie.
-Oj przestań chcę ci pomóc, a ty już jakieś scenariusze układasz. Nie pitol i daj tą rękę.
Posłuchałam chłopaka i podałam dłoń którą poprzednio wyrwałam z uścisku. Nie wiem jak to zrobił, ale przerzucił ją sobie przez szyję i było mi łatwiej iść. Weszliśmy do domu albo chaty nie wiem jak tutaj się na to mówi. Babcia, bo tak kazała do siebie mówić wyprzytulała wszystkich. Dziadek był spoko ziomkiem. Heh ale to zabrzmiało. Dostaliśmy pokoje. Chłopaki i ja z Angeliką mieliśmy na górze. Pech chciał, że prowadziło tam tysiąc pięćset sto dziewięć stet schodów...Marcin podszedł i bez niczego wziął mnie na ręce.
-Puszczaj mnie ty idioto!- zaczęłam go okładać rękami.
-Kurwa czy choć raz mogła byś się zamknąć!? Oboje wiemy, ze i tak nie dasz rady wejść po tych schodach- warknął zdenerwowany na mnie.- Babciu sorka za to słownictwo.
-Nic nie szkodzi, Mikołaj widzisz ty też mógłbyś sobie znaleźć dziewczynę jak Marcin, a nie tylko żyjesz na na ciągłych melanżach- powiedziała babcia do swojego prawdziwego wnuka.
-Łoooo babciu skąd to słownictwo? Ja nie szukam na razie miłości, a to też nie jest dziewczyna Marcina, ona wręcz go nie cierpi.- mówił Mikołaj i miał racje. Chodź raz!- No tak ona mu się....- i nie dosłyszałam, bo weszliśmy do pokoju w którym już czekała Angelika.
Marcin postawił mnie i wyszedł bez słowa. O pewnie jakiś bulwers.
-Jak tam?- zapytała Angelika.
-Eee nie wiem. Idę spać, a ty rób co chcesz- powiedziałam i rzuciłam się na łóżko.
______________________________________________________________________________
I jest kolejny. I nie wiem co tu napisać. Może tylko, że cieszę się, że komentują nowe osoby. To jest jakby motywacja, dlatego zostawcie po sobie ślad. ;)
Natalia
pyf pyf. Jestem oburzona.
OdpowiedzUsuńnie ma tam wgl Konstancji. pyf :(
a tak wgl to mami musiała mnie uspokajać, bo tak się zaczęłam wydzierać, że nie wiem co, jak przeczytałam ten twój tekst o szafie xDDDD
pozderki - lecę do kościoła :C (głupie spotkania !)
Natali i Marcin to mieszanka wybuchowa. Ich zostawić na chwilę samych to mogą się pozabijać. Ale kto się czubi ten się lubi.
OdpowiedzUsuńczekam nn
cudna część
/Eli..
Wspaniały rozdzialik. Babcia wymiata. No dziadek też... Nie wiem co więcej napisać więc......
OdpowiedzUsuńDużooooooooooooo weny
Jejku normalnie nie wytrzymałam ze śmiechu jak czytałam ten rozdział. Boski :D Natalia i Marcin pasują do siebie będą zarąbistą para :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Nataaliooo :3 Wiesz...ee...brakuje mi słów xd Toby było na tyle.
OdpowiedzUsuńTia ;*